Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:316.77 km (w terenie 8.00 km; 2.53%)
Czas w ruchu:13:57
Średnia prędkość:22.71 km/h
Maksymalna prędkość:66.60 km/h
Suma podjazdów:4106 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:28.80 km i 1h 16m
Więcej statystyk

DPD + max 66.6 km/h - hell yeah!

Piątek, 23 lipca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria do/z pracy
DPD; wariant - do wzdłuż Armii Krajowej (długi nudny podjazd); po - przez Kamienice

Rekordowa prędkość maksymalna - 66.6 km/h :D

[czas ~31min]

DPD

Czwartek, 22 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria do/z pracy
czas ~27min

Kozia Góra

Czwartek, 15 lipca 2010 · Komentarze(1)
Kategoria <25 km, wycieczka, uphill, mtb
Miał być wyjazd na Magurkę, ale było późno, a kolega z korpo mhylinksi dziś zagadał, że coś mało jeżdżę po górach - to wymyśliłem wypad na Kozią Górę. Sam podjazd jest w miarę szybki - niecałe 20 min z Błoni.

Wcześniej zaliczyłem podjazd pod kolejkę na Szyndzielnię wzdłuż całej Armii Krajowej. Tu jechało się dobrze (jeszcze).
Później powrót i zjazd do Olszówki, stamtąd na Błonie przez las. Tu też było dobrze.

Źle się jechało na Kozią. Bardzo źle. Kamienie, żwir, eh.... na domiar wszystkiego chwila nieuwagi i musiałem się wypiąć z spd. Na ostrym i stromym zakręcie, z najlżejszym przełożeniem.... I za cholerę nie szło ruszyć. Trzeba było podprowadzić sprzęt 5m wyżej... wstyd normalnie, no!

Umocniłem się w przekonaniu, że mtb jest nie dla mnie, i że zdecydowanie wolę szosowe podjazdy...

Teraz trzeba będzie polować na jakąś okazję posezonową i w końcu kupić szosówkę... ;)

DPD

Środa, 14 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria do/z pracy
czas ~27min

Klasyk: Jaworze Nałęże. Rekordowo. Znowu.

Poniedziałek, 12 lipca 2010 · Komentarze(1)
Kategoria 25-50 km, wycieczka
Szybki wypad do Jaworza Nałęża. Mój klasyk.
Rekordowe tempo - drugi raz w tym sezonie (i w ogóle) średnia przekroczyła 27 km/h. Pewnie dlatego, że było już lekko późno, a małą Oliwkę trzeba było dziś wykąpać po 20, więc lekko mówiąc dawałem z siebie jakieś 90% mocy :D

Jechało się super, ale przypomniałem sobie czemu nie lubię jeździć wieczorami... Otóż, moi mili, ilość muszek na moim stroju osiągnęła nieskończoność. Chyba ;)

DPD

Poniedziałek, 12 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria do/z pracy
Do pracy, a z pracy do Korala bo cos mi zaczelo w piatek strzelac w korbie/suporcie. Dlatego tez, posrednio, w weekend odpuscilem wojaze.

Pod koralem wyprzedzil mnie jakis ty. Nie wiedzial chyba, ze ze mna lepiej nie zadzierac ;) Na domiar wszystkiego, on sie "zmiescil" na zielonym swietle w gore, na Karpacka, a ja utknalem na czerwonym. Mial, kolarz jeden, z 200m przewagi nade mna (a jest pod gorke nieco - do 2-5% nachylenie). Ale jakies 200m dalej byl juz moj ;)

Ot takie dowartosciowanie sie po pracy :D



PS to chyba wczorajszy finisz Andy Schlecka na Tour de France spowodowal we mnie taka potrzebe przycisniecia pod gorke ;)


[czas ~31min]

Przegibek, Targanice, Kocierz, Przegibek

Piątek, 9 lipca 2010 · Komentarze(8)
Dzięki jeremiksowi wiedziałem, że da się zjechać z Kocierza do Łękawicy.

Pętla mocno po górkach.
Pierwotnie w zamyśle (rok temu już) miał być w drodze powrotnej podjazd na Żar. Ale byłem tam we wtorek, więc dziś spasowałem.

