Wpisy archiwalne w kategorii

50-75 km

Dystans całkowity:2886.68 km (w terenie 23.50 km; 0.81%)
Czas w ruchu:122:29
Średnia prędkość:23.57 km/h
Maksymalna prędkość:69.30 km/h
Suma podjazdów:38878 m
Maks. tętno maksymalne:192 (101 %)
Maks. tętno średnie:169 (88 %)
Suma kalorii:50441 kcal
Liczba aktywności:49
Średnio na aktywność:58.91 km i 2h 29m
Więcej statystyk

Salmopol (934 m n.p.m.)

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Ha! No i się udało.
Do roboty rano, pierwszy raz ze średnią ponad 21 km/h (a w zasadzie niemal 22 km/h .... wow!).

Półmetek: 5.10 km / 21.65 km/h śr. / 14:24 czas / 46.0 vmax / 11 st. C

Po pracy miał być Salmopol lub Orle Gniazdo (oba w Szczyrku) - w zależności jak noga będzie kręcić. A kręciła dobrze, zatem padło na Przełęcz Salmopolską (934 m n.p.m.), czyli niecałe 14km podjazdu od Buczkowic.

Profil podjazdu od Buczkowic:


Chciałem też ukończyć jeden z celów na 2011 (tam i z powrotem poniżej 2. godzin), ale jechałem z pracy - więc wynik jest wypaczony. Co cieszy to to, że na pewno o ok 4 min poprawiłem najlepszy czas (ale jest to estymowane 'na oko', więc trzeba będzie sprawdzić kiedyś czas z domu).

Podjazd od ronda w Buczkowicach zajął mi dokładnie 50:34. Nieźle, zważywszy, że miałem plecak z ciuchami "cywilnymi" wewnątrz + jakimiś tam pierdołkami ;)

Kilka zdjęć:
Salmopol (934 m n.p.m.) widok na Magurę i Klimczok © webit


Zajazd Biały Krzyż na Przeł. Salmopolskiej © webit


Na Przeł. Salmopolskiej po raz pierwszy w 2011 ;) © webit


Całkowity czas (z pracy) na Salmopol i do domu - 2:02:11 (WOW!). No i średnia najwyższa w tym sezonie - ponad 25 km/h (WOW!).

Jest dobrze - to widać, (słychać?) i czuć ;)

Znowu rekordowy czas na Przełęcz Salmopolską

Niedziela, 10 października 2010 · Komentarze(4)
Znów (po raz drugi w tym roku) udało się poprawić czas przejazdu na Przełęcz Salmopolską, zwaną też (błędnie) Białym Krzyżem ;)

I znów, pobijając czas przejazdu - nowy rekord z domu (tam i z powrotem) 2:09:18 - jechałem bez ciśnienia. Miał być, chyba, ostatni wypad w tym roku. Niestety, prognozy na koniec przyszłego tygodnia mówią nawet o deszczu ze śniegiem...

Jechało się super. Ocieplacze na buty spd w końcu pozwoliły utrzymać odpowiednią temperaturę stóp, a jak wyjeżdżałem z domu było ok 10 stopni.
Sam wjazd na przełęcz lekko mnie zgrzał, w końcu trzeba pokręcić sporo pod górę. Dobrze, że w plecaku miałem wiatrówkę, bo bym zamarzł chyba na zjeździe ;)
Wracając miałem cały czas wiatr w twarz (do ronda w Buczkowicach), więc prędkości na tym odcinku ledwo utrzymywała się w okolicach 35km/h (a tam przeważnie jeżdżę grubo ponad 40km/h).

Czas wjazdu na Salmopol:
- z domu: 1:23h
- od ronda w Buczkowicach: 0:50h

Szczyrk (Salmopol & Orle Gniazdo)

Piątek, 20 sierpnia 2010 · Komentarze(4)
Planowana od rana, albo i wczoraj. Ostatnia trasa tych wakacji (bo już jutro biorę moje dziewczyny nad morze, ot żeby mała pooddychała jodem trochę).

W każdym razie, szybko się zebrałem ok godz. 17, zaraz po powrocie do domu z badania bioderek małej (wszystko ok, więc radocha już jedna była :D).

