Wpisy archiwalne w kategorii

75-100 km

Dystans całkowity:1990.25 km (w terenie 26.50 km; 1.33%)
Czas w ruchu:86:09
Średnia prędkość:23.10 km/h
Maksymalna prędkość:66.00 km/h
Suma podjazdów:26621 m
Maks. tętno maksymalne:185 (97 %)
Maks. tętno średnie:160 (84 %)
Suma kalorii:40251 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:82.93 km i 3h 35m
Więcej statystyk

Oświęcim

Sobota, 29 września 2012 · Komentarze(4)
Kategoria 75-100 km, wycieczka
W rodzinne strony. Do Oświęcimia na prażone, nie wiedzieć czemu zwane duszonkami na Śląsku Cieszyńskim (wrr co za durna nazwa!!).

Poza tym ostatni wyjazd nie należał do udanych (burza + ulewa). Trzeba było to zmienić!

Widok na Beskidy © webit


Do Oświęcimia standardowo pojechałem przez Bestwinę, Dankowice i Brzeszcze. Dojechałem ze średnią 29,6 i śr. tętnem 142 bpm. To jest pierwsza strefa treningowa jeszcze! WOW!! Niebywałe! Poprzednie wyjazdy 159 (2011) i 158 (lipiec 2012).

Jesienne ostatki © webit


Z Oświęcimia do Bielska jechało się już ciężej. Nie to, że już chłodniej (22-20 stopni a chłodno!) ale jakoś tak ogólnie. Tempo było, ale odczucie zmęczenia większe.
Do tego pewnie odwodnienie - przez kilka godzin w Oświęcimiu wypiłem tylko dwie szklanki wody. To za mało :(

My bike © webit


No ale w Bielsku w Komorowicach wyprzdził mnie gostek na szosówce. Troche odjechał, ale nie dałem za wygraną. Dojechałem go i siadłem na kole na ok 200-300m. Dałem zmianę ale on siedział mi na kole kolejne 1000m. W końcu przyśpieszyłem i zgubiłem natręta ;)



Śr. tętno wycieczki - 146 czyli strefa 2,2. SUPER!

Praca & Równica

Czwartek, 23 sierpnia 2012 · Komentarze(4)
Rano do pracy a później zarezerwowałem sobie popołudnie na rower. Najpierw myślałem objechać Jez. Goczałkowickie, ale ileż można... już 3 albo 4 razy w tym roku tam jechałem. Trasa szybka, bo płaska, ponad 70km. Jest ok, ale trzeba było mi czegoś więcej...

Wymyśliłem rano Równicę. Byłem tam w tym sezonie tylko raz. Podjazd jest super, bardzo go lubię, więc trzeba było skorzystać z okazji ;)

Dojazd z Jaworza przez Świętoszówkę, Brenną i Lipowiec do podnóża Równicy w Ustroniu zajął mi równą godzinę. Kolejne 23 min wtoczenie się na górę. Tam jedno zdjęcie, bo aplikacja do robienia panoram zwiesiła mi smartphone'a. Niestety :(

Zjazd i powrót tą samą drogą z tym, że od Świętoszówki cały czas jechałem ul Cieszyńską aż do os. Beskidzkiego. Dobrze, że miałem światełka, bo tuż przed/po dwudziestej robiło się już bardzo ponuro...

W domu szybka kąpiel, talerz ryżu, położenie Oliwii do łóżka i browar, który siadł aż miło po tych 85 km ;)

PS wczoraj pisałem, że Alberto jest the best...

Do pracy. Z pracy wokół Jez. Goczałkowickiego

Wtorek, 19 czerwca 2012 · Komentarze(1)
Jako że weekend znów odpadnie, we wtorek po pracy pojechałem po raz trzeci w tym roku wokół Jeziora Goczałkowickiego. Trasa przyjemna, raczej prosta z kilkoma pagórkami. Za to na koniec zawsze pod górę do Bielska.