Tempo super.
Średnia 21.85 na MTB to całkiem niezły wynik, biorąc pod uwagę, że jak o 10:20 wyjeżdżałem z domu na termometrze w słońcu miałem 34 st., a na Kocierz wgramoliłem się w samo południe.

Kryzys.
Krótki kryzys złapał mnie na podjeździe na Przegibek (powrót) i na kilkaset metrów zrzuciłem na małą tarczę z przodu, a prędkość spadła do ok. 8km/h. Szybko się jednak pozbierałem, odpocząłem na dużej kadencji z małym obciążeniem, i pojechałem żwawo dalej ;)

(Mocno subiektywne) oceny.
Przegibek od Bielska - trudność 3/5 (za długość podjazdu)
Targanice z Porąbki - 4/5 (za stromiznę - chyba tak samo ciężką jak na Magurce Wilkowickiej)
Kocierz od Targanic - 4/5 (niby 8% ma nachylenia, ale ciągnął się strasznie długo ten podjazd)
Przegibek od Międzybrodzia - 3/5 (za długość).

Tylko Żar. Rekordowy Żar.

Wtorek, 6 lipca 2010 · Komentarze(4)
chociaż żar wcale specjalnie nie lał się z nieba...

Miała być pętla Bielsko-Przegibek-Targanice-Kocierz-Żar-Przegibek-Bielsko, ale nici z niej wszyły (drugi sezon z rzedu). Wczoraj pogoda była bardzo niepewna, co zaowocało nawałnicą około 15-16.
Dziś, z kolei, rano wyczytałem u jeremiksa, że nie przejezdna jest droga z Kocierza w stronę Żywca. Zrezygnowałem - nie chce się męczyć jadąc po dziurach, a właśnie ponoć z tego powodu zamknięta (po powodzi). A rok temu, no cóż - rękę złamałem. Więc poczekać pewnie będzie trzeba kolejne 365 dni ;)

Wybrałem zatem opcję "light 0%" :D Bielsko - Przegibek - Żar - Przegibek -Bielsko. W sumie planowałem ją w długi majowy weekend, ale wtedy pogoda nie pozwoliła na wojaże.
Dziś zresztą też nie za ciekawie było rano, bardzo się pochmurzyło nad właśnie tamtymi rejonami. Zaryzykowałem - opłaciło się.

Podjazd pod Przegibek, ciężko. W zasadzie czasowo super - znów coś koło 28:30, ale nogi kręciły się okropnie ociężale. Tak, że momentami myślałem, jak ja wrócę ;)

Po zjeździe już było lepiej. Może to zasługa słońca, które pojawiło się w momencie jak dojeżdżałem do głównej drogi w Międzybrodziu Bialskim.
Słonko towarzyszyło mi cały podjazd na Żar (761 m n.p.m.).
Sam podjazd nie jest jakoś ciężki, ale ciągnie się niesłychanie ;) Chyba tylko w 2. miejscach zrzuciłem na najmniejszą zębatkę z przodu, by dać na chwilę odpocząć mięśni (zmniejszyłem obciążenie kosztem większej kadencji).

Na górze kilka zdjęć zrobiłem, wykonałem też telefon do żony po info jak sytuacja meteo w Bielsku. Okazało się, że "bardzo się chmurzy" więc stwierdziłem - trzeba się brać ;)

Zjazd spokojny (nie lubię szybko zjeżdżać, mam kilka złych wspomnień, najważniejsze że najtragiczniejsze z nich - związane właśnie z Żarem - nie dotyczy bezpośrednio mnie). Z Czernichowa szybko do Międzybrodzia B. i odbicie na Przegibek. I tu niespodzianka (kurza twarz). Wiatr w czoło :o
Ale się jakoś zmobilizowałam, poprawiłem na siodełku, zmieniłem przełożenie i jazda do domu.

I teraz najważniejsze. Pod Gemini w Bielsku byłem po równych 2:42, co jest niemal równe z tempem feels3. Niestety do domu dojechałem 9 min później, bo musiałem podskoczyć do żony, spacerującej z naszym maleństwem, po klucze od mieszkania - więc trasa była nadrobiona jakieś 2-3km.
Czyli tempo niesamowite, zważywszy że wcale nie cisnąłem do przodu jakoś specjalnie, myśląc, że do Beskidu Małego zawitam jeszcze w tym tygodniu (Traganice i Kocierz czekają, a dziś czasu na nie już nie było).

