Wpisy archiwalne w kategorii

50-75 km

Dystans całkowity:2886.68 km (w terenie 23.50 km; 0.81%)
Czas w ruchu:122:29
Średnia prędkość:23.57 km/h
Maksymalna prędkość:69.30 km/h
Suma podjazdów:38878 m
Maks. tętno maksymalne:192 (101 %)
Maks. tętno średnie:169 (88 %)
Suma kalorii:50441 kcal
Liczba aktywności:49
Średnio na aktywność:58.91 km i 2h 29m
Więcej statystyk

Salmopol & Orle Gniazdo

Niedziela, 23 czerwca 2013 · Komentarze(8)
Plany były inne. Od piątku, z Kubą, planowaliśmy Salmopol, Równicę, Kubalonkę i Salmopol z powrotem.
Niestety prognozy były do bani więc plany przełożone na inny weekend.

Później była okazja na szosowanie o 6 rano, jak co niedzielę. Wstałem o 5. Popatrzyłem przez okno i dałem znać Pawłowi, że odpuszczam. Byłem święcie przekonany, że deszcz zacznie lać w przeciągu kolejnych 15 min.

Wstałem po 7. Patrze przez okno sucho. Ale byłem zły! No cóż, była okazja, niewykorzystana. Trudno.

Po 9, żona mówi "idź na ten rower", a że żony trzeba słuchać* to nie pozostało nic innego jak się przebrać i w końcu zawieźć dupe na Salmopol. Jechało się super, chociaż od centrum Szczyrku coraz mocniej bolało mnie lewe kolano. Przed szczytem, gdzieś ten ból znikł...

Na górze krótki postój. I w drogę powrotną.... przez Orle Gniazdo. Chciałem sprawdzić jak noga i rower wytrzymają te nachylenie. A nachylenie jest konkretne, nie schodzi poniżej 13%. W większości w okolicach 15%, maks 18%. Kadencja 40 rpm, prędkość poniżej 10 km/h (dochodząca do 6 km/h). To wszystko przez 1.1 km...

Ufff, udało się. Tyle, że na górze bylem cały mokry - łącznie z rękawiczkami. Jakby spod prysznica wyciągnięty. Masakra parno dziś było ;)


Podjazd na Salmopol (na 80% przez kolano) - 19:40 (nowy "personal best").
Orle od Biłej - 7:24.

* - z pewnymi wyjątkami ;)

Do pracy. Z pracy wokół Jez. Goczałkowickiego

Czwartek, 16 maja 2013 · Komentarze(3)
Rano szybko do pracy, bo późno się zebrałem.

Po pracy, coroczna pętla wokół Jeziora Goczałkowickiego. Jechało się dobrze, na szosie, ale kurna na mtb z oponami 1.0 jeździłem szybciej - więc WTF?!

Retro look na pola i łąki w Goczałkowicach © webit


Od Landku do Strumienia na kole jechał mi jakiś dziadzio, hehe, nie dał zmiany łobuz jeden ;)

Tak czy inaczej, w Strumieniu standardowo postój minutowy na mini-bufet (jakiś baton mialem, zjadłem i w droge).
Gość już pojechał; dogoniłem go na wjeździe do Wisły Małej. Nie siadł już na kole - ogień poszedł na wyprzedzaniu i typek został w tyle ;)

Widok na Beskidy z Pszczyny © webit


Od Zapory jechało się ciężko, trochę już zmęczenie - cały czas na liczniku ponad 30km/h przed pierwsze 45km. Po drugie dziurawa droga, po trzecie cały czas lekko pod górkę. Ale jakoś dotoczyłem się do domu :)

Jez. Goczałkowickie © webit

Jaworze, Jasienica, Rudzica, Międzyrzecze Górne, Stare Bielsko, Kamienica

Poniedziałek, 10 września 2012 · Komentarze(1)
Kategoria 50-75 km, wycieczka
Po tygodniu byczenia się na greckiej wyspie Kos, kąpielach w 3 przyhotelowych basenach, pływaniu w Morzu Egejskim i bieganiu/joggingu po plaży w Tigkaki, przyszedł w końcu czas na powrót do (szarej) rzeczywistości.
A żeby w ostatni dzień urlopu nadać nieco koloru - trzeba było wyskoczyć na rower!

Trasa po pagórkach i okolicach Bielska - Jaworze (+Nałęże), Jasienica, Rudzica, Międzyrzecze Górne, Stare Bielsko, Aleksandrowice, Kamienica.

