Koledzy w biurze zrobili mi żart, spostrzegłem się po powrocie do domu... 40km z takim czymś na kasku jeździłem - hańba! (bo nie lobię Apple i ich produktów).
Teningowo, bardzo mocno. Najpierw sprinty 4x20/30 na Jaworzańskiej, a później 2x Kalwaria (4:17 i 4:13). Po pracy znów na Kalwarie (3:57 z ciężkim plecakiem - komputer wziąłem do domu).
Mocny trening na wyższych przełożeniach niż zazwyczaj. Z Międzybrodzia od mostku na 30x23 i jechało się super.
Czasy: - ze Straconki 13.10, ale tętno coś nie szło, skakało w 4 strefie jak mu się podobało w granicach 169-177 :/ - z Międzybrodzia 12:34, tu już tętno idealnie równo przy samej górze strefy :)
Z opóźnieniem 2 zdjęcia (ostatnio net mi padł w domu)...
Po infekacji nia ma śladu, noga znów kręci niezle pod górę. W drodze do i z pracy, za każdym razem zahaczyłem o Kalwarię. Jest to taka jedna ulica w Jaworzu - 1.1 km długości, 63m w górę, z czego druga połowa jest już "płaska", w pierwszej nachylenie dochodzi do 14% na kilkunastu metrach :D I <3 it!
Rano jakoś więcej czasu było, więc szybko na szosę i do biura w Jaworzu pojechałem przez Wapienicę, Międzyrzecze Górne i Jasienicę. Do Jaworza Nałęża nie starczyło już czasu ;(
Po pracy sprawdzenie nóg - mocno pod Kalwarię w Jaworzu. Jest OK :-)
Tak, aż cały przemoczony z Wilkowic do Bielska wjechałem. Następnie przez Olszówkę do Wapienicy pod Zaporę, ale w połowie drogi od parkingu do zapory znów deszcz, a raczej ulewa... Zapora zdobyta, nawrót i szybki powrót na parking na przystanek. Tam 5 min odczekania i w drogę do domu.
A po drodze wody w butach po same kostki = całkowicie przemoczone. Mokre buty to najgorsza rzecz na rowerze... (że też nie wziąłem ochraniaczy przeciwdeszczowych na buty, wrrrr)...
Rano w pięknym stylu, z paronatokilogramowym plecakiem z laptopem, wyprzedziłem gościa na tym podjeździe - na starcie miał ok. 20-30m przewagi, a na samym szczycie był 3m za mną. Fuck yeah!
Po pracy pojechałem trenem - drugą stroną rzeki (strumienia?). Super okolica - odkryłem te miejsca dopiero zimą. Na mostku na drugą, asfaltową stronę, i kolejny uphill do zapory...