Na koniec bonus. Rok tą podobną trasę przejechaliśmy z kolegą w 3:28. W tym roku przejechałem ją solo niecałe 37 min szybciej! Kosmos!

Rozjazd

Niedziela, 4 lipca 2010 · Komentarze(0)
Lekki rozjazd po mocnym piątku, przed bardzo mocnym poniedziałkiem (mam nadzieje, bo prognozy pogody są do bani).
W zamyśle miało być lekkie kręcenie z max 20km/h. Udało mi się tak przejechać połowę trasy, późnej nie wytrzymałem i doszła prędkość do 27km/h, ale bez użycia blatu, więc kadencja wysoka i obciążenie małe.

Wokół Jez. Goczalkowickiego (2010)

Piątek, 2 lipca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria 50-75 km, wycieczka
Nie wiem od czego zacząć - tyle do opisania.

OK od najmniej przyjemnego może - dziś odliczając godziny do tygodniowego urlopu, który zaczynam w poniedziałek (a właściwie już zacząłem), zdałem sobie sprawę że mija dziś dokładnie rok od mojego wypadku, w którym ucierpiała ręka lewa (złamana została, dla ścisłości). Wnioski wyciągnąłem - jeżdżę ostrożniej (zero zaufania dla innych uczestników ruchu), ale też jeżdżę szybciej...

Na zaporze w Goczałkowicach © webit


Dzisiejszy wypad, trasa wokół Jeziora Goczałkowickiego, miał być kolejnym sprawdzianem - poprzedni rok vs obecny.
I po raz kolejny jestem w domu szybciej, zaczęło się miesiąc temu od pobicia czasu na Salmopol i z powrotem. Następnie, nie tak daleko wstecz, we wtorek na dystansie 60km osiągnąłem rekordową średnią - ponad 26km/h.

Most na Wiśle w Strumieniu © webit


Dziś ustanowiłem kolejny rekord (śmiem przypuszczać, że już nigdy nie pojadę szybciej niż dziś...). 72 km pokonałem, ze średnią 27.87 km/h. Ta wycieczka będzie już zawsze odniesieniem, jak za młodu jeździłem ;) I to wszystko na rowerze MTB z kołami 2.1".
Co mnie cieszy dodatkowo, jeden ze znajomych na bS, przejechał podobną trasę na szosówce ze średnia 27.14. Może warunki nie były inne, ale możliwości osiągania prędkości na MTB i szosówce są całkiem inne.

Wisła u wejścia do Jez. Goczalkowickiego © webit


Sama trasa super. Jechało się rewelacyjnie, chociaż niemal cały czas pod wiatr (jak to możliwe?!) Średnią po dojechaniu na zaporę (przez Mazańcowice) była oszałamiająca - grubo ponad 29km/h - a muszę przyznać, że się oszczędzałem "na później".

Od 40-50km jakiś klient siadł mi na kole i wykorzystywał perfidnie osłonę przeciw wiatrową, ale nie szło go zgubić. Jazda z prędkością ponad 33km/h trochę mnie zmęczyła i jak odbił w bok, ja pojechałem dalej prosto - przez Rudzicę do Jasienicy. Nie przejechałem 500m, jak nagle prędkość mi "spadła" do 13km/h. Okrzyknąłem to na szybko, największym kryzysem jaki miałem "w karierze".
Okazało się później, że nie zauważyłem iż zaczął się jeden z podjazdów (widać na profilu poniżej ok 50km), podjazdów które się mnożyły jak grzyby po deszczu aż do Jasienicy. Po prostu w ferworze walki (próby zgubienia intruza) przegapiłem/nie zauważyłem punktów odniesienia i wydało mi się, że jestem dalej na płaskim :D

Na zaporze w Goczałkowicach © webit


Owe górki tak mnie zmęczyły, że chciałem skrócić nieco powrót do domu (o jakieś 5km i kilka podjazdów). Ale wtedy przypomniało mi się co powiedział kiedyś Lance Armstrong - Ból trwa tylko chwilę, rezygnacja pozostaje na zawsze.
Nie zrezygnowałem, i wiem że jakbym wymiękł nie darowałbym sobie tego ;)

Trasa: