W końcu udało się zaliczyć Błatnią. Już rok temu planowałem, ale złamanie ręki wykluczyło ten podjazd. A w tym sezonie jakoś bardzo szosowo jeździłem i dopiero teraz się udało.
Rano umówiliśmy się na wspólny wypad z kolegą mhylinski.
Najpierw podjazd na Dębowiec (686 m n.p.m.), później czerwonym na Szyndzielnię (1028 m n.p.m.). Nie było problemów, ale zrobiliśmy kilka przerw w trakcie podjazdu.
Na jednym postoju jakiś(aś?) rowerzysta nas minął. Gdy ruszyliśmy dalej, dałem się ponieść emocjom i rzuciłem się w pogoń. Udało się nadrobić jakieś 150m straty na ok kilometrze i tuż przed polaną dojechałem owego bikera.
Najpierw na Klimczok (1117 m n.p.m.) szlakiem żółtym. Sam podjazd w miarę ok, ostatnia hopka podprowadziliśmy rowery - za dużo kamieni więc nie było sensu ani ryzykować, ani się wyżyłować.
W końcu dojechaliśmy do celu - Błatnia (917 m n.p.m.). Po drodze chyba 2 razy rower sprowadzałem na krótkich odcinkach, jednak brakuje trochę "objechania" w terenie i panika robi swoje (hamowanie = prawie pewna wywrotka, ale jakoś zawsze to bierze górę nad "niehamowaniem" i jazdą przed siebie).
Z Błatniej zjechaliśmy (znów) żółtym szlakiem. Do Jaworza. A stamtąd powrót to już doskonale znana mi droga.
Ogólnie wypad super. Techniki zjazdowej czasami brak, ale za to na podjazdach nadrabiam. Na pewno kiedyś powrócę na tą trasę - jest bajecznie piękna (widoki) i umiarkowanie trudna (no może poza kilkoma zjazdami).
Rano do pracy, ul. Karpacką + Karbową. (temp rano 10 st). Jechało się OK.
Po pracy z kolegą na Dębowiec a później zjazd do zapory i zrobienie pełnej pętli nad Doliną Wapienicy. Temp w góach 14 st, w mieście 16. Jechało się super. Chyba przekonałem się do mtb ;)
Planowany od kilku dni (będąc nad naszym morzem w Mielnie) wypad do Nałęża. Myślałem pojechać wcześniej, ale udało mi się "odpalić" mięśnie "rowerowe" dopiero o 19. Jakby nie było jestem mega niewyspany, po 4:20 wróciłem znad morza, podróż mimo, że żona kierowała pierwsze 300km - do Poznania - dało się we znaki (odsypiałem do 11:30). Dodatkowo o 14 ciekawie wypadło GP Belgii (Formuła 1), gdzie nasz rodzynek wywalczył najniższy stopień na pudle. Na koniec musieliśmy odwiedzić market, bo przed wyjazdem opróżniliśmy lodówkę. Tak oto zebrało się do kupy wszystko i mała wskazówka na zegarze wskazała na cyferkę 7 :D
Co do jazdy, uwzględniając ww. niekorzystne składowe, jechało się super. Średnia 25 jest jak najbardziej wygórowana, zważywszy że wychodząc na rower termometr wskazywał 14 stopni, a po powrocie jakieś 9.5. Jest to też najniższa temperatura przy jakiej kręciłem, odkąd zacząłem 4 lata temu na nowo jeździć na rowerze.
Przetestowałem w końcu błotniki - było grubo po deszczu, ale słusznie przewidziałem, że gdzieniegdzie będą kałuże. Zdały egzamin.
Przetestowałem także rękawki zakupione jakiś czas temu na allegro. Niby ocieplane, niby sprzedawco-producent pisze, że zakres 0-15 stopni. Ja jakoś nie widzę tego. Przy 10. stopniach były w sam raz - przy 0 musiałbym mieć chyba 2-3 pary ubrane na siebie :P Niemniej, zdały egzamin. Chciałem je tylko dla temperatur 10-17 stopni stosować.
Na koniec, zrobiłem eksperyment. Założyłem dwie pary skarpet rowerowych - zimowe a na nie letnie - aby się przekonać czy będzie ciepło (w samych "zimowych" przy 12 nogi marzną). Było słabo. Upewniłem się tylko w przekonaniu, że muszę zainwestować kolejną porcję gotówki na ocieplacze do butów.
Planowałem wstępnie uphill na Magurkę, ale jakoś spasowałem. Było grubo po godz. 17, chłodno (ok 18 st) i dość mocno wiał zimny wiatr.
Na szybko wymyśliłem, że pojadę trasą sprzed roku.
Jechało się ciężko... żeby nie powiedzieć bardzo. Ale to przez wiatr. Średnia wyszła spoko, ponad 25km/h ;)
Przy okazji w/w warunków pogodowych, przetestowałem ostatnie zakupy - spodenki 3/4 długości marki Shimano (w sumie już druga jazda), oraz kurtkę Berkner Functional. Kurtka ma ten plus, że rękawy się odpina i dzięki temu zabiegowi mamy kamizelkę z membraną ;)
Obie rzeczy zdały egzamin. W sumie trochę za bardzo się naubierałem - potówka, góra od spodenek (kupuję modele tylko z "szelkami"), koszulka z krótkim rękawkiem i kamizelka... było ciepło. Wystarczyło rozpiąć koszulkę i nieco kamizelkę i jechało się rewelacyjnie. Było niestety za ciepło na test rękawków (są ocieplane, wg producenta zakres temp. 0-15 st.). Ale będzie ku temu okazja we wrześniu lub październiku ;)
No i na koniec - to była ostatnia moja wycieczka tych wakacji :(
Ostatnio jakoś jeremiks przypomniał mi o Orlim Gnieździe w Szczyrku. Jakoś wyleciał mi z głowy ten podjazd. A jest dość ciekawy, jak mawia k4r3l nawet "zacny". Aż tak wysoko jak on nie pojechałem (tym razem, rok temu - tak).
