Miało być piękne 38km po wioskach okalających Bielsko, ale awaria w pracy wymagała mojej ingerencji, więc czas uciekł. Szybka zmiana planów i wyszło Tour de Olszówka - oprócz dojazdu do Zapory w Wapienicy, krążyłem po Olszówce Górnej i Dolnej. Pod górkę, z górki i znów pod... ;)
Nadzwyczaj dobrze dziś się jeździło - mały ruch, pod koniec przyjemny chłód na zjazdach... I to samopoczucie. W końcu nie pamiętam kiedy ostatni raz przejechałem 1000km w jeden rok - chyba jeszcze w czasach szkolnych, z 10 lat temu :o Chociaż oczekiwanie na ten tysięczny "kaem" strasznie dłużyło drogę ;)
Kolejny milestone - 1500 do końca września, a później zobaczymy. Plan roczny 2000km chyba przepadł w momencie złamania ręki, chociaż kto wie... w myśl "nigdy nie mów nigdy" ;)
(chyba) Ulubiony podjazd w Beskidach - Przełęcz Przegibek (663 m n.p.m.).
Podjazd ten lubię, gdyż: * jest blisko domu (na szczyt nieco ponad 11km) * podjazd zajmuje mało czasu (około 30 minutowy) * jest względnie krótki (około 7.3 km) * max nachylenie 8% * średnie nachylenie - nieco ponad 4%
Sam podjazd jest łatwy, jedyny mankament to fatalny stan nawierzchni w czasie wspinania się na przełęcz. Na szczęście pas do zjazdu jest w lepszej kondycji.
Dziś poległem na drugim w sezonie podjeździe na Magurkę Wilkowicką. Ponad trzy tygodnie bez roweru jednak wpłynęło bardziej na kondycje niż myslałem wstępnie. No cóż, ręka też nie odzyskała pełnej sprawności jeszcze (nie wspominając o psychice po wypadku - dziś 2 albo 3 zdarzenia i ostre hamowanie, prewencyjnie). Ostatni km podprowadziłem rower na szczyt, słabo, ale lepsze to niż atak serca albo inna przygoda z finiszem na oiom :S 3km w terenie na szczycie Magurki - próba podjazdu na Czupel (933 m n.p.m.), najwyższy szczyt Beskidu Małego. Tylko do połowy drogi dojechaliśmy z tool'em, bo trochę było jednak za późno. Będzie inna okazja, będzie 2:1 dla webita ;)
Lekka przejażdżka, pierwsza po ponad 3-tygodniowej przerwie spowodowanej wypadkiem i złamaniem reki. W sumie to restart sezonu. Okazało się, że kondycja nie ta (a budowana całą wiosnę). Mam nadzieję, że się szybko odnowi. Póki co lewa ręka mocno asekurowana przez prawą. Teraz bio-odnowa ręki i zdobywanie dalszych km przede mną...
Po dwutygodniowej przerwie (maly remont, ogolnie znana zla sytuacja pogodowa na poludniu Polski i w koncu wyjazd na weekdend do Pragi) przyszedl w koncu czas (i okazja) do pokrecenia kilku km.
Dzis lekko, przewaznie na mokro (po deszczu), pod gorke i bez parcia na predkosc. Trzba bylo sie na nowo rozjezdzic - co oczywiste. Wybralem 3 lekkie podjazdy. Przy zjazdach za to trenowalem hamowanie na mokdym. Dodatkowo wyczucie sprzetu, gdyz nadal mam lekkie trudnosci z przyzwyczajeniem sie do "miekkiego widelca" w moim nowym rowerze (poprzedni nie byl amortyzowany).
Spełnienie marzeń... Pętla z Bielska-Białej przez Szczyrk, Wisłę i Ustroń. Dodatkowo wyjazd na Równicę (885 m n.p.m. / dojechaliśmy nad schronisko ~795 m n.p.m.).
Ze Szczyrku do Wisły przejazd przez Przełęcz Salmopolska (934 m n.p.m.). Stąd suma przewyższeń osiągnęła... uwaga, uwaga - 1 376 metrów.
