Miała być Brenna, a wcześniej w przedbiegach odpadło 2x przejechanie Przegibka (do Międzybrodzia). Wyszło "tylko" Jaworze Nałęże, czyli moja ulubiona trasa na szybko. Wyszło, bo córeczka coraz bardziej domaga się uwagi... i tak jakoś zleciało do 16:30 ;)
Jechało się extra, chociaż pierwszy podjazd z Karpackiej na Skarpowa (kto jeździ w Bielsku to zapewne zna ten krótki ale jakże stromy odcinek) spowodował dziwne odczucia - chciało się wracać do domu a psychicznie uczucie bezsilności na podjazdach. Ale wziąłem się w garść i pognałem dalej. Dosłownie.
Chciałem raczej lekko przejechać trasę (ot, 3 wypad w sezonie, pierwszy szybko-szosowy). Cały czas wydawało mi się, że jadę jakoś wolno, to "dodawałem gazu". Po powrocie do domu okazało się, iż dzisiejszy czas niewiele słabszy od uzyskanego rok temu w samym środku sezonu, kiedy ma się największą moc w nogach. Szok. Dobrze to wróży na niedalekie wypady do Międzybrodzia, na Salmopol, na Żar, aż w końcu na priorytetowy podjazd tego roku - Magurkę Wilkowicką (na której podjeździe rok temu raz poległem i raz ją zdobyłem - więc zrobić dogrywkę).
17 stopni za oknem, w Beskidach, w listopadzie? Grzechem byłoby nie wyjść na rower ;) Postanowiłem pojechać nie daleko, do Jaworza Nałęże (trasa ok 30 km). Zaliczyłem po drodze i dwie inne "dzielnice" Jaworza - Dolne i Górne. Ogólnie jechało się super. Wracając natrafiłem na wypadek na Karpackiej (motor pod autobus chyba wjechał) - cała droga zablokowana. Musiałem więc skorygować nieco powrót (ostatnie 1000m). Wybrałem się na nowo wyremontowaną ul. Kolistą. Bardzo fajnie, że ma ścieżkę rowerową wzdłuż jezdni.
Tour de Jaworze z finiszem w Olszówce - tak, aby dobić do 1700km w tym sezonie ;)
Miało być nieco inaczej, ale pogubiłem się na łączeniu szlaków pieszego - czarnego i rowerowego - zielonego. Efektem było przejechanie w kierunki do Jaworza Nałęża odcinka oznaczonego kolorem niebieskim. Była to część Wiślanej Trasy Rowerowej którą, jak będzie gotowa, mam zamiar przejechać całą (od źródeł Wisły aż do ujścia w Gdańsku). W każdym razie, na półmetku byłem gdzie chciałem :) A później już pozostał powrót dobrze znaną drogą. Szybko zajechałem (bo chłodno się robiło) do Doliny Wapienicy, wspiąłem do Olszówki Górnej, zjechałem do Dolnej, by następnie znów pod górę do domu.
Wymyślone na szybko, będące połączeniem dwóch niedawno przejechanych tras - tyle że w drugą stronę.
Najpierw do Jaworza przez lotnisko w Aleksandrowicach. Stamtąd przez Wapienicę do Międzyrzecza Górnego. Następnie kierunek Jasienica, skąd prosto przez centrum Jaworza do Doliny Wapienicy (podjazd pod zaporę). Z Doliny pojazd szlakiem konnym na Dębowiec.
Pod wieczór wypad do Jaworza. Miało być Nałęże, ale na rozstaju dróg wybrałem nową trasę do Jasienicy. Stamtąd do Międzyrzecza Górnego i z powrotem do Bielska-Białej, przez Wapienicę.
Przy okazji odkryłem nową trasę do Jaworza, z pominięciem Doliny Wapienicy. Z lotniska trzeba skręcić na ul. Antyczną. Zjeżdżamy do samego dołu, na skrzyżowaniu w lewo w ul. Kaskadową. W końcu trafiamy na wąziutką, nieco uszczerbioną kładkę. Przejeżdżamy ją i kierujemy się w lewo. Następnie na skrzyżowaniu szutrowej drogi w prawo (ul. Kopytko) i po kilkudziesięciu metrach jesteśmy już na ulicy prowadzącej do Zapory.
Po trzech dniach ostrego chodzenia (zwiedzanie Trójmiasta) przyszedł czas "przestawić" nogi z powrotem na "kręcenie" ;)
Wybrałem dobrze mi znane trasy, jako że zebrałem się na rower dopiero przed 17.
Najpierw wypad do Jaworza Nałęże, który zaliczyłem także tydzień temu. Wracając - a jakże - nieopodal Zapory im. Ignacego Mościckiego, postanowiłem jeszcze podkręcić na podjazdach. Wybrałem się aż za zaporę, do miejsca gdzie kończy się jakikolwiek ślad starej, bardzo zniszczonej, drogi. Tak oto uzbierało się ponad 500 metrów przewyższenia, którego jakoś wcale nie czuć w nogach, a przyznać trzeba że pierwsze 5 km dziś jechało mi się bardzo ciężko...
Dziś ostatnia trasa w sierpniu. Po 75. płaskich "kaemach" dwa dni temu, postanowiłem pokręcić trochę pod górę. A że dzień coraz krótszy padło na Międzybrodzie Bialskie, czyli dwa podjazdy na Przełęcz Przegibek (663 m n.p.m.).
Podjazd od Bielska, dobrze mi znany, trochę zmienił obliczę. Zaczęto łatać dziury, o których ostatnio pisałem. Ale w sposób zabójczy dla rowerzystów. Drobne kamyki tak się poprzylepiały do opony, że musiałem dwa razy zatrzymywać i oczyszczać gumy. No ale w końcu będzie się lepiej jechało, jak tylko asfalt wyschnie ;)
Podjazd od Międzybrodzia, jakoś zawsze stanowił problem. Może dlatego, że zawsze tamtędy wracaliśmy z toolem z większych eskapad - Żar czy Hrobacza Łąka (w obu przypadkach wychodziła suma podjazdów ponad 1100 metrów).
Dziś jechało się rewelacyjnie (oba podjazdy po 30 minut). Chyba dopiero na koniec sezonu złapałem optymalną formę... Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale ;)
Profil podjazdu na Przegibek od strony Bielska-Białej (skrzyżowanie ulic Żywieckiej i Górskiej):
Profil podjazdu na Przegibek od strony Międzybrodzia:
PS jak się okazuje, w sierpniu, zaliczyłem najwięcej wycieczek (11) i przejechałem najwięcej kilometrów (ponad 364)
PS2 przejechałem w tym sezonie już ponad 2 razy tyle niż rok wcześniej (648km)
I znów z planowanej wycieczki nici. Miał być dwudniowy wypad do Oświęcimia do rodziny, ale pogoda w sobotę w Bielsku-Białej nie napawała ani odrobiną optymizmu. Dużo chmur zrobiło swoje i postanowiłem (z bólem) spasować.
Oczywiście okazało się, że deszcz padał (a nawet lało), tyle ze po godzinie 21 :P
W niedziele od rana pogoda przepiękna, więc i ogromy żal z nieudanej eskapady. Po powrocie do Bielska postanowiłem jednak na szybko wyskoczyć i oto udało się (z lekkim ciśnieniem) wykręcić całkiem przyzwoite cyferki na trasie do Jaworza Nałęże. Nieco ponad 30 km z 361 metrów przewyższenia i ze średnią niemalże 25 km/h. Jestem zadowolony (także z nowej tylnej opony - IRC Mythos XC Slick 2.1). I pomyśleć, że chciałem kupić max 2.0 :D
Podjazd na początku średnio wymagający. Za to ostatnie półtora km dość ciężkie. Nachylenie szosy w trakcie wspinaczki waha się pomiędzy 4% i 20%. Bosko!
PS Jak widać na wysokość 846 nie wjechaliśmy. Na kolejnym rozwidleniu drogi nie było już żadnego znaku, wiec zasugerowaliśmy się drogą asfaltową. Okazało się, że wylądowaliśmy kilkadziesiąt metrów poniżej celu, na końcu drogi asfaltowej.
Runda krótka (brak czasu): Bielsko-Biała - Mazańcowice - Międzyrzecza (najpierw Dolne, później Górne) - Bielsko-Biała (w tym przejazd przez Wapienice i Jaworze).
Trasa pagórkowata, z jednym podjazdem nieco ponad 7km (1-3%). Jeden krótki podjazd 10% (ok 500m) w Międzyrzeczu Górnym.
PS kolejna setka wpadła (już >1100 km w tym roku) i szanse na 1500 jak najbardziej realne ;)