Start 2011

Niedziela, 9 stycznia 2011 · Komentarze(1)
Niniejszym sezon 2011 uważam za otwarty :)

Wybrałem na początek podjazd na Przegibek (663 m n.p.m.). Czas podobny do zeszłorocznego - od Orlenu w Straconce na szczyt 34:35.
Ale będzie lepiej, akurat od przyszłego tygodnia zaczynam treningi na siłowni ;)

Na Przegibek ładnie położono nową nawierzchnię od strony Bielska. Jedzie się super, max 61km/h osiągnąłem "kładąc" się na kierownicy i to wcale nie przyciskając jakoś mocno. Widać granica 70km/h w tym sezonie zostanie chyba przełamana ;)

W rowerze nadal coś piszczy, sam nie wiem co - łańcuch nasmarowany. Chyba linki/przerzutki. Na wiosnę pójdzie do serwisu maszyna.

Podsumowanie....

Poniedziałek, 22 listopada 2010 · Komentarze(0)
Myslałem ze jeszcze pokrece, ale.... pierwsze primo pogoda juz do bani, drugie primo przestawilem sie na bieganie (po woli juz mysle o sezonie 2011) i to mnie wkecilo niezle :D

Sezon udany - bardzo! Po narodzinach corki, 11 marca, czyli na starcie wydawalo sie ze przejade tylko kolo 1000km. Udalo sie rokecic do niemal 1600 (1500 bylo takim moim marzeniem). Duzy postep w stosunku do 2010. Niemal kazdy (jak nie kazdy!) rekord podjazdu pobity. Niektore tak kolosalnie ze szokowaly mnie :)

Plany na 2011 - 2000km, jak sie uda 2500 (to ciche marzenie).
Zdobyc:
* Krowiarki (z obu stron)
* Kubalonke (za jednym razem wjechac na nia kazda z 3 drog - 3x uphill)
* przejechac nigdy nie przejechana trase z mlodosci (zawsze towarzyszy brakowalo) - Oswiecim-Krakow-Oswiecim
* przejeachac za jednym razek min 150km (najlepiej 200km)
* wypad z Jeremiksem i K4r3lem na podboj beskidzkich szczytow (planowane: Salmopol, Kubalonka, Rownica.....) i moze w rewanzu (Kocierz+Zar) a w kolejnym rewanzu Magurka :P
* i na koniec speed-challenge: zajechac na Salmopol i spowrotem w mniej niz 2 godz. Co bedzie latwe raczej z nowymi slickami ;)

Tego sobie zycze. A wam rownie super planow - by sie zrealizowaly!

Wokół Jez. Goczalkowickiego (2010.2)

Sobota, 30 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 75-100 km, wycieczka
Opis z braku czasu dziś wyjątkowo krótki...

Jechało się super, w Strumieniu temp. spadła z 10 do chyba 5-7 st. i nieco zmarzłem. Powrót od Zapory w Goczałkowicach (20km) pod wiatr i w słońcu (temp. jakieś 27st). Ledwo te 20km dało się jechać 20-22km :)



PS to chyba już koniec sezonu dla mnie. Stawiam teraz na bieganie ;)
PS2 coś za dobrze wyczyściłem w czwartek łańcuch i podwójne smarowanie nic nie daje - nadal piszczy ;)

Równica

Niedziela, 24 października 2010 · Komentarze(12)
Zaplanowałem sobie ten wypad dokładnie tydzień temu. Wtedy było trochę za zimno na przejechanie niemal 80km (4 stopnie).

Dziś wiało. Oj nie słabo wiało w Beskidach. Wyjechałem po 10, żeby zdążyć na 14. I niemal się udało (przestrzeliłem o jakieś 3 min). O 10 wiało tak mocno, że jadąc z Bielska do Jaworza walczyłem z myślami o zawróceniu do domu - parę razy o mało nie zdmuchnęło mnie z drogi, a to do rowu, a to na lewy pas ruchu.

Na szczęście w Górkach trochę się uspokoiło. Za to most zamknęli i musiałem objazdem pojechać, co kosztowało mnie jakieś dodatkowe 5 min. Później nieco pokręciłem trasę (znaczy wydłużyłem nieco przez przypadek). I do Ustronia zajechełem o jakiś 5km dalej. (Dobrze, że miałem mapę ze sobą - przydała się chyba 2 albo i 3 razy).

Podjazd na Równicę (885 m n.p.m.) zakończyłem przy schronisku usytuowanym na wysokości 785 m n.p.m.
Dokładnie tam, gdzie była usytuowana meta 5. etapu tegorocznego Tour de Pologne. Etapu, który jak się okazało rozstrzygnął cały wyścig.

Podjazd super. Raczej lekki. Porównałbym go do Przegibka, chociaż jest nieco stromiej, to jedzie się porównywalnie...

