Zaplanowałem sobie ten wypad dokładnie tydzień temu. Wtedy było trochę za zimno na przejechanie niemal 80km (4 stopnie).
Dziś wiało. Oj nie słabo wiało w Beskidach. Wyjechałem po 10, żeby zdążyć na 14. I niemal się udało (przestrzeliłem o jakieś 3 min). O 10 wiało tak mocno, że jadąc z Bielska do Jaworza walczyłem z myślami o zawróceniu do domu - parę razy o mało nie zdmuchnęło mnie z drogi, a to do rowu, a to na lewy pas ruchu.
Na szczęście w Górkach trochę się uspokoiło. Za to most zamknęli i musiałem objazdem pojechać, co kosztowało mnie jakieś dodatkowe 5 min. Później nieco pokręciłem trasę (znaczy wydłużyłem nieco przez przypadek). I do Ustronia zajechełem o jakiś 5km dalej. (Dobrze, że miałem mapę ze sobą - przydała się chyba 2 albo i 3 razy).
Podjazd na Równicę (885 m n.p.m.) zakończyłem przy schronisku usytuowanym na wysokości 785 m n.p.m. Dokładnie tam, gdzie była usytuowana meta 5. etapu tegorocznego Tour de Pologne. Etapu, który jak się okazało rozstrzygnął cały wyścig.
Podjazd super. Raczej lekki. Porównałbym go do Przegibka, chociaż jest nieco stromiej, to jedzie się porównywalnie...
Akcja na Równicy. Na 4km przed szczytem, minąłem jakiegoś bikera. Ten siadł mi na kole i tak się ciągnął (łobuz jeden) aż do 200m przed szczytem. Po drodze próbowałem atakować raz, ale nie udało się. Za to on 200m przed szczytem zaatakował. Ja pierwotnie odpuściłem, by po chwili pojechać kontrę. Udało się kilkanaście metrów, po czym znów mnie śmignął na wypłaszczeniu. Odpuściłem. Nie, że nie miałem sił. Po prostu wiedziałem, jaki będzie powrót (pełno pagórków, które i tak mnie wymęczyły okropnie). Trochę teraz żałuję, ale nie chciałem ani się przeziębić, ani wyżyłować na maksa. Cóż... to pierwszy raz od chyba lipca jak ktoś mnie wyprzedził. Ot musiał kiedyś nastąpić ten dzień ;)
Ogólnie jestem bardzo zadowolony. Że też wcześniej w tym roku jakoś odpuściłem Równicę. Ot teraz będzie miała stałe miejsce w moim corocznym kalendarzu ;)
Komentarze (12)
bedzie ciekawie. jest o czym myslec w dlugie zimowe wieczory ;)
łooo Panowie, przyszedłem ostudzić Wasze zamiary :) wiem, podobno nie ma rzeczy niemożliwych, ale ambicje to chyba prześcignęły w tym wypadku kondycję :D dla mnie wszystko to co za Salmopolem, to wielka niewiadomo, także chętnie się wybiorę:)