Noga kręciła super, zrobiłem 3 stress testy - power jest niezły, tylko trochę szybkości brak, ale to pewnie wina wakacji i przywiezienia ponad 2kg obywatela więcej ;)

2x do / z pracy + Jaworze Nałęże

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · Komentarze(4)
Wczoraj do pracy a po pracy bardzo szybko do Nałęża i znów rekord padł, tym razem urwałem aż 6 sekund (5:57 vs 6:03). Yeah! Dobrze wróży przed niedzielną wyprawą (o ile pogoda pozwoli :|).



A dziś do pracy główną drogą (Jaworzańską) aż do Zdrojowej. Na bocznych coś robią (chyba kanalizacje) i strasznie rozkopali drogą + mało miejsca bo co kawałek koparka + jakiś inny sprzęt.
Po pracy za to do domu (też główną) + podjazd Antyczną (małe ściganko w 5.6 strefie :D) zjazd do Karpackiej i pętla przez Olszówkę Górną do nowo wyremontowanej ul. Gościnnej (w końcu jedzie się fajnie ten odcinek).

Mega uphill combo: Magurka & Hrobacza Łąka

Niedziela, 29 lipca 2012 · Komentarze(9)
Ktoś to już przejechał na raz? Dwa najbardziej strome podjazdy w Beskidach?
Hmmm może jestem pierwszym śmiałkiem, nie wiem, ale było czadowo.

Noga po przerwie kręciła aż miło! Do tego, po ostatniej czasówce na Przegibek poznałem swoje tętno na progu mleczanowym (wskazówki z książki "Trening z pulsometrem" Joe Friela). Okazuje się, że mój próg leży aż na 175 bpm :O Trochę wysoko, ale to nic nie zmienia - jest super!

Pocztówka z Hrobaczej Łąki © webit


Na pierwszy rzut poszła Magurka.
Podjazd zacząłem raczej na 80-90% (wiedząc, że będzie jeszcze Hrobacza o której chyba wszyscy mówią, że cięższa...) ale jak to bywa po kilku zakrętach zobaczyłem kogoś i trzeba było przycisnąć :D Pierwszy rowerzysta poszedł szybko, drugiego dojechać zajęło mi chyba ok kilometra...
Najpierw ja mu siadłem na kole, i jak ruszyłem z kontrą to on się zrewanżował. Tak jechaliśmy kilkaset metrów, aż za jednym zakrętem w przepięknym stylu (wyuczonym na relacjach w EuroSport ;) gościa zgubiłem. Tak klasycznie, że po ok 100m był za mną już jakieś 20-30 :D Yeah!

Z Magurki przez Łodygowice i Tresną zajechałem do Międzybrodzia skąd zacząłem podjazd na Hrobaczą Łąkę.

Nadal nie rozumie, czemu tyle osób twierdzi, że ten podjazd jest cięższy!

Ok niby cały czas nachylenie oscyluje w przedziale 10-14%, ale:
primo - droga jest szersza (to się tego tak nie czuje),
secundo - są super widoki (co też zmniejsza odczucie stromizny),
tertio - mi się tu jedzie nader lekko (?! :D)
Podjazd zakończyłem na 600m, gdzie zaczynają się kamienie. Niestety dalej na oponach 1.0 jechać się nie da.

Z Hrobaczej szybko do Międzybrodzia i śmigiem na Przegibek (bo byłem nieco spóźniony, bo zaczynało w oddali już grzmieć i pojawiły się brzydkie, deszczowe, chmury).

Podjazd poszedł dziś lekko, szybko i przyjemnie. A zjazd, jak na mnie, super szybko (nie wiedziałem, że tak mogę zjeżdżać ;)

Czasy podjazdów:
Magurka - 23:28 (rekord pobity o 1:12!)
Hrobacza Łąka (do końca asfaltu) - 16:55
Przegibek - 15:22 (od mostku); 27:41 (od głównej drogi)

Pojazdy na Magurkę i Hrobaczą ze średnią prędkością wznoszenia ponad 900m/h :)

Oświęcim

Niedziela, 8 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 50-75 km, wycieczka
Wyjazd do rodzinnego Oświęcimia, co by odwiedzić rodzinę i zjeść dobry obiad ;)

Dziewczyny pojechały autem, ja rowerem. Tam - 36km ze średnią 30,6 km/h. Wow! Fajnie się jechało, chociaż ciężko - chciałem szybciej a nie mogłem :/

Powrót... do Zasola Bielańskiego. Tam dopadła mnie straszna burza i mega ulewa. Dobrze, że "wóz techniczny" był niedaleko. Szybki demontarz kół i do Bielska. A od Pisarzowic już było sucho :/ No cóż, chmury sugerowały, że przez 2-3h będzie lało i grzmiało, a tu taki kaprys... Trudno, jeszcze ze 2-3 m-ce są aby to "naprawić" :)

