Rankiem do pracy szybko i nieco krótszą drogą niż zawsze, bo byłem spóźniony. (tak to jest jak w domu od rana pełna rodzina - człowiek wybrać się nie może)
Po pracy do Jaworza Nałęża i z powrotem do domu kończyć remont pokoju córki. Skończony - można ją "zameldować" ;)
Ktoś to już przejechał na raz? Dwa najbardziej strome podjazdy w Beskidach? Hmmm może jestem pierwszym śmiałkiem, nie wiem, ale było czadowo.
Noga po przerwie kręciła aż miło! Do tego, po ostatniej czasówce na Przegibek poznałem swoje tętno na progu mleczanowym (wskazówki z książki "Trening z pulsometrem" Joe Friela). Okazuje się, że mój próg leży aż na 175 bpm :O Trochę wysoko, ale to nic nie zmienia - jest super!
Na pierwszy rzut poszła Magurka. Podjazd zacząłem raczej na 80-90% (wiedząc, że będzie jeszcze Hrobacza o której chyba wszyscy mówią, że cięższa...) ale jak to bywa po kilku zakrętach zobaczyłem kogoś i trzeba było przycisnąć :D Pierwszy rowerzysta poszedł szybko, drugiego dojechać zajęło mi chyba ok kilometra... Najpierw ja mu siadłem na kole, i jak ruszyłem z kontrą to on się zrewanżował. Tak jechaliśmy kilkaset metrów, aż za jednym zakrętem w przepięknym stylu (wyuczonym na relacjach w EuroSport ;) gościa zgubiłem. Tak klasycznie, że po ok 100m był za mną już jakieś 20-30 :D Yeah!
Z Magurki przez Łodygowice i Tresną zajechałem do Międzybrodzia skąd zacząłem podjazd na Hrobaczą Łąkę.
Nadal nie rozumie, czemu tyle osób twierdzi, że ten podjazd jest cięższy!
Ok niby cały czas nachylenie oscyluje w przedziale 10-14%, ale: primo - droga jest szersza (to się tego tak nie czuje), secundo - są super widoki (co też zmniejsza odczucie stromizny), tertio - mi się tu jedzie nader lekko (?! :D) Podjazd zakończyłem na 600m, gdzie zaczynają się kamienie. Niestety dalej na oponach 1.0 jechać się nie da.
Z Hrobaczej szybko do Międzybrodzia i śmigiem na Przegibek (bo byłem nieco spóźniony, bo zaczynało w oddali już grzmieć i pojawiły się brzydkie, deszczowe, chmury).
Podjazd poszedł dziś lekko, szybko i przyjemnie. A zjazd, jak na mnie, super szybko (nie wiedziałem, że tak mogę zjeżdżać ;)
Czasy podjazdów: Magurka - 23:28 (rekord pobity o 1:12!) Hrobacza Łąka (do końca asfaltu) - 16:55 Przegibek - 15:22 (od mostku); 27:41 (od głównej drogi)
Pojazdy na Magurkę i Hrobaczą ze średnią prędkością wznoszenia ponad 900m/h :)
Kolejna czasówka na Przeginek... i 2,8 sekundy do rekordu (13:21.4 vs czas z 7. czerwca - 13:18.6)... Masakra było tak blisko... Ehhh...
Na podjeździe testowałem nowy ekran w Garminie 500 (od jakiegoś czasu zamiast 3 jest dostępnych 5 ekranów, w pełni konfigurowalnych). Jako że miałem już 3 uzupełnione, ostatnio dodałem czwarty. Tylko jedną funkcję tu wyświetlam, ale za to jaką...
Przy okazji widać, jaką mam kondycję W ciągu minuty tętno "spadło" z 5. strefy do pierwszej. Później nieco w górę, bo się krzątałem żeby szybko telefon wyjąć i ująć ten wykres. Sam spadek jest niesamowity... kondycja jest dobra, tylko znów szybkości brakuje :/
Podwieczorny wypad na Bielskie Błonie z Oliwią w foteliku. A po harcach na zjeżdżalniach i drabinkach pojechaliśmy zobaczyć jeszcze na basen w Cygańskim Lesie. Wycieczka bardzo udana - mała uradowana jak mało kiedy :)
PS średnie tętno (117 bpm) jest poniżej pierwszej strefy u mnie :O
Czasówka na Przegibek. Jechałem na prawdę mocno, tak na 99%, i na szczycie okazało się, że... 9 sekund do rekordu zabrakło (od mostku w Straconce - 13:27).
Wyjazd do rodzinnego Oświęcimia, co by odwiedzić rodzinę i zjeść dobry obiad ;)
Dziewczyny pojechały autem, ja rowerem. Tam - 36km ze średnią 30,6 km/h. Wow! Fajnie się jechało, chociaż ciężko - chciałem szybciej a nie mogłem :/
Powrót... do Zasola Bielańskiego. Tam dopadła mnie straszna burza i mega ulewa. Dobrze, że "wóz techniczny" był niedaleko. Szybki demontarz kół i do Bielska. A od Pisarzowic już było sucho :/ No cóż, chmury sugerowały, że przez 2-3h będzie lało i grzmiało, a tu taki kaprys... Trudno, jeszcze ze 2-3 m-ce są aby to "naprawić" :)
Od dawien dawna planowany wyjazd na Przełęcz Krowiarki doszedł w końcu do skutku. A towarzyszami wyprawy byli Darek i Kuba.
Start z Bielska dokładnie o 7:00. 30 min później w Buczkowicach spotykam Darka, krótka rozmowa i jedziemy do Żywca po Kubę. Tu wyjaśnia się sytuacja, którędy jedziemy, bo trochę namieszałem kolegom :$
Z Żywca kierujemy się na Gilowice i dalej na Ślemień. Tu dajemy zmiany i jedziemy ponad 33km/h. Tempo zabójcze, więc po chwili decydujemy się nie szaleć, zwłaszcza że upał i podjazdy dopiero przed nami...
Sam podjazd na Krowiarki dość przyjemny (zdarzając na upał 35st. C). Chociaż profil robi wrażenie ;)
Najwięcej dała nam w dupę Przełęcz Przysłop (o ile nie mylę teraz przełęczy). Cholera straszna... ale daliśmy radę!
Wycieczka udana na 1000%. Lepszej nie mogło być. Towarzystwo doborowe. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz w tym składzie pokręcimy coś po górkach, chociaż to ja miałem najsłabszy dzień...