Rano do pracy a później zarezerwowałem sobie popołudnie na rower. Najpierw myślałem objechać Jez. Goczałkowickie, ale ileż można... już 3 albo 4 razy w tym roku tam jechałem. Trasa szybka, bo płaska, ponad 70km. Jest ok, ale trzeba było mi czegoś więcej...
Wymyśliłem rano Równicę. Byłem tam w tym sezonie tylko raz. Podjazd jest super, bardzo go lubię, więc trzeba było skorzystać z okazji ;)
Dojazd z Jaworza przez Świętoszówkę, Brenną i Lipowiec do podnóża Równicy w Ustroniu zajął mi równą godzinę. Kolejne 23 min wtoczenie się na górę. Tam jedno zdjęcie, bo aplikacja do robienia panoram zwiesiła mi smartphone'a. Niestety :(
Zjazd i powrót tą samą drogą z tym, że od Świętoszówki cały czas jechałem ul Cieszyńską aż do os. Beskidzkiego. Dobrze, że miałem światełka, bo tuż przed/po dwudziestej robiło się już bardzo ponuro...
W domu szybka kąpiel, talerz ryżu, położenie Oliwii do łóżka i browar, który siadł aż miło po tych 85 km ;)
Po pracy (jak się okazało nie najszybciej) do Jaworza Nałęża. Cały podjazd w 5. strefie tętna ;)
A w drodze powrotnej, na podjeździe ul. Antyczną (ok 500-700m / 4-8%) pozamiatał mi jakiś gimnazjalista. Po prostu odpadłem jak Armstrong Contadorowi na Wielkiej Pętli 2009...
Masakra! Energii nie było na szybsze kręcenie niż 11-12 km/h... Uuuu porażka sromotna, bo na szczycie koleś miał jakieś 100m przewagi :o
Czwartek i piątek to dni, kiedy pracuję z domu (ot uroki bycia freelancerem, gdzie można pracować z każdego miejsca na ziemi!) ;)
Praca z domu oznacza brak dojazdów do i z pracy, a po południu nie było wczoraj i nie będzie dziś czasu. Zatem został poranek - przed pracą ;)
Bufet aspirujący do miana schroniska na Przełęczy Przegibek ;)
Od strony Bielska lekko w 3. strefie, podjazd drugi od mostku w Międzybrodziu w strefie 4. Po powrocie do domu, gorące mleko + rodzynki + płatki owsiane i orkiszowe. Mniam! Przepyszny mix :-)
W górach już czuć powoli jesień (15 st. C) - ostatnio wieczorem był odczuwalny chłód teraz już z rana (po ósmej) też. Dobrze, że miałem dwie pary skarpetek, bo bym zmarznął a tak czułem tylko zimno, które chce się dorwać do moich stóp ;)
Wczoraj do pracy a po pracy bardzo szybko do Nałęża i znów rekord padł, tym razem urwałem aż 6 sekund (5:57 vs 6:03). Yeah! Dobrze wróży przed niedzielną wyprawą (o ile pogoda pozwoli :|).
A dziś do pracy główną drogą (Jaworzańską) aż do Zdrojowej. Na bocznych coś robią (chyba kanalizacje) i strasznie rozkopali drogą + mało miejsca bo co kawałek koparka + jakiś inny sprzęt. Po pracy za to do domu (też główną) + podjazd Antyczną (małe ściganko w 5.6 strefie :D) zjazd do Karpackiej i pętla przez Olszówkę Górną do nowo wyremontowanej ul. Gościnnej (w końcu jedzie się fajnie ten odcinek).