Akcja na Równicy. Na 4km przed szczytem, minąłem jakiegoś bikera. Ten siadł mi na kole i tak się ciągnął (łobuz jeden) aż do 200m przed szczytem. Po drodze próbowałem atakować raz, ale nie udało się. Za to on 200m przed szczytem zaatakował. Ja pierwotnie odpuściłem, by po chwili pojechać kontrę. Udało się kilkanaście metrów, po czym znów mnie śmignął na wypłaszczeniu.
Odpuściłem. Nie, że nie miałem sił. Po prostu wiedziałem, jaki będzie powrót (pełno pagórków, które i tak mnie wymęczyły okropnie). Trochę teraz żałuję, ale nie chciałem ani się przeziębić, ani wyżyłować na maksa. Cóż... to pierwszy raz od chyba lipca jak ktoś mnie wyprzedził. Ot musiał kiedyś nastąpić ten dzień ;)

Ogólnie jestem bardzo zadowolony. Że też wcześniej w tym roku jakoś odpuściłem Równicę. Ot teraz będzie miała stałe miejsce w moim corocznym kalendarzu ;)

Jaworze Nałęże

Niedziela, 17 października 2010 · Komentarze(0)
4 stopnie za oknem, ale bez deszczu, to trzeba było się ruszyć. Planowałem wstępnie wyjazd do Brennej, ale na rower wyszedłem dopiero po 12 i jakoś nie miałem za wiele czasu, więc skróciłem trasę do Jaworza Nałęża. Pojechałem "starą" drogą (nie jechałem nią chyba od zeszłego roku) od Karpackiej do Wapienicy ulicą Skarpową.

Ogólnie - jechało się super, chociaż chłodno nieco. Zobaczymy za 2 dni - mam nadzieję, że się nie przeziębiłem, bo nogi nieco zmarzły od pedałów. Zapomniałem, że warto mieć w spd wkładkę alu na takie temperatury...

I na koniec, to chyba już jeden z ostatnich wypadów w tym roku. Czuć, że zima już za miedzą/szczytem :(

Znowu rekordowy czas na Przełęcz Salmopolską

Niedziela, 10 października 2010 · Komentarze(4)
Znów (po raz drugi w tym roku) udało się poprawić czas przejazdu na Przełęcz Salmopolską, zwaną też (błędnie) Białym Krzyżem ;)

I znów, pobijając czas przejazdu - nowy rekord z domu (tam i z powrotem) 2:09:18 - jechałem bez ciśnienia. Miał być, chyba, ostatni wypad w tym roku. Niestety, prognozy na koniec przyszłego tygodnia mówią nawet o deszczu ze śniegiem...

Jechało się super. Ocieplacze na buty spd w końcu pozwoliły utrzymać odpowiednią temperaturę stóp, a jak wyjeżdżałem z domu było ok 10 stopni.
Sam wjazd na przełęcz lekko mnie zgrzał, w końcu trzeba pokręcić sporo pod górę. Dobrze, że w plecaku miałem wiatrówkę, bo bym zamarzł chyba na zjeździe ;)
Wracając miałem cały czas wiatr w twarz (do ronda w Buczkowicach), więc prędkości na tym odcinku ledwo utrzymywała się w okolicach 35km/h (a tam przeważnie jeżdżę grubo ponad 40km/h).

Czas wjazdu na Salmopol:
- z domu: 1:23h
- od ronda w Buczkowicach: 0:50h

Magurka i najlepsza akcja sezonu (jak na jakimś Tourze!)

Poniedziałek, 4 października 2010 · Komentarze(5)
Wczoraj wymyśliłem, że muszę jeszcze raz w tym sezonie wjechać na Magurkę. To, jak zapewne niektórzy już wiedzą, mój "topowy" uphill beskidzki ;)

Wyjechałem po pracy, przed godz. 16. O dziwo ruch raczej mały, a temperatura 17 st. pozwoliła na ubiór niemal letni - krótki rękaw + rękawki. Zdało zadanie w 100%, na podjeździe jechałem z suniętymi rękawkami, a i tak się zgrzałem nieźle, bo.....(!)

Jadąc w Wilkowicach od ul. Żywieckiej (w każdym razie krajowej 69.) widziałem bikera przede mną. Jechał jakieś 100m. Dystans zmniejszył się do jakiś 20m przy przystanku, skąd odbijamy na Magurkę. Niestety musiałem stanąć na pół minutki, wysmarkać nos i straciłem coś koło 50m do tego kolarza (myślę).
Odjechał tak, że na pierwszych zakrętach ledwo go widziałem. Po 2km, dystans chyba zmniejszył się do jakiś 50m. Po wyjechaniu zza zakrętów już go miałem w zasięgu oka. Ale też sił trochę brakowało, chociaż jak nigdy wjeżdżałem z prędkością na liczniku niemal cały czas na poziomie 7-8 km/h.

Pomyślałem, że go nie dogonię. Cóż, pierwsza osoba, która jedzie szybciej ode mnie (od chyba 3-4 m-cy). No i niemal się z tym pogodziłem....

Ale jak byłem coraz bliżej, i widziałem, że zostało jakieś 1000m do szczytu - przycisnąłem. A raczej mój mózg posłał sam sygnał do nóg - "nie obijać się" :D
I po jakiś 500m byłem z 20m za owym bikerem. To co się później stało - przypomniało mi tegoroczną Vueltę, i ostatni podjazd touru, gdzie Włoch Vincenzo Nibali niemal przegrał wyścig (wirtualnie momentami był przegranym). Ale przed samą metą dojechał Ezequiela Mosquerę.

