W drodze powrotnej istne szaleństwo. "Ścigałem" się z jakimś bikerem, tak, że tętno wskoczyło w połowę piątej strefy :D
A miesiąc kończę super. 664,65 km to najwięcej jak kiedykolwiek przejechałem w jednym miesiącu (a byłoby więcej, ale remont w domu wybił mnie na ponad tydzień z dojazdami do pracy więc jakieś 150-200 km przepadło). Do tego 17. wyjazdami podjechałem 11.578 m (wow!) i średnie tętno czwarty miesiąc z rzędu się obniżyło przy większej średniej ;)
Rankiem do pracy szybko i nieco krótszą drogą niż zawsze, bo byłem spóźniony. (tak to jest jak w domu od rana pełna rodzina - człowiek wybrać się nie może)
Po pracy do Jaworza Nałęża i z powrotem do domu kończyć remont pokoju córki. Skończony - można ją "zameldować" ;)
Ktoś to już przejechał na raz? Dwa najbardziej strome podjazdy w Beskidach? Hmmm może jestem pierwszym śmiałkiem, nie wiem, ale było czadowo.
Noga po przerwie kręciła aż miło! Do tego, po ostatniej czasówce na Przegibek poznałem swoje tętno na progu mleczanowym (wskazówki z książki "Trening z pulsometrem" Joe Friela). Okazuje się, że mój próg leży aż na 175 bpm :O Trochę wysoko, ale to nic nie zmienia - jest super!
Na pierwszy rzut poszła Magurka. Podjazd zacząłem raczej na 80-90% (wiedząc, że będzie jeszcze Hrobacza o której chyba wszyscy mówią, że cięższa...) ale jak to bywa po kilku zakrętach zobaczyłem kogoś i trzeba było przycisnąć :D Pierwszy rowerzysta poszedł szybko, drugiego dojechać zajęło mi chyba ok kilometra... Najpierw ja mu siadłem na kole, i jak ruszyłem z kontrą to on się zrewanżował. Tak jechaliśmy kilkaset metrów, aż za jednym zakrętem w przepięknym stylu (wyuczonym na relacjach w EuroSport ;) gościa zgubiłem. Tak klasycznie, że po ok 100m był za mną już jakieś 20-30 :D Yeah!
Z Magurki przez Łodygowice i Tresną zajechałem do Międzybrodzia skąd zacząłem podjazd na Hrobaczą Łąkę.
Nadal nie rozumie, czemu tyle osób twierdzi, że ten podjazd jest cięższy!
Ok niby cały czas nachylenie oscyluje w przedziale 10-14%, ale: primo - droga jest szersza (to się tego tak nie czuje), secundo - są super widoki (co też zmniejsza odczucie stromizny), tertio - mi się tu jedzie nader lekko (?! :D) Podjazd zakończyłem na 600m, gdzie zaczynają się kamienie. Niestety dalej na oponach 1.0 jechać się nie da.
Z Hrobaczej szybko do Międzybrodzia i śmigiem na Przegibek (bo byłem nieco spóźniony, bo zaczynało w oddali już grzmieć i pojawiły się brzydkie, deszczowe, chmury).
Podjazd poszedł dziś lekko, szybko i przyjemnie. A zjazd, jak na mnie, super szybko (nie wiedziałem, że tak mogę zjeżdżać ;)
Czasy podjazdów: Magurka - 23:28 (rekord pobity o 1:12!) Hrobacza Łąka (do końca asfaltu) - 16:55 Przegibek - 15:22 (od mostku); 27:41 (od głównej drogi)
Pojazdy na Magurkę i Hrobaczą ze średnią prędkością wznoszenia ponad 900m/h :)
Kolejna czasówka na Przeginek... i 2,8 sekundy do rekordu (13:21.4 vs czas z 7. czerwca - 13:18.6)... Masakra było tak blisko... Ehhh...
Na podjeździe testowałem nowy ekran w Garminie 500 (od jakiegoś czasu zamiast 3 jest dostępnych 5 ekranów, w pełni konfigurowalnych). Jako że miałem już 3 uzupełnione, ostatnio dodałem czwarty. Tylko jedną funkcję tu wyświetlam, ale za to jaką...
Przy okazji widać, jaką mam kondycję W ciągu minuty tętno "spadło" z 5. strefy do pierwszej. Później nieco w górę, bo się krzątałem żeby szybko telefon wyjąć i ująć ten wykres. Sam spadek jest niesamowity... kondycja jest dobra, tylko znów szybkości brakuje :/
Podwieczorny wypad na Bielskie Błonie z Oliwią w foteliku. A po harcach na zjeżdżalniach i drabinkach pojechaliśmy zobaczyć jeszcze na basen w Cygańskim Lesie. Wycieczka bardzo udana - mała uradowana jak mało kiedy :)
PS średnie tętno (117 bpm) jest poniżej pierwszej strefy u mnie :O
Czasówka na Przegibek. Jechałem na prawdę mocno, tak na 99%, i na szczycie okazało się, że... 9 sekund do rekordu zabrakło (od mostku w Straconce - 13:27).
Rano okropnie ciężko się jechało. Nie to, że wiatr mocny (porywy ponad 45 km/h) ale jakoś tak... nogi ciężkie.
Po pracy szybko do domu, bo zaczęliśmy remont w pokoju dla córki... bajzel, że hej, ale monter jest i działa dzielnie (a ja mu asystuje ;)
Kilka dni przerwy dobrze mi zrobi. Ostatnio bardziej kontroluję puls (poza rowerowaniem) dzięki książce "Trening z pulsometrem" Joe Friela. Bardzo ciekawa. A namówił mnie na zakup jej Darek. No i spoczynkowy pod wieczór (bo rano ciężko zmierzyć jak ci dziecko na głowę wchodzi ;) wyszedł 47 bpm :o Normalnie maskara jakaś ;)
Druga część sezonu powinna polecieć z górki i może uda się w tym roku dobić do 4000km ;)