Anyway... dojeżdżam do skrzyżowania pod Gemini i spotykam Wojtka. Szybko zdecydował, że przejedzie się ze mną. Fajnie, bo we dwójkę zawsze raźniej. I tak do Bystrej całą drogę przegadaliśmy. Później do podnóża podjazdu pod Salmopol dawaliśmy sobie zmiany i jakoś się (szybko nawet) dotoczyliśmy ;) Na podjeździe i szczycie znów przeprowadziliśmy konwersację na tematy bliższe dwóm kółkom ;)

Zjazd to (standardowo już) moja słaba strona, więc feels3 pognał, że hej. Dojechałem do niego przy wjeździe do "cywilizowanej części" Szczyrku.

Podjazd na Orle od strony Salmopolu.
Asfalt cacy (funkiel nówka, jak mawiają). Długość, wg mapy 800m. Nachylenie - zobaczcie sami:

(wg mnie nie wymaga komentarza).
Podjeżdżało się super - myślałem, że będzie gorzej.

Teraz kilka dni przerwy, a później trzeba będzie budować trzeci szczyt formy, bo mam nadzieję, że z Wojtkiem zabiorę się na Skrzyczne... ;)

Żar w żar

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · Komentarze(7)
Miał być wyjazd na Żar (761 m n.p.m.) i był. W żar lejący się z nieba (niemal, bo jak wychodziłem z domu o 16 na termometrze w cieniu miałem 29 st.)

Jechało się super. Czasy podjazdów:
* Przegibek z Bielska - ok. 28 min (cały na 32. - super ;))
* Żar od rozwidlenia na dole (Żar / Tresna) - ok. 38 min (częściowo na 22.)
* Przegibek z Międzybrodzia - ok. 31 min (ok 25% na 22.)

Dziś kryzysów nie było, a na dodatek znów poprawiłem czas przejazdu (byłem z powrotem pod Gemini szybciej o 30 sekund niż ostatnio). Ale to pewnie zasługa gościa na szosówce zjeżdżającego przede mną. Ot motywował mnie żeby "wydajniej zjeżdżać" ;)

Plan na ten rok zrealizowany - założyłem sobie przejechanie 1000km (tylko tyle, ze względów rodzinnych - mała Oliwka potrzebuje taty ;)
Natomiast myślałem, że zmieszczę się w 200km w ciągu 6 dni wliczając 8 podjazdów (2x Przegibek z Bielska, 2x Przegibek z Międzybrodzia, Kocierz z Żywca, Targanice z Andrychowa i Żar). No niestety zabrakło niecałe 4km - wyszło 196,33 km i 3120m przewyższenia, ze średnią 22 km/h. Prawie jak etap na jakimś tourze (szkoda tylko, że rozbity na kilka dni :P)

Tylko Żar. Rekordowy Żar.

Wtorek, 6 lipca 2010 · Komentarze(4)
chociaż żar wcale specjalnie nie lał się z nieba...

Miała być pętla Bielsko-Przegibek-Targanice-Kocierz-Żar-Przegibek-Bielsko, ale nici z niej wszyły (drugi sezon z rzedu). Wczoraj pogoda była bardzo niepewna, co zaowocało nawałnicą około 15-16.
Dziś, z kolei, rano wyczytałem u jeremiksa, że nie przejezdna jest droga z Kocierza w stronę Żywca. Zrezygnowałem - nie chce się męczyć jadąc po dziurach, a właśnie ponoć z tego powodu zamknięta (po powodzi). A rok temu, no cóż - rękę złamałem. Więc poczekać pewnie będzie trzeba kolejne 365 dni ;)

Wybrałem zatem opcję "light 0%" :D Bielsko - Przegibek - Żar - Przegibek -Bielsko. W sumie planowałem ją w długi majowy weekend, ale wtedy pogoda nie pozwoliła na wojaże.
Dziś zresztą też nie za ciekawie było rano, bardzo się pochmurzyło nad właśnie tamtymi rejonami. Zaryzykowałem - opłaciło się.

