W koncu...
Poniedziałek, 29 czerwca 2009
· Komentarze(0)
Po dwutygodniowej przerwie (maly remont, ogolnie znana zla sytuacja pogodowa na poludniu Polski i w koncu wyjazd na weekdend do Pragi) przyszedl w koncu czas (i okazja) do pokrecenia kilku km.
Dzis lekko, przewaznie na mokro (po deszczu), pod gorke i bez parcia na predkosc. Trzba bylo sie na nowo rozjezdzic - co oczywiste. Wybralem 3 lekkie podjazdy. Przy zjazdach za to trenowalem hamowanie na mokdym.
Dodatkowo wyczucie sprzetu, gdyz nadal mam lekkie trudnosci z przyzwyczajeniem sie do "miekkiego widelca" w moim nowym rowerze (poprzedni nie byl amortyzowany).
Dzis lekko, przewaznie na mokro (po deszczu), pod gorke i bez parcia na predkosc. Trzba bylo sie na nowo rozjezdzic - co oczywiste. Wybralem 3 lekkie podjazdy. Przy zjazdach za to trenowalem hamowanie na mokdym.
Dodatkowo wyczucie sprzetu, gdyz nadal mam lekkie trudnosci z przyzwyczajeniem sie do "miekkiego widelca" w moim nowym rowerze (poprzedni nie byl amortyzowany).