Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczka

Dystans całkowity:11663.34 km (w terenie 320.20 km; 2.75%)
Czas w ruchu:517:20
Średnia prędkość:22.55 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:166003 m
Maks. tętno maksymalne:196 (104 %)
Maks. tętno średnie:184 (97 %)
Suma kalorii:239307 kcal
Liczba aktywności:266
Średnio na aktywność:43.85 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Jaworze Nałęże

Niedziela, 22 maja 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 25-50 km, wycieczka
Wieczorny wypad do Jaworza, po kilkudziesięciominutowej ulewie jaka przeszła dziś nad Bielskiem.

Początkowo miałem pojeździć sobie bez celu, zahaczając o lotnisko w Aleksandrowicach. Ale właśnie na lotnisku wymyśliłem nowy cel - wypad do Jaworza Nałęża (to moja ulubiona trasa, o czym już nie raz pisałem).

Podjazd do kościółka w Nałężu zajął mi 7:07, czyli pobiłem życiowy czas ustanowiony... 2 dni temu :D

Jaworze Nałęże

Środa, 18 maja 2011 · Komentarze(2)
Standardowo do pracy rano - a po pracy gdzieś pohasać ;)

Padło znów na Nałęże. Jechało się ok, chociaż Jaworze strasznie rozkopane.
Czas podjazdu do Nałęża: 7:08 (nieźle).

Co martwi - średnia i dystans. Muszę zmierzyć koło i wprowadzić dane do Garmina, bo coś są oszukane. Nawet jadąc po drodze czuję, że jadę szybciej niż pokazuje licznik... 2068mm to chyba za mało na koło 26x2.1

Kozia Góra, czyli pierwsze mtb w sezonie

Wtorek, 17 maja 2011 · Komentarze(4)
Rano do pracy. Brr chłodno było i musiałem się ubrać, co z kolei miało opłakane skutki po 16:00 - podjazd na Kozią = cieknący pot z czoła. Ale... nigdy jeszcze tak lekko nie jechało mi się na tą górę ;)

Panorama Bielska-Białej © webit


Zjazd spokojny, bardzo zachowawczy - opona łysa i nie chciałem złapać kupy. Nowy IRC Mythos XC Slick 26x2.1 - najlepsza opona do XC - już zakupiony. Pewnie jutro montaż ;)

Pagórki [test Garmin 500]

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(5)
Kategoria 25-50 km, wycieczka
W końcu udało się sprzedać Garmina 605, którego wygrałem w konkursie. Dołożyłem 120, bo puściłem go po kosztach - byle szybko - i tak oto w moje posiadanie wpadł wymarzony od dawna Garmin 500. Cudo nad cuda!

Dziś z braku czasu - szybko i krótko (bo było już: (a) późno, (b) zachmurzono), ale z pagórkami, żeby nie było łatwo :P No i jak się okazało udało mi się uniknąć deszczu. 5 min po powrocie do domu, zaczęło padać ;)

Oczywiście, żeby nie było łatwo... Garmin dał dooopy na całej linii. Jak można sprzedawać produkt, który ma "włączone" baterie? Jak kupowałem pulsometr Sigmy to bateria była odwrócona, i żeby zacząć używać produktu trzeba było ją zamienić stroną. Garmin 500 przyszedł z rozładowaną baterią czujnika kadencji/prędkości (w pudełku były też magnesy, które pewnie cały czas zamykały obwód) i częściowo rozładowaną baterią czujnika pulsu. Ot, kolejny wydatek rzędu 16 pln.
Oczywiście nikt nie zwróci mi nerwów i przekleństw co poleciały na ten czujnik jak go chciałem zamontować a cały czas nie "łapał" impulsów....

Niemniej już wszystko ładnie działa. I na dowód dołączam mapkę.

Do pracy + Jaworze Nałęże

Poniedziałek, 9 maja 2011 · Komentarze(4)
Na półmetku: 5,19 km / 22,19 km śr. / 14:03 czas / 43,8 vmax / 12 st. C

REKORDOWA ŚREDNIA DO PRACY (w poniedziałek, po weekendzie) -- czy to jakieś zboczenie??? Zwłaszcza, że obecna praca mnie strasznie męczy ostatnio i szykuje się do zmian...