Podjazd pod Przegibek, ciężko. W zasadzie czasowo super - znów coś koło 28:30, ale nogi kręciły się okropnie ociężale. Tak, że momentami myślałem, jak ja wrócę ;)

Po zjeździe już było lepiej. Może to zasługa słońca, które pojawiło się w momencie jak dojeżdżałem do głównej drogi w Międzybrodziu Bialskim.
Słonko towarzyszyło mi cały podjazd na Żar (761 m n.p.m.).
Sam podjazd nie jest jakoś ciężki, ale ciągnie się niesłychanie ;) Chyba tylko w 2. miejscach zrzuciłem na najmniejszą zębatkę z przodu, by dać na chwilę odpocząć mięśni (zmniejszyłem obciążenie kosztem większej kadencji).

Na górze kilka zdjęć zrobiłem, wykonałem też telefon do żony po info jak sytuacja meteo w Bielsku. Okazało się, że "bardzo się chmurzy" więc stwierdziłem - trzeba się brać ;)

Zjazd spokojny (nie lubię szybko zjeżdżać, mam kilka złych wspomnień, najważniejsze że najtragiczniejsze z nich - związane właśnie z Żarem - nie dotyczy bezpośrednio mnie). Z Czernichowa szybko do Międzybrodzia B. i odbicie na Przegibek. I tu niespodzianka (kurza twarz). Wiatr w czoło :o
Ale się jakoś zmobilizowałam, poprawiłem na siodełku, zmieniłem przełożenie i jazda do domu.

I teraz najważniejsze. Pod Gemini w Bielsku byłem po równych 2:42, co jest niemal równe z tempem feels3. Niestety do domu dojechałem 9 min później, bo musiałem podskoczyć do żony, spacerującej z naszym maleństwem, po klucze od mieszkania - więc trasa była nadrobiona jakieś 2-3km.
Czyli tempo niesamowite, zważywszy że wcale nie cisnąłem do przodu jakoś specjalnie, myśląc, że do Beskidu Małego zawitam jeszcze w tym tygodniu (Traganice i Kocierz czekają, a dziś czasu na nie już nie było).

Na koniec bonus. Rok tą podobną trasę przejechaliśmy z kolegą w 3:28. W tym roku przejechałem ją solo niecałe 37 min szybciej! Kosmos!

Wokół Jez. Goczalkowickiego (2010)

Piątek, 2 lipca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria 50-75 km, wycieczka
Nie wiem od czego zacząć - tyle do opisania.

OK od najmniej przyjemnego może - dziś odliczając godziny do tygodniowego urlopu, który zaczynam w poniedziałek (a właściwie już zacząłem), zdałem sobie sprawę że mija dziś dokładnie rok od mojego wypadku, w którym ucierpiała ręka lewa (złamana została, dla ścisłości). Wnioski wyciągnąłem - jeżdżę ostrożniej (zero zaufania dla innych uczestników ruchu), ale też jeżdżę szybciej...

Na zaporze w Goczałkowicach © webit


Dzisiejszy wypad, trasa wokół Jeziora Goczałkowickiego, miał być kolejnym sprawdzianem - poprzedni rok vs obecny.
I po raz kolejny jestem w domu szybciej, zaczęło się miesiąc temu od pobicia czasu na Salmopol i z powrotem. Następnie, nie tak daleko wstecz, we wtorek na dystansie 60km osiągnąłem rekordową średnią - ponad 26km/h.

Most na Wiśle w Strumieniu © webit


Dziś ustanowiłem kolejny rekord (śmiem przypuszczać, że już nigdy nie pojadę szybciej niż dziś...). 72 km pokonałem, ze średnią 27.87 km/h. Ta wycieczka będzie już zawsze odniesieniem, jak za młodu jeździłem ;) I to wszystko na rowerze MTB z kołami 2.1".
Co mnie cieszy dodatkowo, jeden ze znajomych na bS, przejechał podobną trasę na szosówce ze średnia 27.14. Może warunki nie były inne, ale możliwości osiągania prędkości na MTB i szosówce są całkiem inne.

Wisła u wejścia do Jez. Goczalkowickiego © webit


Sama trasa super. Jechało się rewelacyjnie, chociaż niemal cały czas pod wiatr (jak to możliwe?!) Średnią po dojechaniu na zaporę (przez Mazańcowice) była oszałamiająca - grubo ponad 29km/h - a muszę przyznać, że się oszczędzałem "na później".

