Do pracy Armii Krajowej, długi lekki podjazd. Dziś z kompanem - spędzony na rozmowie - więc średnia "tylko" 15 km/h.
Po pracy podjazd na Dębowiec i zjazd z niego w stronę Wapienicy, ale z wypadem na ul. Skarpową. Tak, aby szybko zjechać do Kamienicy i dalej na os. Karpackie ;-)
Temperatura po południu ponad 30 st. + ubranie cywilne = jedna wielka masakra :-)
Dodam też zdjęcie, bo niradhara mówi że brakuje na moim blogu fotek ;)
Nowa droga. Rozkręcenie nóg po szybkim Salmopolu - dają radę ;)
Z os. Karpackiego, Kolista do Gościnnej, zjazd na Karpacka i podwójny podjazd Karbową (o dziwo dałem za każdym razem na średniej tarczy z przodu + 3 z tyłu). Tak dobrze to chyba nawet rok temu nie było ;)
Checkpoint: [5.66 km | 20.17 km/h | 16:51 min | 46.7 max | 20 *C | 99 m up]
Miał być wypad nad Przełęcz Salmopolską (934 m n.p.m.) i był, i to jaki!. Jechałem spokojnie, stwierdziłem że koniec ze śrubowaniem wyników.
Na szczycie sprawdziłem licznik i przeżyłem pierwszy szok. 90 min z domu na sam szczyt spokojnym, równym tempem. Czyli około 10 minut szybciej niż w optymalnym momencie sezonu 2009 :-) Powrót też okazał się rekordowy - kolejne 7 minut zaoszczędzone.
Takim oto sposobem cała wyprawa zajęła mi 2:14:44 a średnia (uwaga, uwaga): 23.22 km/h.
Profil podjazdu od Buczkowic:
Na deser, zaliczyłem 10km spaceru z moją małą miss, która już w piątek kończy 3 m-ce :D
Revolution 909, mój ulubiony utwór Daft Punk. W zasadzie najbardziej ulubiony utwór :-) 909, magiczne 909. Zaczęło się od klasycznego syntezatora Roland 909, stąd owy tytuł Daftów. Ale 909 to też Magurka!
O tak! Cholerna górka (zawsze daje w kość) ;) Wznosi się dokładnie na 909 m n.p.m. Podjazd opisany w bazie Michała Książkiewicza: - najbardziej stromy kilometr: 13,0% - max nachylenie na 100 metrach: 18% - max nachylenie na 50 metrach: 20%
Robi wrażenie. Sam podjazd z Wilkowic ma ok 4km. Stromo jest cały czas, a w kilku miejscach arcy-stromo. Sam wjazd zajął mi 35 min, pot lał się litrami (a na polu ok 19 stopni i pochmurno ;) Ale się udało! Całą zimę przygotowywałem się do sezonu, aby zdobyć w 100% tą górkę (wjechać bez zatrzymania) i dałem radę :)
Po prawie 3 tygodniach niejeżdżenia kondycja słabiutka, chociaż... ;) No właśnie na Przegibek od Bielska o 4 min dłużej niż rok temu (słabiutko) - ale to chyba kwestia rozkręcenia. Wjazd na Przegibek od Międzybrodzia poszedł szybko jak nigdy ;) Stąd średnia niemal identyczna jak rok temu w szczycie formy :-)
Jeden podjazd z listy odhaczony; kolejne podjazdy: * Przegibek + Targanice + Kocierz + (może Żar) + Przegibek * końcu wyremontowana Kubalonka + Salmopol :-)
Miał być wypad na Żar, czyli potrójny uphill (2x Przegibek) z ponad 1100 metrami przewyższenia. Miał być, bo pogoda dała ciała (że się tak ładnie wyrażę) ;) O 7:00 rano w Bielsku Białej lało i grzmiało, więc odpuściliśmy wypad z kolegami, a było nas trzech. Po spacerku z córeczką i obiadku wyskoczyłem na krótki wypad. Chciałem przejechać do Bystrej, stamtąd do Wilkowic. Ale jak zobaczyłem chmury nad Bystrą zawróciłem. Skoczyłem dobrze mi znaną Olszówką pod dolną stację kolejki linowej na Szyndzielnię. Tam też dopadł mnie deszcz, a w sumie kilka km wcześniej, ale tam na dobre się rozlało. Szybko ubrałem kurtkę p.deszczową i wio do domu. Widoczność na początku raczej mała (całe okulary zalane wodą), później lepiej, by pod domem zastać suche chodniki. Ot, taka piękna pogoda w długi, majowy, weekend...
