Salmopol + Magurka, czyli dwa rekordowe czasy podjazdów ;)
Jakoś ostatnio z daro908 na przemian jeździmy to na Salmopol, to na Magurkę. Postanowiłem machnąć oba podjazdy na raz ;)
1. Przełęcz Salmopolska (934 m n.p.m.). I życiowy czas podjazdu, chociaż mogło być lepiej bo w centrum Szczyrku musiałem między autami "tańczyć". Anyway.... czas podjazdu z ronda w Buczkowicach 47:14, a od wyciągu 20:14. Jest ok, ale jakby było z kim jechać na zmiany, to myślę, że można by spokojnie urwać jeszcze ze 2-3 minuty ;)
2. Po Salmopolu, gdzie sam podjazd końcowy jest raczej lekki, a 27.minutowy dojazd męczy, wybrałem się na kolejne w tym tygodniu zdobywanie Magurki (909 m n.p.m.) Trochę namieszałem ze stoperem, więc doliczam 1 min do czasu zmierzonego, a pewnie byłoby trzeba jedynie jakieś 45 sekund. No nic, za gapiostwo się płaci ;) Czas podjazdu od początku do końca asfaltu - 26:31 + 1 min - czyli 27:31. To chyba bije mój rekordowy czas o jakąś minutę ;)
Do pracy a po pracy do centrum, do Twomarku po paragon za kask Oliwii. W sobotę nie działały kasy i wydruk był do odbioru po weekendzie.
Jechało się extra - jeden ch*** chciał mnie przejechać - ot myślał złamas jeden - mam mondeo - większe auto to mogę więcej (jasne - masz małego i tyle ćwoku!).
Poza tym fajnie przez centrum przebijać się w godzinach szczytu po 16. Autka w korku stoją, a ty (zgodnie z nowymi przepisami!!!!) mijasz je z prawej strony.
Jak mawiają koledzy rockowcy zza wielkiej wody - Fuck yeah!
Magurka (909 m n.p.m), Czupel (933 m n.p.m), Przeginek (663 m n.p.m)
Magurka uphill - standardowo asfaltem od Wilkowic. Dziś czas niemal doby - 29:31 - niemal, bo ostatnie 900m odpuściłem - było cholernie ciepło 28 st. i znów się zacząłem przegrzewać.
Na Magurce stwierdziłem, że jeszcze nie byłem na Czuplu. Zatem tam pojechałem. Ale, żeby nie było że super - pojechałem złym szlakiem (czarnym zamiast niebieskim) i w pewnym momencie musiałem podprowadzić rower jakieś 200m po bardzo stromej i kamienistej drodze.
Będąc już na niebieskim szlaku, rozkoszowałem się jazdą po niemal płaskim terenie...
Z Czupla powróciłem na Magurkę, skąd zjechałem na Przegibek szlakiem narciarskim. Oj wymagający ten zjazd jak dla mnie (mało jeżdżącego w terenie). Pełno kamieni i w dwóch miejscach dość stromy spad.
Wieczorny wypad do Jaworza, po kilkudziesięciominutowej ulewie jaka przeszła dziś nad Bielskiem.
Początkowo miałem pojeździć sobie bez celu, zahaczając o lotnisko w Aleksandrowicach. Ale właśnie na lotnisku wymyśliłem nowy cel - wypad do Jaworza Nałęża (to moja ulubiona trasa, o czym już nie raz pisałem).
Podjazd do kościółka w Nałężu zajął mi 7:07, czyli pobiłem życiowy czas ustanowiony... 2 dni temu :D
Pierwsza jazda Oliwi w foteliku. Wycieczka udana, chociaż krótka, ale na początek w sam raz. Jechało się super, tempo spacerowe - żona Agata, 2 lata miała rozbrat z dwukołowcem ;) Przy okazji udało się przetestować opcje sypialną fotelika Hamax Siesta. Ma się odchylać o 22 stopnie. I chyba tyle się odchylił, bo Oliwka spała dość "wygodnie". Najważniejsze, że głowa nie leciała jej do przodu.
Do pracy jadąc rano dałem czadu. Przetestowałem genialne rozwiązanie Garmina - Virtual Partner. Ustawiłem trasę do pracy sprzed kilku dni. VP pozwala przejechać tą samą trasę informując jak daleko przed (lub za) "wirtualnym sobą" jesteśmy. Na finiszu przed pracą okazało się, że wyprzedziłem wtorkowego siebie o ponad 900m co dało niemal 2:30 min przewagi. A po drodze mam 2 podjazdy kilkunastoprocentowe (całkowite przewyższenie ponad 110 m).
Nice.
A po pracy powrót w masakrycznych warunkach. W deszczu, w krótkim rękawku (bez kurtki). Wróciłem cały przemoczony, włączając w to plecak, który miał dodatkowy przeciwdeszczowy(!!!) pokrowiec, a w butach po 0.5 l wody ;). Ehhhh oby przeziębienia nie było ;)