Od 40-50km jakiś klient siadł mi na kole i wykorzystywał perfidnie osłonę przeciw wiatrową, ale nie szło go zgubić. Jazda z prędkością ponad 33km/h trochę mnie zmęczyła i jak odbił w bok, ja pojechałem dalej prosto - przez Rudzicę do Jasienicy. Nie przejechałem 500m, jak nagle prędkość mi "spadła" do 13km/h. Okrzyknąłem to na szybko, największym kryzysem jaki miałem "w karierze".
Okazało się później, że nie zauważyłem iż zaczął się jeden z podjazdów (widać na profilu poniżej ok 50km), podjazdów które się mnożyły jak grzyby po deszczu aż do Jasienicy. Po prostu w ferworze walki (próby zgubienia intruza) przegapiłem/nie zauważyłem punktów odniesienia i wydało mi się, że jestem dalej na płaskim :D

Na zaporze w Goczałkowicach © webit


Owe górki tak mnie zmęczyły, że chciałem skrócić nieco powrót do domu (o jakieś 5km i kilka podjazdów). Ale wtedy przypomniało mi się co powiedział kiedyś Lance Armstrong - Ból trwa tylko chwilę, rezygnacja pozostaje na zawsze.
Nie zrezygnowałem, i wiem że jakbym wymiękł nie darowałbym sobie tego ;)

Trasa:

Wokół zachodniej części Beskidu Małego (edycja 2010)

Wtorek, 29 czerwca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria 50-75 km, wycieczka
Zaplanowana (zaproponowana) przez kolegę z pracy wycieczka (jego chyba ulubiona trasa), wokół zachodniej części Beskidu Małego.

Dla mnie to taka edycja 2010 tejże wyprawy, bo rok temu we wrześniu przejechałem ją w podobnym wariancie.

Start honorowy.
Wyruszyliśmy chyba ok 15:50 spod Gemini w Bielsku-Białej. Najpierw lekko, leniwie, aż do końca ścieżki rowerowej tuż przed Bystrą. Oscara temu, kto tak zaprojektował tą ścieżkę, że co 10m jest zjazd/podjazd na 20 cm koło Błoni. No po prostu gorzej niż śpiący policjant (czy jak się to zwie). Anyway...

Ostry start.
Piekiełko w Bystrej było pierwszym sprawdzianem, tu pojechaliśmy niemal równo, chociaż w odstępie ok 100m. (no dobra jeden jedyny raz dziś kolega pod górkę mi uciekł :P)
Od Buczkowic do Grodzisk kolega zrobił sobie nade mną przewagę do około 300m. Cóż, nowa trasa dla mnie, dużo zakrętów. Nie mój klimat (o tym dalej). Następnie zjechaliśmy przez Kalną do Żywieckiej (a przynajmniej krajowej 69.) Tą piekielnie ruchliwą drogą na szczęście jechaliśmy tylko około jednego km.

Etap.
Następnie odbicie do Tresnej i przez Międzybrodzie, Kobiernice i Kozy aż do Bielska-Białej. Tu z kolei krajową 52., ale o dziwo nie było ruchu (zdaje się, że był jakiś wypadek i cały ruch do BB zatrzymano w Czańcu, dzięki czemu do Kóz może minęło nas z 10 samochodów).

Podsumowanie.
Od Grodzisk siedziałem koledze cały czas na kole. Podjazdy pod każdą górkę, doganiałem go bez problemu a czasami zdarzało się, że musiałem redukować bieg i zwalniać (a jechaliśmy tak, że on był dziś "kierownikiem wycieczki") ;)
Czyli od dziś wiem, że jestem góralem.

