Od wczoraj pracuję w centrum Jaworza. Tam koledzy przenieśli biuro, a że ja z nimi na doczepkę... Hmm nie muszę mówić, że osobiście uwielbiam Jaworze ;)
Ogólnie wszystko super git, ale pod koniec chciałem w BB przejechać ulicą Gościnną, a ją teraz robią i się nie dało. Patrze przed siebie czy aby trochę poprowadzić rower i później jechać się będzie dało i... w tym momencie koło mi ujechało na pyle po żwirowym i jakimś patyku. Na szczęście prawa noga się wypięła, ale lewa. Nie zdążyła na czas i pedał przywalił w kostkę dość mocno. W domu okazało się, że skóra jest w kilku miejscach zadrapana, a sama kostka chyba lekko stłuczona. Ale co tam.
Dziś drugi dzień z rzędu sprint na odcinku ok 300m. Wczoraj 51 km/h dziś już niemal 54 km/h na przełożeniu 44x14 (12 i 11 w zapasie). A to wszystko w drodze do pracy z plecakiem i pierdołami w nim :)