Wycieczka z Pawłem i jeszcze jednym kolegą (przepraszam - nie mam pamięci do imion). Plan padł na (moją) Magurkę, a że chłopcy mtb'owcy, musiało być terenem (wrrrr - nie lubię tego). Po deszczu, ponad 20% nachylenia miejscami - istne piekło. Chyba w 3-4 miejscach podprowadzałem, za każdym razem po tym jak opony straciły przyczepność i trzeba było ruszyć, a nie zawsze dało się z miejsca.
Ogólnie super, wyprawa, ale start po deszczu, gdy góry parują... istne Kongo klimatyczne. Dwa obroty korbą i człowiek mokry jak spod prysznica :D
Zdjęcia będą później (a widoki były przepiękne), bo coś mój ISP (dostawca internetu) po raz kolejny daje ciała, i piszą opis z komórki ;)
Najpierw Salmopol ze Szczyrku, a później śladami Tour de Pologne, czyli Kubalonka-Zameczek - Wisła - Ustroń - Równica. Z małą modyfikacją bo wjeżdzałem od Jaszowca a nie centrum. Powrót, okrótną-pagórkowatą-megamęczącą drogą, przez Lipowiec, Brenna, Górki i Jaworze. Na koniec rundka po osiedly, co by zaliczyć drugą setę :P
Jechało się wybornie, chociaż turystycznie. Na ostatnie 3 tyg. raz jezdziłem na rowrze i to po płaskim. Formy nie ma, niestety.
Czasy podjazdów: Salmopol - z Buczkowic 25:28 Salmopol - od wyciągu 20:38 Zameczek - z Wisły 9:37 Kubalonka - od Zameczku 14:38 Równica - od łączenia 3 dróg dojazdowych 25:28 (tu tragednia, jechałem średnio 8,2 km/h)
Na pocieszenie zostaje mi profil trasy, dostępny w szczegółach wyjazdu:
PS 100km z trzema konkretnymi podjazdani, bez przygotowania, w 34 stopniowym upale w szycie, w godzinach 10:00-15:30 - to troche za dużo. Ale nie czuję się, o dziwo, w ogóle zmęczony ;)
W 2009 roku powiedziałem, że jak zejdę poniżej 30 min na Przegibek od Straconki, będzie dobrze. Dziś ostro pojechałem od samego początku i na szczycie zameldowałem się po 25:16 (średnia 18.3 km/h!). WOW.
Szybki zjazd do Międzybordzia (9 min) i znów pod górę. Tym razem spokojnym, turystycznym tempem. Na 500m od szczytu nieco przyśpieszyłem, a na szczycie okazało się, że do rekordu zabrakło 26 sekund. WOW numer 2 ;)