Garść ciekawostek.
Osiągnięta dziś średnia jest dla mnie rekordowa (ponad 26km/h na 60km z 450m przewyższenia). Nieźle, ale mogło spokojnie być lepiej.
Oszczędzam się na piątek, planuje kolejną dłuższą trasę (chyba siądzie 75km ale bardziej po płaskim). W przyszłym tygodniu mam urlop i już zaplanowane dwie trasy. Jedna baaaardzo górzysta (5 podjazdów) i chyba Korbielów z powrotem przez Międzybrodzie. Zobaczymy jak pogoda i samopoczucie. Nic na siłę, zwłaszcza że jakiś ból w prawym kolanie się pojawił :/

Coś na deser.
Proponowałem feels3 użycie spinek do łańcucha, jednocześnie przypomniawszy sobie, że moje czekają na debiut od roku. I oto dziś załatwiłem sobie rozkuwacz do łańcucha, następnie dokładnie go wyczyściłem, wysuszyłem. Teraz smarowanie i jutro spięcie spineczką KMC dla napędów Shimano 9. rzędowych (ponoć to te złote) ;) Opinia z użytkowania niebawem.

Tak z kolei wygląda trasa:

Rekordowy Salmopol

Niedziela, 6 czerwca 2010 · Komentarze(7)
Jestem w szoku!

Miał być wypad nad Przełęcz Salmopolską (934 m n.p.m.) i był, i to jaki!. Jechałem spokojnie, stwierdziłem że koniec ze śrubowaniem wyników.

Na szczycie sprawdziłem licznik i przeżyłem pierwszy szok. 90 min z domu na sam szczyt spokojnym, równym tempem. Czyli około 10 minut szybciej niż w optymalnym momencie sezonu 2009 :-)
Powrót też okazał się rekordowy - kolejne 7 minut zaoszczędzone.

Takim oto sposobem cała wyprawa zajęła mi 2:14:44 a średnia (uwaga, uwaga): 23.22 km/h.

Profil podjazdu od Buczkowic:


Na deser, zaliczyłem 10km spaceru z moją małą miss, która już w piątek kończy 3 m-ce :D

Brenna, Jasienica, Międzyrzecze

Poniedziałek, 26 kwietnia 2010 · Komentarze(2)
Kategoria 50-75 km, wycieczka
Miał być wypad mtb na Szyndzielnię, Klimczok i zjazd na Kozią Górę, ale pierwsze primo nie udało mi się zebrać na czas; drugie primo - nie bardzo miałem czas na długie wojaże dziś.

Długo myślałem gdzie śmignąć na szybko. Padło na Brenną. Tam będąc ekspresowo (niecałe 52min!) zdecydowałem, że wrócę inaczej. Nie przez Jaworze, a przez Jasienicę. Tak też postąpiłem. Wyszło pierwsze 50km w tym sezonie, pierwsze 500m w pionie. I znów najwyższa średnia (mimo 5 km w terenie)!!!
Kurde kondycja jest :D

Między Jasienicą a Międzyrzeczem dolało mi. Znaczy mocny opad na odcinku 500m. Ale kurtka p.deszczowa była. Tyle, że ledwo co założyłem a już zdejmowałem :P

Jechało się niesamowicie super. I chyba jestem w pełni sił w weekend wybrać się na coroczny, długoweekndowo-majowy, wypad na Żar. Czyli ponad 1100m w pionie, 60km, 3 wymagające podjazdy.

Cudeńko ;)

Aha, bo zapomniałem wcześniej, oto trasa i profil:

Wokół zachodniej części Beskidu Małego

Niedziela, 6 września 2009 · Komentarze(0)
Kategoria 50-75 km, wycieczka
Planowana od dawna wycieczka wokół zachodniej części Beskidu Małego w końcu się udała. Jedno z podejść skończyło się złapaniem gumy na 12km i powrotem do domu. Teraz obyło się bez przygód :-)

W niedzielę o godzinie 11 o dziwo mały ruch na krajowej 69. Zatem dojazd do Łodygowic był niemal przyjemnością. Stamtąd odbiłem na Zarzecze, Tresną by wylądować w Międzybrodziu Bialskim.
Nie odbijając na Przegibek, pojechałem drogą wojewódzką 948 do Porąbki by w końcu wyjechać na krajową 52. w Kobiernicach. Stamtąd po pagórkach (które mogą wymęczyć dość solidnie) przez Kozy zawitałem w Bielsku-Białej.

Jechało się dobrze mimo przejechanych 3 dni wcześniej 106km. Dyskomfortem był fakt, że dość mocno wiało i było chłodno (jak wychodziłem z domu 17.5 stopnia), ale od czego ma się opaskę na uszy :D

Profil trasy: