Wpisy archiwalne w kategorii

25-50 km

Dystans całkowity:3912.76 km (w terenie 169.10 km; 4.32%)
Czas w ruchu:180:40
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:66.60 km/h
Suma podjazdów:57264 m
Maks. tętno maksymalne:196 (104 %)
Maks. tętno średnie:183 (97 %)
Suma kalorii:82469 kcal
Liczba aktywności:117
Średnio na aktywność:33.44 km i 1h 32m
Więcej statystyk

Jaworze Nałęże

Środa, 18 maja 2011 · Komentarze(2)
Standardowo do pracy rano - a po pracy gdzieś pohasać ;)

Padło znów na Nałęże. Jechało się ok, chociaż Jaworze strasznie rozkopane.
Czas podjazdu do Nałęża: 7:08 (nieźle).

Co martwi - średnia i dystans. Muszę zmierzyć koło i wprowadzić dane do Garmina, bo coś są oszukane. Nawet jadąc po drodze czuję, że jadę szybciej niż pokazuje licznik... 2068mm to chyba za mało na koło 26x2.1

Pagórki [test Garmin 500]

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(5)
Kategoria 25-50 km, wycieczka
W końcu udało się sprzedać Garmina 605, którego wygrałem w konkursie. Dołożyłem 120, bo puściłem go po kosztach - byle szybko - i tak oto w moje posiadanie wpadł wymarzony od dawna Garmin 500. Cudo nad cuda!

Dziś z braku czasu - szybko i krótko (bo było już: (a) późno, (b) zachmurzono), ale z pagórkami, żeby nie było łatwo :P No i jak się okazało udało mi się uniknąć deszczu. 5 min po powrocie do domu, zaczęło padać ;)

Oczywiście, żeby nie było łatwo... Garmin dał dooopy na całej linii. Jak można sprzedawać produkt, który ma "włączone" baterie? Jak kupowałem pulsometr Sigmy to bateria była odwrócona, i żeby zacząć używać produktu trzeba było ją zamienić stroną. Garmin 500 przyszedł z rozładowaną baterią czujnika kadencji/prędkości (w pudełku były też magnesy, które pewnie cały czas zamykały obwód) i częściowo rozładowaną baterią czujnika pulsu. Ot, kolejny wydatek rzędu 16 pln.
Oczywiście nikt nie zwróci mi nerwów i przekleństw co poleciały na ten czujnik jak go chciałem zamontować a cały czas nie "łapał" impulsów....

Niemniej już wszystko ładnie działa. I na dowód dołączam mapkę.

Do pracy + Jaworze Nałęże

Poniedziałek, 9 maja 2011 · Komentarze(4)
Na półmetku: 5,19 km / 22,19 km śr. / 14:03 czas / 43,8 vmax / 12 st. C

REKORDOWA ŚREDNIA DO PRACY (w poniedziałek, po weekendzie) -- czy to jakieś zboczenie??? Zwłaszcza, że obecna praca mnie strasznie męczy ostatnio i szykuje się do zmian...

Jaworze Nałęże © webit


Po pracy również jechało się wybornie. W Jaworzu średnia podskoczyła do 25,93 km/h. No i pobiłem swój rekord podjazdu do kościółka w Nałężu. Niby prosty odcinek ale jednak cały czas pod górkę. Dzisiejszy czas około 7 min.

Kościółek w Jaworzu Nałężu © webit


Jak się później okazało to chyba zasługa wiatru (wiało dziś ponad 30km/h w porywach). Bo wracając zamiast standardowej 50 km/h miałem na liczniku niewiele ponad 35 ;) Sam powrót pod wiatr też nieco dał w kość. Liczyłem na średnia na finiszu ponad 27km/h - wyszło 26,8...

A tam wracamy, jest z górki na pazurki :P © webit


No cóż - średnia i tak największa w tym sezonie, plus kolejny milestone zaliczony - stuknęło 700km w 2011 (zatem 28% planu wykonane).

