2x Salmopol, 3x Kubalonka
Kiedyś wymyśliłem sobie, że fajnie by było wjechać na Kubalonkę wszystkimi głównymi drogami (sztuk 3). Niedawno dowiedziałem się, iż wylali nowy asfalt do Istebnej. Dawno tam nie byłem, w sumie to jeden raz, w 2011. Podjazd słabo pamiętałem, ale dziury w drodze zostały w głowie na dłużej - były dość uprzykrzające w czasie wspinaczki.
Ruszam o 6 z Bielska. Do Buczkowic, z lekkim wiatrem w twarz doczołgałem się po 29 min. To pierwsza oznaka, że coś nie tak. Tętno tez z dupy, cały czas 1.8-2.2 strefy, nie szło jechać mocniej, po prostu coś nie działało. Czyżby za mała regeneracja po czwartku?
Na Salmopolu© webit
Do tego całą drogę przez Szczyrk noga lewa coś mnie bolała. Dość mocno, ale nawet nie mięśnie jakby żyły. Co wstałem na pedały było lepiej. Jako że świat widzę czarno-białe (logika) to wykminiłem że gacie coś uwierały w pachwinę. Poprawiłem i było już ok, mimo że tętno nadal dupiate.
Na Salmopol jakoś wtoczyłem się (20:50) i szybko zjadłem ciacho owsiane i wypiłem shouta kawowego. W ogóle super sprawa, takie małe 100ml ma 100mg kofeiny. Napar kawy z mlekiem. 100mg kofeiny = 3x tyle co w red bullu (który dodatkowo ma laboratoryjnie wytworzoną taurynę). Dało mi kopa, po raz kolejny już raz ;)
Salmopol© webit
Zjazd do Wisły już ok, podjazd pod Zameczek super! Na Kubalonce krótka przerwa, 30 sek, i jadę od razu do Istebnej.
Zjazd super. Asfalt bajeczny. Jedzie się bosko. Na dole nawrót. I ruszam pod trzeci podjazd tego dnia.
Jechało się super, chyba najlżejszy podjazd tego dnia. Na pewno jeden z fajniejszych i milszych ;)
50km i ponad 1000m w górę ;)© webit
Po dotarciu na szczyt przejeżdżam Kubalonkę i zjeżdżam do Wisły. Tam krótka przerwa na batona & foto.
Podjazd na Kubalonkę z Wisły© webit
Robi się coraz cieplej, trzeci podjazd na Kubalonkę idzie nadal przyjemnie, ale pot zaczyna się powoli lać... Po dotarciu na górę, od razu kieruję się na Zameczek i zjeżdżam do Wisły Malinka. Odbijam w prawo i jadę na Salmopol. Po drodze postój w sklepie uzupełnić płyny.
Czas zacząć ostatnią wspinaczkę tego dnia... Jadę na luzie, bo upał niesamowity. Jest 9:30 a pot z czoła ocieram co 15-20 sekund, inaczej sól wpada do oka i traci się ostrość widzenia (skutek za krótkich włosów - nie ma co hamować tej wydzieliny ;)
Na szczycie melduję się po 24:32, czyli 4:27 dłużej jechałem niż ostatnio z Kubą. Trochę szok, ale też trochę temperatura robi swoje - nie było sensu przegrzać się w taką pogodę i dostać udaru. Wjeżdżając do Bielska o 10:10 licznik pokazywał 34 st.C, to całkiem sporo.