Mój klasyk - Jaworze Nałęże. Jechało się super, średnia myślałem, że będzie rekordowa. A tu bęc. "Tylko" nieco ponad 25km/h :P
Powrót po 20:00, nieco chłodno już :(
Na deser, zdjęcie z Sylwestrem Szmydem przed startem do 6. etapu Tour de Pologne, chociaż nie wiem czy jest się czym chwalić... Zapowiadał wiele (walkę o zwycięstwo), wyszło nic. Dokładnie tak samo jak na Tour de France (zapowiadał walkę o koszulkę najlepszego górala - wygrał tylko jedną premię górską). Ja rozumie, że można mieć w nogach trudy Giro d'Italia, ale nie opowiadajmy nie wiadomo czego później.
PS za rok na miejscu Lang Team szykowałbym trasę z czasówką. Niech się Jarek Marycz z Saxo Banku pokaże ;)
Miał być wyjazd na Magurkę, ale było późno, a kolega z korpo mhylinksi dziś zagadał, że coś mało jeżdżę po górach - to wymyśliłem wypad na Kozią Górę. Sam podjazd jest w miarę szybki - niecałe 20 min z Błoni.
Wcześniej zaliczyłem podjazd pod kolejkę na Szyndzielnię wzdłuż całej Armii Krajowej. Tu jechało się dobrze (jeszcze). Później powrót i zjazd do Olszówki, stamtąd na Błonie przez las. Tu też było dobrze.
Źle się jechało na Kozią. Bardzo źle. Kamienie, żwir, eh.... na domiar wszystkiego chwila nieuwagi i musiałem się wypiąć z spd. Na ostrym i stromym zakręcie, z najlżejszym przełożeniem.... I za cholerę nie szło ruszyć. Trzeba było podprowadzić sprzęt 5m wyżej... wstyd normalnie, no!
Umocniłem się w przekonaniu, że mtb jest nie dla mnie, i że zdecydowanie wolę szosowe podjazdy...
Teraz trzeba będzie polować na jakąś okazję posezonową i w końcu kupić szosówkę... ;)
Szybki wypad do Jaworza Nałęża. Mój klasyk. Rekordowe tempo - drugi raz w tym sezonie (i w ogóle) średnia przekroczyła 27 km/h. Pewnie dlatego, że było już lekko późno, a małą Oliwkę trzeba było dziś wykąpać po 20, więc lekko mówiąc dawałem z siebie jakieś 90% mocy :D
Jechało się super, ale przypomniałem sobie czemu nie lubię jeździć wieczorami... Otóż, moi mili, ilość muszek na moim stroju osiągnęła nieskończoność. Chyba ;)
Do pracy, a z pracy do Korala bo cos mi zaczelo w piatek strzelac w korbie/suporcie. Dlatego tez, posrednio, w weekend odpuscilem wojaze.
Pod koralem wyprzedzil mnie jakis ty. Nie wiedzial chyba, ze ze mna lepiej nie zadzierac ;) Na domiar wszystkiego, on sie "zmiescil" na zielonym swietle w gore, na Karpacka, a ja utknalem na czerwonym. Mial, kolarz jeden, z 200m przewagi nade mna (a jest pod gorke nieco - do 2-5% nachylenie). Ale jakies 200m dalej byl juz moj ;)
Ot takie dowartosciowanie sie po pracy :D
PS to chyba wczorajszy finisz Andy Schlecka na Tour de France spowodowal we mnie taka potrzebe przycisniecia pod gorke ;)
Dzięki jeremiksowi wiedziałem, że da się zjechać z Kocierza do Łękawicy.
Pętla mocno po górkach. Pierwotnie w zamyśle (rok temu już) miał być w drodze powrotnej podjazd na Żar. Ale byłem tam we wtorek, więc dziś spasowałem.
Tempo super. Średnia 21.85 na MTB to całkiem niezły wynik, biorąc pod uwagę, że jak o 10:20 wyjeżdżałem z domu na termometrze w słońcu miałem 34 st., a na Kocierz wgramoliłem się w samo południe.
Kryzys. Krótki kryzys złapał mnie na podjeździe na Przegibek (powrót) i na kilkaset metrów zrzuciłem na małą tarczę z przodu, a prędkość spadła do ok. 8km/h. Szybko się jednak pozbierałem, odpocząłem na dużej kadencji z małym obciążeniem, i pojechałem żwawo dalej ;)
(Mocno subiektywne) oceny. Przegibek od Bielska - trudność 3/5 (za długość podjazdu) Targanice z Porąbki - 4/5 (za stromiznę - chyba tak samo ciężką jak na Magurce Wilkowickiej) Kocierz od Targanic - 4/5 (niby 8% ma nachylenia, ale ciągnął się strasznie długo ten podjazd) Przegibek od Międzybrodzia - 3/5 (za długość).