I jeszcze raz w Jaworzu © webit


Tragiczny dzień dla kolarstwa. Właśnie przed chwilą dowiedziałem się, że dziś na Giro d'Italia zginął tragicznie Wouter Weylandt. RIP

Dwa rekordy na Przełęcz Przegibek + wyrównany rekord prędkości ;)

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(10)
Przełęcz Przegibek (663 m n.p.m.) - jeżdżę tam nader często - czy to jadąc na Żar, Kocierz czy Hrobaczą Łąkę. Jeżdżę tam też żeby potrenować podjazdy - ot do Międzybrodzia i z powrotem, czyli dla niewtajemniczonych dwa podjazdy na Przegibek.

Dziś pobiłem swoje rekordy:
- z Bielska (ze Straconki) na szczyt - 27:25 (o około minutę lepiej niż rok temu)
- z Międzybrodzia (od krzyżówki) - 26:45 (!!!!) to jest totalny szał :))) bo jeszcze nie tak dawno, umierałem na tym podjeździe ;)

Przy okazji stwierdziłem, że nie będę montował szosowych opon do roweru mtb, a kupię szosówkę. Pewnie dopiero po tym sezonie, na "wyprzedażach", ale musi być i koniec. A wszystko, bo jakiś "kolarz" z lekkością mnie wyprzedził na ostatnich metrach podjazdu od strony Międzybrodzia (przy czym jakieś 300m przed szczytem miałem przewagę około 50-70m). Liczby mówią same za siebie. A jak chcę zacząć jeździć na Pętlę Beskidzką i Rajcza Tour - muszę mieć "szosę" ;)

PS wyrównałem rekord prędkości - 66,6 km/h - hell yeah!

PS 2 - średnia z dziś, ponad 24 km/h mnie powala. Rok temu miałem na tym dystansie 19.40 km/h, podobnie jak dwa lata temu (19,43 km/h).

Tym samym oznajmiam: mam topową formę, a myślę, że jeszcze się rozkręcę ;)

Korona Beskidów: Magurka i Hrobacza Łąka

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · Komentarze(9)
Magurkę (909 m n.p.m) zaliczyłem w środę.

Dziś przyszedł czas na Hrobaczą Łąkę (828 m n.p.m.) - drugi najtrudniejszy podjazd szosowy Beskidów. Oba zajmują odpowiednio 9 (Hrobacza) i 11 (Magurka) miejsce na liście najtrudniejszych podjazdów w Polsce, Czechach i na Słowacji. A na pozycji 12 jest Orle Gniazdo, które zdobyłem dwa razy w zeszłą niedzielę. How about that?!

Rozdział 1. Przegibek z Bielska
Jechało się ekstra, bez ciśnienia. Do czasu, aż jakiś biker w polarze mnie machnął. Pomyślałem, chłopak się przegrzeje, nie ma co - biorę go. Udało mi się nawet uciec mu na jakieś 100m. Po czym zwolniłem, a on dojechał mnie i pojechał dalej. Odpuściłem wiedząc, że jeszcze dwa mocne podjazdy mnie czekają.

Zaczynamy zabawę - podjazd na Hrobaczą Łąkę © webit


Rozdział 2. Hrobacza Łąka
Na Hrobaczą jechało się nader dobrze. Zero stresu, jedynie na końcu jak zaczyna się "jazda terenowa" to tętno skoczyło do 188 HR. Momentami ciężko, ale da się wjechać... i udało się wjechać bez postoju od głównej drogi na dole po samo schronisko. W tym momencie duma mnie rozsadza, a to dopiero początek ;)

Na Hrobaczej © webit


Rozdział 3. Przegibek z Międzybrodzia
Pierwszy raz w życiu na przełęcz Przegibek od Międzybrodzia jechało mi się tak dobrze. Zero kryzysów, zero stresu, zero ciężkich nóg. Po prostu cacy!
Akcja była, a jak ;) Koleś na szosówce minął mnie (dość ochoczo jadąc). Ja nie cisnąłem za nim, bo wiedziałem że w nogach już jest. Po czym jak ujechał na jakieś 150m zaczął coś strasznie szarpać - niby siedział, niby stał, strasznie widać się męczył (to po co kozaczył, mógł jechać mi na kole :P). W końcu stanął na poboczu. Ja swoim, równiuśkim, tempem go minąłem i pojechałem dalej. On chyba ruszył za mną, ale już nie atakował. Na jednym zakręcie tylko się obejrzałem za siebie - koleś został jakieś 300m za mną.

Czasy podjazdów (w sumie 1200m):
1. Straconka (od Orlenu) - Przegibek: 30:00
2. Hrobacza Łąka (od głównej drogi): 32:45
3. Międzybrodzie (od głównej drogi) - Przegibek: 30:00

PS pobiłem tym samym czas przejazdu na Hrobaczą o ponad 40 min!

PS2 wydaje mi się, że co jak co, ale na Magurkę wjechać ciężej - czyli zdania nie zmieniam co do trudności tych obu podjazdów ;)

Magurka po raz pierwszy... w 2011

Środa, 30 marca 2011 · Komentarze(7)
Rower na Magurce © webit


Rano do pracy. Było chłodno (5 st.) to wziąłem bluzę z membraną, ale spodenki 3/4 + nogawki do tego...

Magurka © webit


Po pracy (po godz. 16) zrobiło się nagle niemal 19 st. Za ciepło na bluzę (ale co zrobić ;) i dobrze na spodenki. Więc podjazd pod Magurkę był... "upalny" - mimo rozpiętej całej bluzy 2 razy miałem wrażenie przegrzania ;)

Rower na Magurce © webit


Jechało się super, chociaż już zapomniałem jaką francą jest Magurka :) Potrafi zmęczyć człowieka (tak, że zostaje tylko cień z niego :P).

Cień 909m n.p.m ;) © webit


Czas podjazdu od potoku na dole, do końca asfaltu - 30:40. Średnia jakieś 6,9 km/h (niemal 90% podjazdu na liczniku była "siódemka", ale kilka razy pokazała się "piątka").

Widok na Żar z Magurki © webit


Checkpoint:
{ 5.65 km | 18.62 km/h śr. | 18:12 czas | 51.2 km/h max | 166 HR śr. | 180 HR max | 268 kcal}

Szczyrk - 2x Orle Gniazdo uphill

Niedziela, 27 marca 2011 · Komentarze(7)
Trasę tą planowałem już rok temu. Dziś się udało ją przejechać.
Dojazd do Szczyrku fajny, chociaż zgrzałem się strasznie - termoaktywna bluzka + kurtka z membraną to za dużo na 8 stopni (w cieniu liczone)... Ale! wiedziałem, że w Szczyrku będzie zimniej - tam zawsze (poza latem) jest chłodniej o jakieś 3-5 stopnie ;) Przy okazji między Bystrą a Buczkowicami przetestowałem nową ścieżkę rowerową - robiona chyba na szybko przez zimie, bo nieco koślawą... Ale ważne, że jest ;)

Szkrzyczne jeszcze w śniegu © webit


W centrum Szczyrku odbiłem na Orle Gniazdo (ul Wczasową). Droga FATALNA dziura na dziurze... podjazd ciężki - zajął mi jakieś 18 min, ale nie szalałem, bo temperatura wynosiła gdzieś około 5 stopni.

A tak wygląda mój kokpit :D © webit


Po zdobyciu szczytu (koło Saktuarium) zjechałem na dół ul. Wrzosową. Asfalt bajka, gładki jak stół w kuchni, ale dość konkretnie stromo (miejscami chyba bardziej niż na Magurkę) ;)

Na dole krótki postój i po minucie jedziemy dalej (ul. Wrzosową) na Orle Gniazdo - by je zdobyć po raz drugi ;) Jedzie się szybciej, ale podjazd jest wiele bardziej wymagający. Ciężki, ale takie się lubi - zwłaszcza, że noga kręci lekko ;)

Widok na Żywiec z parkingu przy hotelu Orle Gniazdo © webit


Na górze, koło hotelu Orle jest (taki wydeptany w trawie) parking. Stanąłem i zrobiłem kilka zdjęć, po czym obrałem kurs powrotny na Bielsko-Biała.