Do pracy, standardowo ul. Karpacka a później Karbową (100m przewyższenia :D) Trochę przeziębiony jestem więc jechałem wolno, ale trzymałem równą kadencję.
[CHECKPOINT: 5.29 km | 17.13 avg | 18:33 min | 37.6 max | 17 *C]
Z pracy do domu tą samą trasą.
[CHECKPOINT: 10.56 km | 22.13 avg | 28:31 min | 59.9 max | 27 *C]
A po pracy do serwisu po śrubki do przykręcenia nowego koszyka (foto poniżej) ;)
[CHECKPOINT: 14.47 km | 21.15 avg | 41:03 min | 59.9 max | 27 *C]
Miał być wypad mtb na Szyndzielnię, Klimczok i zjazd na Kozią Górę, ale pierwsze primo nie udało mi się zebrać na czas; drugie primo - nie bardzo miałem czas na długie wojaże dziś.
Długo myślałem gdzie śmignąć na szybko. Padło na Brenną. Tam będąc ekspresowo (niecałe 52min!) zdecydowałem, że wrócę inaczej. Nie przez Jaworze, a przez Jasienicę. Tak też postąpiłem. Wyszło pierwsze 50km w tym sezonie, pierwsze 500m w pionie. I znów najwyższa średnia (mimo 5 km w terenie)!!! Kurde kondycja jest :D
Między Jasienicą a Międzyrzeczem dolało mi. Znaczy mocny opad na odcinku 500m. Ale kurtka p.deszczowa była. Tyle, że ledwo co założyłem a już zdejmowałem :P
Jechało się niesamowicie super. I chyba jestem w pełni sił w weekend wybrać się na coroczny, długoweekndowo-majowy, wypad na Żar. Czyli ponad 1100m w pionie, 60km, 3 wymagające podjazdy.
Cudeńko ;)
Aha, bo zapomniałem wcześniej, oto trasa i profil:
Miała być Brenna, a wcześniej w przedbiegach odpadło 2x przejechanie Przegibka (do Międzybrodzia). Wyszło "tylko" Jaworze Nałęże, czyli moja ulubiona trasa na szybko. Wyszło, bo córeczka coraz bardziej domaga się uwagi... i tak jakoś zleciało do 16:30 ;)
Jechało się extra, chociaż pierwszy podjazd z Karpackiej na Skarpowa (kto jeździ w Bielsku to zapewne zna ten krótki ale jakże stromy odcinek) spowodował dziwne odczucia - chciało się wracać do domu a psychicznie uczucie bezsilności na podjazdach. Ale wziąłem się w garść i pognałem dalej. Dosłownie.
Chciałem raczej lekko przejechać trasę (ot, 3 wypad w sezonie, pierwszy szybko-szosowy). Cały czas wydawało mi się, że jadę jakoś wolno, to "dodawałem gazu". Po powrocie do domu okazało się, iż dzisiejszy czas niewiele słabszy od uzyskanego rok temu w samym środku sezonu, kiedy ma się największą moc w nogach. Szok. Dobrze to wróży na niedalekie wypady do Międzybrodzia, na Salmopol, na Żar, aż w końcu na priorytetowy podjazd tego roku - Magurkę Wilkowicką (na której podjeździe rok temu raz poległem i raz ją zdobyłem - więc zrobić dogrywkę).