Żar

Czwartek, 7 czerwca 2012 · Komentarze(1)
W końcu wybrałem się na Żar. Pogoda w sam raz, chociaż szkoda, że mało słońca - ręce mogły by się bardziej opalić :P

Pierwszy podjazd - Przegibek - poszedł znów rekordowo! Znów urwane 20 sekund!!! Od mostku w Starconce - 13:18 min. Super, bo od Karczmy do strażnicy jechałem pedałując jedynie prawą nogą, strasznie mnie coś kuło w lewym kolanie, ale rozprostowanie nogi i można było jechać dalej. Mocno.

Jezioro Żywieckie © webit


Na Żar od dolnej stacji kolejki na górę (do wypłaszczenia za górną stacją) jechałem 24:28. Trochę dziś dłużyła mi się ta droga, mimo że ustanowiłem nowy życiowy rekord. Stary czas był o prawie 2 min dłuższy (26:23). OMG!!! Przy okazji przypomniałem sobie jak miejscami wymagający jest podjazd (parę razy po kilkanaście % nachylenia...).

Panorama z Żaru w kierunku północnym © webit


Na koniec powrót przez Przegibek. Tu z kolei rekordu nie było. Ale było blisko życiówki, sprzed czterech dni (przestrzelone o 13 sekund) ;)

Dziś wpis bojowy, bo cały dzień jakoś taki bojowy.

Magurka, Tresna, Przegibek

Niedziela, 3 czerwca 2012 · Komentarze(2)
Pierwotnie chciałem jechać Targanice, Kocierz, Żar. Ale jakoś dzień się tak ułożył, że na rower wyszedłem po 14 (wolę z rana). Ruszając, myślałem o tym, żeby na Żar tylko pojechać, ale finalnie wybrałem Magurkę, na krórej chyba byłem dopiero drugi raz w tym roku (what a shame!).

No i na szczyt rekordowy czas podjazdu. Od mostku do końca asfaltu - 24:36, co jest lepszym czasem o 1:11. OMG! Teraz wiem czemu na podjeździe lało się ze mnie, jakbym stał pod prysznicem ;)

Z Magurki zjechałem do Wilkowic i Łodygowic. Po drodze sprawdziłem nogi - power był, to obrałem kurs na Tresną. Jakby nie było mocy to pewnie bym skończył na Orlim Gnieździe w Szczyrku, gdzie jeszcze AD 2012 mnie nie było...

Przegibek z Międzybrodzia - czasowo, znów, rekordowo. 26:10, czyli 4 sekundy lepiej niż końcem kwietnia. Od mostku, już nie tak pięknie - 12 sekund wolniej niż w sierpniu 2011.

Wyprawa super, chociaż króka (ostatnimy czasy jakoś mam smaki na same długie dystanse). W końcu góry, to mnie najbardziej cieszy.

PS piątek był bez roweru, ale poszedłem pobiegać wieczorem. 3.5km ze średnią predkością 12km/h (co mnie nie męczy) spowodowało takie zakwasy, że do dziś (poniedziałek) czuję w udach. Dobrze, że na rowerze inne mięśnie kręcą ;)

Na szybko wokół Jez. Goczałkowickiego

Czwartek, 3 maja 2012 · Komentarze(3)
Kategoria 50-75 km, wycieczka
Wyjazd przed 8, powrót o 10:30. Przed drugim śniadaniem. Tempo szybkie, chociaż nie jechało się wcale mocno. Cieszy średnia 28.4 km/h na 70km...

Ciekawi mnie to tętno, drugi wyjazd z rzedu i wartości jakieś niskie...
Odczucia jak najbardziej ok. Pewnie bateria w pasku się kończy powoli.

Do / z pracy. Powrót przez Rudzicę, Jasienicę i Jaworze.

Piątek, 20 kwietnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 50-75 km, do/z pracy
Ogólnie wszystko super git, ale pod koniec chciałem w BB przejechać ulicą Gościnną, a ją teraz robią i się nie dało. Patrze przed siebie czy aby trochę poprowadzić rower i później jechać się będzie dało i... w tym momencie koło mi ujechało na pyle po żwirowym i jakimś patyku. Na szczęście prawa noga się wypięła, ale lewa. Nie zdążyła na czas i pedał przywalił w kostkę dość mocno.
W domu okazało się, że skóra jest w kilku miejscach zadrapana, a sama kostka chyba lekko stłuczona. Ale co tam.

Przygoda musi być!