Jezioro Goczałkowickie © webit


Jechało się przednio. Żeby nie powiedzieć super. Kilka odcinków mierzyłem Garminem i tak:
* między Jasienicą a Strumieniem (19km) - średnia 30,7 km/h
* Strumień - Zapora w Goczałkowicach (18km) - 29,7 km/h

WOW! Finalnie średnia wyszła wczoraj 27,6 km/h.....



PS spostrzeżenie takie, jadąc wczoraj 36-37 km/h z kadencją 85 rpm nie czułem się za fajnie, wolę kadencje z przedziału 87-95 rpm ;)

Do pracy. Z pracy wokół Jez. Goczałkowickiego

Czwartek, 24 maja 2012 · Komentarze(0)
Wietrznie, ale cudownie :)

Jezioro Goczałkowickie © webit


Rankiem do pracy, a po pracy do Jasienicy, przez Rudzicę dojechałem do Chybia. A tam kończyli remont przejazdu kolejowego, ale udało się przjechać po nowiutkim asfalcie. Idealnie równo położony w stosunku do płyt betonowych między szynami. Majstersztyk!

Las w Goczałkowicach © webit


Po 45 min od wyjazdu melduję się w Strumieniu. Tu, standardowo, pierwszy postój. Dosłownie minutka, zjeść batona i w drogę... pod wiatr... Całą drogę do Łąki przed Pszczyną jechałem otwartym terenem pod wiatr. Z Łąki przez pola, na skrót, co by nie pchać się do Pszczyny zajeżdżam do Goczałkowic na zaporę.

Na zaporze w Goczałkowicach © webit


Tu dłuższy odpoczynek (5 min :D) i jazda do domu. Jechało się super. Po drodze dojechałem jakiś traktor i później go wyprzedziłem, to już druga taka akcja w ostatnim czasie. Poprzednio jakieś auto wyprzedziłem bo się ciągnęło 40km/h. Opony dają radę, przyśpieszenie na prostej do ponad 50km/h nie jest problemem!

Pętla Beskidzka: Ustron - Wisła (Kubalonka) - Szczyrk

Niedziela, 6 listopada 2011 · Komentarze(3)
Ostatni taki wypad w tym roku.

Piękna pogoda, trzeba było korzystać!
W pewnym momencie termometr pokazywał ponad 20°C.

Beskidy (w drodze na Przeł. Kubalonka) © webit


Na podjazdach ciepło, na szczycie ubieranie bluzki z długim rękawkiem i kamizelki. Zjazd - rozbieranie. Te czynności mnie dobijały, ale nie ma co (a) marznąć, (b) przegrzewać się ;)

Droga na Kubalonkę z Wisły © webit


Czasy podjazdów mizerne - wczorajszy wypad zużył niemal całą moc z nóg.
Na Salmopol wjazd to była istna męczarnia. Dawno tak nie "umierałem" na podjeździe...

Ale i tak jestem zadowolony z wyjazdu :-)

PS jeszcze kilka wyjazdów i rower odstawiam do 2012

Wokół Jez. Goczalkowickiego (2011.3)

Sobota, 29 października 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 75-100 km, wycieczka
Coroczna pętla na zakończenie sezonu (na to wychodzi ;)
Rok temu niemal w tym samym dniu, a było cieplej...

Dziś jechało się super, chociaż nieco chłodno (cały czas 12°C), ale przynajmniej bezwietrznie. Dobrze, że już droga (most) w Rudzicy jest przejezdny - szybko udało się z Jasienicy dojechać do Strumienia. Tam mała przerwa - jak zawsze strefa bufetowa. I jazda dalej do Goczałkowic. Chciałem skrótem z ominięciem Pszczyny, ale jakoś wyszło, że pojechałem pełną wersję.

Na Zaporze 2 zdjęcia i szybko (ale ciężko) do domu. Widoków dziś nie było, pogoda do bani...

Jez. Goczałkowickie z zapory © webit


Ciężko, bo po pierwsze noga już nie podaje od około miesiąca, po drugie zawsze ten powrót mnie "zabija" (dlatego nie lubię jechać pętli od tej strony).


Widok na Beskidy z Zapory w Goczałkowicach © webit


To już chyba ostatni taki długi wypad w tym roku, a raczej na pewno. Zostaną teraz szybkie, krótkie wypady...

