Nie mogą być dwa wyjazdy best ever, więc ten tylko almost best ever ;)
Kolejny super, extra, rewelacyjny, wymarzony wypad szosowy. Ekipa z niedzielnych poranków jest niesamowita. Będę z nimi kręcił tak często, jak się będzie dało. Jedyny minus to wstawanie po 5., żeby o 6. być na miejscu zbiórki. Ale późniejsze godziny wynagradzają brak snu :)
Super pomysł mieli chłopaki. Wyjazd o 6, tak żeby po 10 być w domach i spędzić resztę dnia z rodzinami. To jest coś co mi najbardziej pasuje, nie rozumie jak można zaniedbywać najważniejsze osoby myśląc tylko o swoim "hobby".
Wyjazd w składzie Paweł, Tomek, Józek, (zapomniałem imienia) i ja. Jechało się wybornie.
Józek (lat chyba ponad 50) i kolega "bez imienia" to, można rzecz, "PROsi", jak idą pod górę to jak Contador i Froome :) Ja dziś na podjazdach byłem trzeci ze spoooooorą stratą do dwójki, ale nie wielką przewagą nad pozostałymi towarzyszami. Trzeba kręcić mocno i więcej, żeby dwaj Amigo tak nie uciekali :)
HR * zone 1 - 46km * zone 2 - 32km * zone 3 - 11km * zone 4 - 13km * zone 5 - 1km
Best ever, bo dużo podjazdów (pagórków) - 4 miały po 16% nachylenia na kilkudziesięciu-kilkuset metrach! Do tego super widoki i boczne drogi, czyli mały ruch.
Jedyny minus to wyjazd o 6. rano, trzeba było wstać po 5. Organizm nie przystosowany i się męczył do ok 8 rano. Po tym czasie wszedł na właściwe obroty ;)
Ostatecznie okazało się, że średnią wykręciliśmy 26,3 km/h. Co jest niezłym wynikiem :-)
Na wycieczkę zaprosił Paweł, a pojechał z nami (pan) Józek. Gość chyba grubo po 50. a pod górę szedł jak Alberto :o
Od Landku do Strumienia na kole jechał mi jakiś dziadzio, hehe, nie dał zmiany łobuz jeden ;)
Tak czy inaczej, w Strumieniu standardowo postój minutowy na mini-bufet (jakiś baton mialem, zjadłem i w droge). Gość już pojechał; dogoniłem go na wjeździe do Wisły Małej. Nie siadł już na kole - ogień poszedł na wyprzedzaniu i typek został w tyle ;)
Od Zapory jechało się ciężko, trochę już zmęczenie - cały czas na liczniku ponad 30km/h przed pierwsze 45km. Po drugie dziurawa droga, po trzecie cały czas lekko pod górkę. Ale jakoś dotoczyłem się do domu :)
Rower już prawie wyserwisowany, jeszcze zębatki tarczy i kaseta do wypicowania. Łańcuch już się suszy po kąpielach w benzynie i nafcie. Drugi czeka na założenia. Przejechane maja po kilka tysięcy km i zero naciągu (miarka .75 nadal nie wpada...). Co jak co Shimano CN-HG73 (SLX) to dobry towar w przystępnej cenie.
Dzień wolny trzeba było zacnie wykorzystać. Pomysł od kiku dni w głowie się rodził - albo góry (a) Kocierz, Żar, Magurka, albo góry (b) Magurka, Salmopol, Zameczek, Równica. Wczoraj wpadłem na inny pomysł.
Wszystko super cacy, ale... 1. o to chodziło, żeby przjechać grubiej ponad 100km; wyszło, że szyja boli przy dłuższej jeździe (poszukam odpowiednich ćwiczeń) 2. zjarało mi łapy ze hohoho, teraz sie smażą z gorąca od wewnątrz :D 3. prawie zaliczyłem zgon w drodze powrotnej, reanimacja w Łodygowicach (przy krajowej 69) - pół paczki skittles + pół bidonu wody + 5 min recovery = można było jechać dalej :D (tu podziękowania dla Kuby, którego rozmowę z Kubą podłyszałem w czasie wyjazdu bbRiderz - co prawda mowa była o snickersach i coli, ale jadłem co miałem pod ręką :P)
PS pod Targanice mało nie zszedłem (z tego świata) HR na końcówce 191 (co wg 220-wiek jest o 5 za wysoko :D) Ten podjazd + chwilę później Kocierz załawiły mi dziś nogi i do Korbielowa jechałem tempem furmanki pełnej węgla... ;(
Dalej do Jasienicy i przez Międzyrzecze do domu, żeby o 13 popracować. Wyłapać ostatnie błędy, by kolejną noc też zarwać (dziś hiszpańska wersja idzie na żywo w nowej odsłonie)...
Drugi wypad na rowerze dziś. Tym razem po pracy. Na Przegibek, podjechać z dwóch stron na szosówce.
Zjazd do Międzybrodzia MAKABRA dziura na dziurze. Czyba będę omijał ten zjaz i zastępował przejazdem przez Wilkowice-Tresną. Dalej, ale jakoś bardziej komfortowo.
Serducho pięknie pracuje w piątej/beztlenowej strefie.
Czasy: - od Straconki / mostku - 13:37 - od Międzybrodzia / mostku - 14:12
Na górze foto i do domu. Popracować co by człowiek był szczęśliwy, bo bez pracy to same smutki ;)
W Wapienicy jeszcze jeden stop na kolejne foto. Z filtrami wygląda jak stre foto z jakiegoś zapyziałego uzdrowiska, a to Bielsko - niemal 200. tys. miasto... ;)