Czwartkowy trip miał być wyprawą pętlą Szczyrk (Salmopol) - Wisła - Ustroń (Uphill Równica), ale że prognozy były nie za optymistyczne, nie pojechaliśmy.
Rano po obudzeniu okazało się, że w słońcu mamy >30 stopni, i że wcale chmur deszczowo-burzowych nie widać. Nie pozostało nic innego jak szybkie śniadanie (bez kawy :() i na rower. Jako że, była już niemal 11. a na popołudnie miałem inne plany, musiałem wybrać średnio długą trasę. Padło na Brenną. Dojazd wybrałem bocznymi ulicami (m.in. Jaworze). Trasa bardzo ciekawa, mało ruchliwe drogi (do czasu wyjechania na prostą do Brennej w Górkach Wielkich). Przejazd zaskoczył mnie w jednym miejscu, i to bardzo... Odcinek między Jaworzem a Górkami Wielkimi prowadzi przez starą, okropnie zniszczoną drogę przez las. Uznałem ją za terenową, gdyż większą część jechałem poza czymś co kiedyś było drogą - ubitym poboczem, omijając przy tym kałuże. Cóż za "skróty" i mały ruch, zawsze się płaci ;)
Ogólnie wypad bardzo udany. W miarę szybki przejazd (chociaż bez pośpiechu jechałem), obyło się też bez "przygody" a i SPD spisały się wyśmienicie (moja druga jazda z tym systemem).
Spokojne niespełna 15km, podczas których testowałem nowy zakup do mojego bike'a - system SPD. Działa fajnie, chociaż za wczas żeby oceniać korzyści. Wpinać i wypinać się dość szybko "nauczyłem". Raptem po niespełna 10 prób przy ścianie i jazda na pierwszy trip. Zawczasu się pochwaliłem, że żadnej gleby nie było... otóż przy powrocie, tak jakoś fajnie stanęło mi się na czerwonym świetle, że aż... na bok się niemal wywaliłem, ale zdążyłem się wypiąć dosłownie w ostatniej chwili i podarłem nogą i ręką. Na szczęście bez kontuzji się obyło przy tej "chwili zapomnienia" :-)
Większy test będzie mam nadzieje w czwartek (jak pogoda dopisze). Planujemy duży trip z toolem.
Niedzielny, późny, wypad znów na północ od Bielska. Tym razem w kierunku Czechowic-Dziedzic. Wyjazd z Bielska w stronę Mazańcowic i Ligoty (droga znana z wcześniejszego wypadu nad Jezioro Goczałkowickie). W Ligocie zgodnie ze wskazaniami znaków - skręcamy w prawo do Czechowic-Dziedzic. Po kilku kilometrach dojeżdżamy do krzyżówki z krajową "jedynką" (Cieszyn-Gdańsk). Na "zielonym" przecinamy jedynkę i jedziemy do centrum (jak informują znaki) Czechowic. Stamtąd kierujemy się na rondzie na Bestwinę, skąd przez Komorowice wracamy do centrum Bielska-Białej.
Trasa bardzo fajna - lekkie podjazdy (suma przewyższeń tylko 194 metry) i względnie mały ruch. Stan nawierzchni oceniłbym na 7.5/10, wiec jest OK ;-)
Sobotnie popołudnie upłynęło pod znakiem przejażdżki w okolice moich rodzinnych stron. Planowałem pętlę aż do Oświęcimia, ale pogoda bardzo niepewna (duże zachmurzenie) zmusiło mnie do skrócenia wypadu na północ od Bielska-Białej.
Pętla Bielsko-Biała - Dankowice - Jawiszowice - Wilamowice - Bielsko-Biała, jest dość fajną trasą, chociaż ruch samochodowy dość spory, a za Wilamowicami (aż do Bielska) droga w tragicznym stanie.
Udało mi się przejechać trasę z najwyższą średnią odkąd moja pamięć sięga - 25,78 km/h! Dodatkowo w tym roku przejechałem już "szatański" dystans - ponad 666 km :P