Przegibek, Targanice, Kocierz, Żar, Przegibek

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · Komentarze(12)
Na Kocierz to już chyba wszyscy znajomi w tym sezonie pojechali (jeremiks, tool i k4r3l). Nie mogło mnie zabraknąć w tym zacnym towarzystwie ;)

Początkowo jechało się super, szybko, mocno, ale bez wysiłku. Na Przegibek od stacji w Straconce wjechałem w 29:10. W Porąbce byłem po godzinie. Kolejne 25 min i jestem na Przełęczy Beskidek (zdaje się, że tak się nazywa ten podjazd w Targanicach). Później pozostał Kocierz. Oj ciągnął się straszne, ale jechało się względnie fajnie/szybko. Czasu niestety (tego i kolejnych) już nie pamiętam. Wiem, że na Kocierzu byłem po niespełna dwóch godzinach jazdy.

Po Kocierzu, będąc w Oczkowie zadecydowałem uderzyć jeszcze na Żar, czyli machnąć trasę o jakiej kiedyś z ww. kolegą tool, rozmawiałem.

Tylko, że to był błąd. WIELKI BŁĄD.

Już dojeżdżając do parkingu dla samochodów (ok 1400m podjazdu - jeszcze jakże lekkiego) czułem, że będzie ciężko, że będzie katastrofa. Paliwa w mięśniach zabrakło. Co prawda miałem jeden żel wysoko węglowodanowy, ale postanowiłem zostawić go na później. Sam podjazd się dłużył, i zdecydowanie wolniej poszedł niż przed rokiem.

Powrót przez Przegibek był katastrofą. Niemal 3/4 na małej tarczy, prędkość ok 7 km/h. Straszy ból mięśni prawego uda. Do tego takie rozgoryczenie, że już miałem zejść i prowadzić rower - widać siadła też strona psychiczna. I gdyby nie to, że na 15:00 musiałem być w domu, pewnie bym tak zrobił... No ale udało się jakoś wjechać i zjechać, doczołgać na os. Karpackie i pod domem byłem równo 15:02 ;)

Ogólnie mimo braku sił, przecenienia siebie (myślałem, że jak 2 tyg. temu Hrobacza poszła tak łatwo, to wszystko już tak będzie szło), jestem cholernie zadowolony.

Przejechałem coś co wydawało mi się mało możliwe ;) Ponad 1700 w pionie(!!), 5 podjazdów stromych, ze średnią 20km/h... na rowerze mtb - ładnie.

Trasa wyglądała tak:



PS odpoczywając od roweru, bo chyba nie prędko pojeżdżę, rozkoszuję się myślą o moim nowym cacku Garminie 605, które wygrałem w konkursie wody Żywiec Zdrój i hipermarketów Real. Czekam aż przyjdzie kurier, myślę, że może w tym tygodniu ;)

PS2 zdjęć dziś nie ma, bo nie było czasu ;)

Wokół Jez. Goczalkowickiego (2010.2)

Sobota, 30 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 75-100 km, wycieczka
Opis z braku czasu dziś wyjątkowo krótki...

Jechało się super, w Strumieniu temp. spadła z 10 do chyba 5-7 st. i nieco zmarzłem. Powrót od Zapory w Goczałkowicach (20km) pod wiatr i w słońcu (temp. jakieś 27st). Ledwo te 20km dało się jechać 20-22km :)



PS to chyba już koniec sezonu dla mnie. Stawiam teraz na bieganie ;)
PS2 coś za dobrze wyczyściłem w czwartek łańcuch i podwójne smarowanie nic nie daje - nadal piszczy ;)

Równica

Niedziela, 24 października 2010 · Komentarze(12)
Zaplanowałem sobie ten wypad dokładnie tydzień temu. Wtedy było trochę za zimno na przejechanie niemal 80km (4 stopnie).

