Sezon był bardziej niż udany. Zakładałem w planach przejechanie 2500 udało się 3000 km. Mam nadzieję jeszcze kilka razy w tym roku wyskoczyć na rower, ale to już będą bardzo lajtowe wypady, bez jakiegokolwiek planowania tras, etc.
Na podjazdach ciepło, na szczycie ubieranie bluzki z długim rękawkiem i kamizelki. Zjazd - rozbieranie. Te czynności mnie dobijały, ale nie ma co (a) marznąć, (b) przegrzewać się ;)
Czasy podjazdów mizerne - wczorajszy wypad zużył niemal całą moc z nóg. Na Salmopol wjazd to była istna męczarnia. Dawno tak nie "umierałem" na podjeździe...
Ale i tak jestem zadowolony z wyjazdu :-)
PS jeszcze kilka wyjazdów i rower odstawiam do 2012
Niemal rekordowo do Nałęża, a jechałem na prawdę spokojnie :) 7:20 tyle czasu zajęło mi dojechanie do kościółka. Super, a to już przecież koniec sezonu.
PS do rekordu zabrakło, 19 sekund; a biorąc pod uwagę, że jechałem tempem turystycznym.... ;)