Tyle, że Włoch nie wyprzedził Hiszpana. A ja tak, na ostatnich 100m podjazdu.
Coś pięknego! Będę już zawsze wspominał ten podjazd i to co osiągnąłem. To było niesamowite, a emocje o niebo leprze niż oglądanie zawodowców na Eurosporcie ;)

PS pozdrawiam wszystkich wytrwałych, którzy doczytali do końca ten długi wpis ;)

2x Kozia Góra

Niedziela, 3 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria mtb, uphill, wycieczka, <25 km
Przed obiadem rodzinnie - spacer na Kozią, a po obiedzie już na dwóch kółkach ;)
Jechało się dziś ciężko - spacer trochę wymęczył, ot nogi nie przyzwyczajone do takich wycieczek. Było ciężko, ale ogólnie super samopoczucie, chociaż chłód już był bardzo mocno odczuwalny - niby 13 st. na termometrze, ale w górach chyba z 7 było.

Szyndzielnia, Klimczok, Trzy Kopce, Stołów, Błatnia

Sobota, 25 września 2010 · Komentarze(4)
Kategoria 25-50 km, wycieczka, mtb
W końcu udało się zaliczyć Błatnią. Już rok temu planowałem, ale złamanie ręki wykluczyło ten podjazd. A w tym sezonie jakoś bardzo szosowo jeździłem i dopiero teraz się udało.

Schronisko na Dębowcu © webit


Rano umówiliśmy się na wspólny wypad z kolegą mhylinski.

Najpierw podjazd na Dębowiec (686 m n.p.m.), później czerwonym na Szyndzielnię (1028 m n.p.m.). Nie było problemów, ale zrobiliśmy kilka przerw w trakcie podjazdu.



Na jednym postoju jakiś(aś?) rowerzysta nas minął. Gdy ruszyliśmy dalej, dałem się ponieść emocjom i rzuciłem się w pogoń. Udało się nadrobić jakieś 150m straty na ok kilometrze i tuż przed polaną dojechałem owego bikera.

W drodze na Szyndzielnię (2) © webit


W schronisku szybka kawa i dalej w drogę...

Kawa na Szyndzielni © webit


Najpierw na Klimczok (1117 m n.p.m.) szlakiem żółtym. Sam podjazd w miarę ok, ostatnia hopka podprowadziliśmy rowery - za dużo kamieni więc nie było sensu ani ryzykować, ani się wyżyłować.

Na Klimczoku © webit


Z Klimczoka żółtym szlakiem na najpierw minęliśmy Trzy Kopce (1082 m n.p.m.), a za chwilę Stołów (1035 m n.p.m.).

Punkt widokowy na Błatniej (skąd te kanały?!) © webit


W końcu dojechaliśmy do celu - Błatnia (917 m n.p.m.). Po drodze chyba 2 razy rower sprowadzałem na krótkich odcinkach, jednak brakuje trochę "objechania" w terenie i panika robi swoje (hamowanie = prawie pewna wywrotka, ale jakoś zawsze to bierze górę nad "niehamowaniem" i jazdą przed siebie).

Z Błatniej zjechaliśmy (znów) żółtym szlakiem. Do Jaworza. A stamtąd powrót to już doskonale znana mi droga.

Awaria w rowerze kolegi © webit


Ogólnie wypad super. Techniki zjazdowej czasami brak, ale za to na podjazdach nadrabiam. Na pewno kiedyś powrócę na tą trasę - jest bajecznie piękna (widoki) i umiarkowanie trudna (no może poza kilkoma zjazdami).

Kozia Góra: dogrywka (+ 3000 km)

Piątek, 24 września 2010 · Komentarze(1)
Kategoria <25 km, wycieczka, uphill, mtb
Rankiem do pracy. Trasa #2 (Armii Krajowej) 4.8km; przewyższenie ok 100m; temperatura rano 13C.

Po pracy powtórka sprzed trzech dni. Kozia Góra, z którą chyba jednak się "przeprosiłem" ;)

W drodze na Kozią Górę © webit


Jechało się lepiej niż we wtorek, lepiej niż w środę (pętla nad Dol. Wapienicy). Podjazd dziś nie stanowił problemu.
Natomiast zjazd - niemal bajka. Oczywiście po największych kamieniach powoli, ale gdzie się dało, targałem i 40km/h. A przez Cygański Las niemal cały czas 35km/h :D
Temperatura po południu 20C.

Widok z Koziej Góry © webit


To taki przedsmak przed jutrem. A jutro będzie "grubo", jak mawia jeden znajomy.
Planujemy z kolegą wypad w iście MTB stylu. Podjazd na Szyndzielnię i później przez Trzy Kopce w stronę Błatniej. Ja będę nalegał jeszcze na Klimczok ;)

PS te 3000 km to nie w tym roku. To 3000km przejechane na moim rowerze od zeszłego sezonu. Chciałem zrobić pamiątkowe zdjęcie, ale zapomniałem. Następna okazja będzie za 988km :P