Dziś wiało. Oj nie słabo wiało w Beskidach. Wyjechałem po 10, żeby zdążyć na 14. I niemal się udało (przestrzeliłem o jakieś 3 min). O 10 wiało tak mocno, że jadąc z Bielska do Jaworza walczyłem z myślami o zawróceniu do domu - parę razy o mało nie zdmuchnęło mnie z drogi, a to do rowu, a to na lewy pas ruchu.

Na szczęście w Górkach trochę się uspokoiło. Za to most zamknęli i musiałem objazdem pojechać, co kosztowało mnie jakieś dodatkowe 5 min. Później nieco pokręciłem trasę (znaczy wydłużyłem nieco przez przypadek). I do Ustronia zajechełem o jakiś 5km dalej. (Dobrze, że miałem mapę ze sobą - przydała się chyba 2 albo i 3 razy).

Podjazd na Równicę (885 m n.p.m.) zakończyłem przy schronisku usytuowanym na wysokości 785 m n.p.m.
Dokładnie tam, gdzie była usytuowana meta 5. etapu tegorocznego Tour de Pologne. Etapu, który jak się okazało rozstrzygnął cały wyścig.

Podjazd super. Raczej lekki. Porównałbym go do Przegibka, chociaż jest nieco stromiej, to jedzie się porównywalnie...

Akcja na Równicy. Na 4km przed szczytem, minąłem jakiegoś bikera. Ten siadł mi na kole i tak się ciągnął (łobuz jeden) aż do 200m przed szczytem. Po drodze próbowałem atakować raz, ale nie udało się. Za to on 200m przed szczytem zaatakował. Ja pierwotnie odpuściłem, by po chwili pojechać kontrę. Udało się kilkanaście metrów, po czym znów mnie śmignął na wypłaszczeniu.
Odpuściłem. Nie, że nie miałem sił. Po prostu wiedziałem, jaki będzie powrót (pełno pagórków, które i tak mnie wymęczyły okropnie). Trochę teraz żałuję, ale nie chciałem ani się przeziębić, ani wyżyłować na maksa. Cóż... to pierwszy raz od chyba lipca jak ktoś mnie wyprzedził. Ot musiał kiedyś nastąpić ten dzień ;)

Ogólnie jestem bardzo zadowolony. Że też wcześniej w tym roku jakoś odpuściłem Równicę. Ot teraz będzie miała stałe miejsce w moim corocznym kalendarzu ;)

Przegibek, Kocierz, Targanice, Przegibek

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · Komentarze(5)
Odwotna wersja trasy z 9. lipca.

Temperatura dziś, jak i zachmurzenie, nie dawały jasnego obrazu - jak się należy ubrać. No i trochę przesadziłem - koszulka z dł. rękawem + spodenki 3/4 to za dużo. Spodenki jeszcze ok, ale bluzka... Chociaż momentami przydawał się długi rękawek... Wniosek - trzeba kupić rękawki (ot, wydatków rowerowych nigdy dość :P)

Jechało się okropnie ciężko ;(
Niestety noga kręciła się jakby nie mogła :(
To chyba zasługa przejechanych jakiś 120 km w ciągu ostatniego miesiąca, z czego większość to trasy do-z pracy (po 5km, gdzie nie ma jak depnąć, żeby nie siedzieć później przepoconym :(
Na dodatek wczoraj pocisnąłem nieco do Jaworza (śr. tylko 25.4 km/h, ale zmęczenie zostało - bo wypad był po 19:00, a dziś wyruszyłem po 9:30).

Kryzys (największy od zeszłorocznego maja!) dopadł mnie na 4. podjeździe - na Przegibek od Międzybrodzia. Chyba 70% podjazdu przejechałem na najmniejszej tarczy! Straszne. No ale może uda się jeszcze odbudować formę - Orle Gniazdo i Kubalonka czekają ;)

Samopoczucie, oprócz mega zmęczenia, zajechania nóg + obolałego tyłka - super.
To bezsprzecznie najtrudniejsza trasa jaką miałem okazję przejechać (niezależnie od której strony jechałem).
Podjazd od Łękawicy na Kocierz - zgodnie z zapowiedziami kolegów z bS - łatwiejszy niż od strony Andrychowa. Za to zjazd (po gładkim asfalcie) super!