Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:233.20 km (w terenie 5.00 km; 2.14%)
Czas w ruchu:10:56
Średnia prędkość:21.33 km/h
Maksymalna prędkość:65.20 km/h
Suma podjazdów:4060 m
Maks. tętno maksymalne:191 (101 %)
Maks. tętno średnie:183 (97 %)
Suma kalorii:8108 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:46.64 km i 2h 11m
Więcej statystyk

Urodzinowy Żar

Sobota, 30 lipca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria 50-75 km
Plan w piątek był taki - pojedziemy z Pawłem do Czech na Javorovy.
Niestety wieczorem okazało się, że muszę być w domu na 14, więc trasa ponad 100km nie wchodziła w grę, a kolega nie szedł na ustępstwa... więc pozostało samotne kręcenie.

Wybrałem się na Żar, na którym nie byłem od kwietnia.

Trasa tam wiodła przez Przełęcz Przegibek, jeden z fajniejszych podjazdów, chociaż nie wymagający. Na szczycie nieco kropiło, ale w Międzybrodziu już na szczęście nie.
Podjazd na Żar, nie jest jakiś trudny - co prawda w trzech (lub czterech) miejscach przekracza nachylenie 10%, niemniej jedzie się przyjemnie. Przypomniało mi się jak pierwszy raz wjeżdżałem na tą górę w połowie lat 90. I pamiętam, że wtedy jechałem zakosami, no ale jechałem z Oświęcimia (ok 45km dojazdu), gdzie w okolicy gór jak na lekarstwo.

Wróciłem dawno nie odwiedzaną trasą przez Tresną, Bierną, Łodygowice i Wilkowice. Zapomniałem, jak ten odcinek potrafi zmęczyć ;) W Wilkowicach pod samo podnóże Magurki jechało się już naprawdę ciężko... Na szczęście do Bystrej niemal cały czas jest z górki, więc nieco nogi odpoczęły.

Wczoraj jechało się dobrze, chociaż noga strasznie ciężka.
Brakuje roweru ostatnio, ale w sierpniu ma być ładnie, to coś się jeszcze pokręci ;)



PS urodzinowy, bo od wczoraj muszę kolejny jeden punkt odjąć z wartości HRmax ;)

Przegibek + lotnisko w deszczu

Niedziela, 24 lipca 2011 · Komentarze(0)


Przgibek mocno, ale zabrakło do życiówki jakieś 90 sekund - post-efekt melanżu sobotniego pewnie ;)

Następnie zjazd do Bielska i w stronę Szyndzielni, by zahaczyć o lotnisko w Aleksandrowicach. Po drodze, na wysokości Szpitala Wojewódzkiego, musiałem ubrać kurtkę przeciwdeszczową - lało niemiłosiernie całą drogę aż za lotnisko. A pod domem było sucho, ach ten lipiec....

Do pracy

Wtorek, 19 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria <25 km, do/z pracy
Starszy wpis, ale nie bylo ani okazji, ani czasu, ani motywacji do wprowadzenia.

W miniony wtorek do pracy na rowrze pojechalem. A po pracy wrocilem autem, bo lalo :(

Magurka od d.... strony, czyli wjazd szlakiem od Stalownika

Piątek, 15 lipca 2011 · Komentarze(5)


Wycieczka z Pawłem i jeszcze jednym kolegą (przepraszam - nie mam pamięci do imion).
Plan padł na (moją) Magurkę, a że chłopcy mtb'owcy, musiało być terenem (wrrrr - nie lubię tego).
Po deszczu, ponad 20% nachylenia miejscami - istne piekło. Chyba w 3-4 miejscach podprowadzałem, za każdym razem po tym jak opony straciły przyczepność i trzeba było ruszyć, a nie zawsze dało się z miejsca.

Ogólnie super, wyprawa, ale start po deszczu, gdy góry parują... istne Kongo klimatyczne. Dwa obroty korbą i człowiek mokry jak spod prysznica :D

Zdjęcia będą później (a widoki były przepiękne), bo coś mój ISP (dostawca internetu) po raz kolejny daje ciała, i piszą opis z komórki ;)

Śladami Tour de Pologne

Sobota, 9 lipca 2011 · Komentarze(8)
Najpierw Salmopol ze Szczyrku, a później śladami Tour de Pologne, czyli Kubalonka-Zameczek - Wisła - Ustroń - Równica.
Z małą modyfikacją bo wjeżdzałem od Jaszowca a nie centrum.
Powrót, okrótną-pagórkowatą-megamęczącą drogą, przez Lipowiec, Brenna, Górki i Jaworze.
Na koniec rundka po osiedly, co by zaliczyć drugą setę :P

Jechało się wybornie, chociaż turystycznie. Na ostatnie 3 tyg. raz jezdziłem na rowrze i to po płaskim. Formy nie ma, niestety.

Czasy podjazdów:
Salmopol - z Buczkowic 25:28
Salmopol - od wyciągu 20:38
Zameczek - z Wisły 9:37
Kubalonka - od Zameczku 14:38
Równica - od łączenia 3 dróg dojazdowych 25:28 (tu tragednia, jechałem średnio 8,2 km/h)

Na pocieszenie zostaje mi profil trasy, dostępny w szczegółach wyjazdu:



PS 100km z trzema konkretnymi podjazdani, bez przygotowania, w 34 stopniowym upale w szycie, w godzinach 10:00-15:30 - to troche za dużo. Ale nie czuję się, o dziwo, w ogóle zmęczony ;)