Miała być pętla nad hotelem Orle Gniazdo, ale przejechałem przez hotel (pod hotelem?!), więc nieco skrócona - nieumyślnie - ot, źle się dogadałem z ochroniarzem, i zamiast pojechać na około pojechałem przez hotel.
Tak czy inaczej podjazd klasa. Chociaż następnym razem muszę spróbować od drugiej strony - bliżej Salmopola. Niby ten dzisiejszy miał mieć (wg znaków) 2300m, od strony Salmopolu wg tychże znaków podjazd ma 600m. Więc naturalnie wydaje się bardziej stromy, co odczułem zjeżdżając ;)
Profil podjazdu:
W końcu noga się kręciła - jechało się super, tylko w Szczyrku (od Bystrej właściwie) już się chłodno robiło. Ja jednak mam małą tolerancję na zimno - toteż zamówiłem dziś rękawki ;) Ogólnie wrażenia - rewelacyjne, to będzie chyba kolejna szybka trasa na jesień.
A forma - wróciła! Hell yeah!
(czas podjazdu 8 min / lekkie kręcenie [22/24-28])
Mój klasyk - Jaworze Nałęże. Jechało się super, średnia myślałem, że będzie rekordowa. A tu bęc. "Tylko" nieco ponad 25km/h :P
Powrót po 20:00, nieco chłodno już :(
Na deser, zdjęcie z Sylwestrem Szmydem przed startem do 6. etapu Tour de Pologne, chociaż nie wiem czy jest się czym chwalić... Zapowiadał wiele (walkę o zwycięstwo), wyszło nic. Dokładnie tak samo jak na Tour de France (zapowiadał walkę o koszulkę najlepszego górala - wygrał tylko jedną premię górską). Ja rozumie, że można mieć w nogach trudy Giro d'Italia, ale nie opowiadajmy nie wiadomo czego później.
PS za rok na miejscu Lang Team szykowałbym trasę z czasówką. Niech się Jarek Marycz z Saxo Banku pokaże ;)
Szybki wypad do Jaworza Nałęża. Mój klasyk. Rekordowe tempo - drugi raz w tym sezonie (i w ogóle) średnia przekroczyła 27 km/h. Pewnie dlatego, że było już lekko późno, a małą Oliwkę trzeba było dziś wykąpać po 20, więc lekko mówiąc dawałem z siebie jakieś 90% mocy :D
Jechało się super, ale przypomniałem sobie czemu nie lubię jeździć wieczorami... Otóż, moi mili, ilość muszek na moim stroju osiągnęła nieskończoność. Chyba ;)
Szybki wypad na Magurkę Wilkowicką - najtrudniejszy szosowy podjazd w Beskidach (wg mnie i kolegi tool'a).
Miało być spokojne podjechanie na Przegibek, ale stwierdziłem jako że Magurka daje w kość - to trzeba tam wyskoczyć. W końcu od przeszło tygodnia nie zaliczyłem żadnego większego wypadu (no comments na temat tegorocznej pogody...).
Jechało się fajnie (temp. 18 st), a dość chłodny i momentami mocniejszy wiatr jakoś nie przeszkadzał. Przy okazji przetestowałem następujące rozwiązanie ubioru: potówka + bluzka termoaktywna + bluza z długim rękawem. - Dało radę ;)
Sam podjazd - 33 minut i około 25 sekund, chociaż (kto był to wie) końcówka jest terenem i jakoś nie miałem dziś parcia na offroad. Wynik niemniej zadowalający, zwłaszcza, że znowu wjechałem bez zatrzymywania ;)
W porównaniu z poprzednim wypadem na Magurkę: * uzyskałem lepszą średnią o ponad 0.5 km/h * maksymalna lepsza o 5km/h (ale nie ma się co cieszyć, nie jestem fanem mocnego "wiatru we włosach" na zjazdach ;)
Revolution 909, mój ulubiony utwór Daft Punk. W zasadzie najbardziej ulubiony utwór :-) 909, magiczne 909. Zaczęło się od klasycznego syntezatora Roland 909, stąd owy tytuł Daftów. Ale 909 to też Magurka!
O tak! Cholerna górka (zawsze daje w kość) ;) Wznosi się dokładnie na 909 m n.p.m. Podjazd opisany w bazie Michała Książkiewicza: - najbardziej stromy kilometr: 13,0% - max nachylenie na 100 metrach: 18% - max nachylenie na 50 metrach: 20%
Robi wrażenie. Sam podjazd z Wilkowic ma ok 4km. Stromo jest cały czas, a w kilku miejscach arcy-stromo. Sam wjazd zajął mi 35 min, pot lał się litrami (a na polu ok 19 stopni i pochmurno ;) Ale się udało! Całą zimę przygotowywałem się do sezonu, aby zdobyć w 100% tą górkę (wjechać bez zatrzymania) i dałem radę :)
Po prawie 3 tygodniach niejeżdżenia kondycja słabiutka, chociaż... ;) No właśnie na Przegibek od Bielska o 4 min dłużej niż rok temu (słabiutko) - ale to chyba kwestia rozkręcenia. Wjazd na Przegibek od Międzybrodzia poszedł szybko jak nigdy ;) Stąd średnia niemal identyczna jak rok temu w szczycie formy :-)
Jeden podjazd z listy odhaczony; kolejne podjazdy: * Przegibek + Targanice + Kocierz + (może Żar) + Przegibek * końcu wyremontowana Kubalonka + Salmopol :-)