Jechało się super, extra, mega, ... mimo, że temperatura malała sukcesywnie. Wyjechałem było 8 st., w szczyrku chyba 5 st., na drugim podjeździe (myślę, że) spadła do ok. 3 st. W Bielsku po powrocie było tylko 5 st. A mi było cały czas cieeeepło :)

Praca + Jaworze

Środa, 16 marca 2011 · Komentarze(5)
Rano do pracy - po raz pierwszy w tym roku.
Jechało się ciężko, 2 tygodniowa choroba ulotniła całą moją kondycję, tak dobrą na przełomie stycznia i lutego :(
Średnia nieco ponad 17 km/h, za to jeden bonus - wyprzedziłem L-ke na prostej :D

Po pracy do Jaworza - także po raz 1. w tym sezonie. Jechało się ciężko, ale to chyba przez wiatr + oszczędzanie płuc (2 tyg. temu wysiadła tchawica i oskrzela :S) Nadgoniłem nieco, i na finiszu średnia wyszła ponad 22 km/h. Nieźle, chociaż ostatnie km pod wiatr były katorgą... Tu bonus - każdą górkę, każdy podjazd na średniej tarczy brałem, a zdarzało się, że dla wygody i lepszej kadencji w poprzednich latach zrzucałem na najmniejszą.

Jaworze po raz pierwszy w 2011 © webit



Ale co tam, forma musi wrócić, musi!

Start 2011

Niedziela, 9 stycznia 2011 · Komentarze(1)
Niniejszym sezon 2011 uważam za otwarty :)

Wybrałem na początek podjazd na Przegibek (663 m n.p.m.). Czas podobny do zeszłorocznego - od Orlenu w Straconce na szczyt 34:35.
Ale będzie lepiej, akurat od przyszłego tygodnia zaczynam treningi na siłowni ;)

Na Przegibek ładnie położono nową nawierzchnię od strony Bielska. Jedzie się super, max 61km/h osiągnąłem "kładąc" się na kierownicy i to wcale nie przyciskając jakoś mocno. Widać granica 70km/h w tym sezonie zostanie chyba przełamana ;)

W rowerze nadal coś piszczy, sam nie wiem co - łańcuch nasmarowany. Chyba linki/przerzutki. Na wiosnę pójdzie do serwisu maszyna.

Magurka i najlepsza akcja sezonu (jak na jakimś Tourze!)

Poniedziałek, 4 października 2010 · Komentarze(5)
Wczoraj wymyśliłem, że muszę jeszcze raz w tym sezonie wjechać na Magurkę. To, jak zapewne niektórzy już wiedzą, mój "topowy" uphill beskidzki ;)

Wyjechałem po pracy, przed godz. 16. O dziwo ruch raczej mały, a temperatura 17 st. pozwoliła na ubiór niemal letni - krótki rękaw + rękawki. Zdało zadanie w 100%, na podjeździe jechałem z suniętymi rękawkami, a i tak się zgrzałem nieźle, bo.....(!)

Jadąc w Wilkowicach od ul. Żywieckiej (w każdym razie krajowej 69.) widziałem bikera przede mną. Jechał jakieś 100m. Dystans zmniejszył się do jakiś 20m przy przystanku, skąd odbijamy na Magurkę. Niestety musiałem stanąć na pół minutki, wysmarkać nos i straciłem coś koło 50m do tego kolarza (myślę).
Odjechał tak, że na pierwszych zakrętach ledwo go widziałem. Po 2km, dystans chyba zmniejszył się do jakiś 50m. Po wyjechaniu zza zakrętów już go miałem w zasięgu oka. Ale też sił trochę brakowało, chociaż jak nigdy wjeżdżałem z prędkością na liczniku niemal cały czas na poziomie 7-8 km/h.

Pomyślałem, że go nie dogonię. Cóż, pierwsza osoba, która jedzie szybciej ode mnie (od chyba 3-4 m-cy). No i niemal się z tym pogodziłem....

Ale jak byłem coraz bliżej, i widziałem, że zostało jakieś 1000m do szczytu - przycisnąłem. A raczej mój mózg posłał sam sygnał do nóg - "nie obijać się" :D
I po jakiś 500m byłem z 20m za owym bikerem. To co się później stało - przypomniało mi tegoroczną Vueltę, i ostatni podjazd touru, gdzie Włoch Vincenzo Nibali niemal przegrał wyścig (wirtualnie momentami był przegranym). Ale przed samą metą dojechał Ezequiela Mosquerę.

Tyle, że Włoch nie wyprzedził Hiszpana. A ja tak, na ostatnich 100m podjazdu.
Coś pięknego! Będę już zawsze wspominał ten podjazd i to co osiągnąłem. To było niesamowite, a emocje o niebo leprze niż oglądanie zawodowców na Eurosporcie ;)

PS pozdrawiam wszystkich wytrwałych, którzy doczytali do końca ten długi wpis ;)