Jaworze Nałęże © webit


Po pracy również jechało się wybornie. W Jaworzu średnia podskoczyła do 25,93 km/h. No i pobiłem swój rekord podjazdu do kościółka w Nałężu. Niby prosty odcinek ale jednak cały czas pod górkę. Dzisiejszy czas około 7 min.

Kościółek w Jaworzu Nałężu © webit


Jak się później okazało to chyba zasługa wiatru (wiało dziś ponad 30km/h w porywach). Bo wracając zamiast standardowej 50 km/h miałem na liczniku niewiele ponad 35 ;) Sam powrót pod wiatr też nieco dał w kość. Liczyłem na średnia na finiszu ponad 27km/h - wyszło 26,8...

A tam wracamy, jest z górki na pazurki :P © webit


No cóż - średnia i tak największa w tym sezonie, plus kolejny milestone zaliczony - stuknęło 700km w 2011 (zatem 28% planu wykonane).

I jeszcze raz w Jaworzu © webit


Tragiczny dzień dla kolarstwa. Właśnie przed chwilą dowiedziałem się, że dziś na Giro d'Italia zginął tragicznie Wouter Weylandt. RIP

Do pracy + treningowo po pagórkach (cz. 2)

Piątek, 6 maja 2011 · Komentarze(3)
Powtórka sprzed kilku tygodni.
Tylko dlatego, że nie mam czasu dziś na kręcenie większe, a weekend też odpadnie bo szykuje się nam wyjazd do przyjaciół.

Trasa zmodyfikowana, zarówno do pracy jak i po. Dwa podjazdy ul. Jeżynową zamieniłem w dwa podjazdy ul. Skarpową. A kto tam był to wie jakie to są. Na dzień dobry mocny, stromy, nawrót a później non stop góra-dół (w sumie na 2km mniej więcej 60m przewyższenia). Tak, że jak za ostro pojedziesz ten pierwszy nawrót to później nie ma gdzie dychnąć.... I właśnie pierwszy raz od niepamiętnych czasów, za drugim razem jak pokonywałem ul. Skarpową, złapała mnie kolka!?! A pierwszy przejazd był chyba jednym z najszybszych ;)

Tym samym:
1. rowerowi stuknęło 4000 km (i nadal nie wymaga regulacji!?!)
2. w tym roku mam przejechane już ponad 667 km
3. pobiłem dystans roku 2007 (661 km)
4. pobiłem dystans roku 2008 (648 km)

Może to dla co po niektórych niedużo, dla mnie sporo - zważywszy jak mało mam czasu na rower.

Na półmetku:
5,20 km | 20,36 km/h śr. | 15:19 czas | 41.2 vmax | 4 st. C

Goczałkowice via Trzy Lipki

Poniedziałek, 2 maja 2011 · Komentarze(3)
Kategoria 50-75 km, wycieczka
Jako że z Magurki nic nie wyszło, skorzystałem z zaproszenia Pawła (aka Piaseq) do wspólnego kręcenia w ramach "Trening popołudniowy 4" grupy bbRiderZ (do której de facto zostałem także zaproszony :)

Pojechaliśmy najpierw na Trzy Lipki, podjazd który wg niektórych osób jest ciężki. Ja nawet nie zauważyłem jakoś strasznej trudności ;)
Później polami i wioskami, mocno interwałowa (same pagórki) trasa doprowadziła nas do Zapory w Goczałkowicach.

Powrót bardzo mocny i szybki miejscami, bo już miałem obsuwę około godziny (a nienawidzę być: 1. spóźniony, 2. niesłowny...). No i stało się kolega Paweł, mimo że jechał z córką w foteliku, czyli obciążeniem (jak sam mówił) ok 20 kg, urwał mnie 2 razy. Przy czym za drugim razem na ogromną odległość bo ok 200-250m. Daje do myślenia (i sprowadza na ziemię) zwłaszcza, że tą ucieczkę poprzedził krótki, ale strony (10%) podjazd w Mazańcowicach.

Dwa rekordy na Przełęcz Przegibek + wyrównany rekord prędkości ;)

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(10)
Przełęcz Przegibek (663 m n.p.m.) - jeżdżę tam nader często - czy to jadąc na Żar, Kocierz czy Hrobaczą Łąkę. Jeżdżę tam też żeby potrenować podjazdy - ot do Międzybrodzia i z powrotem, czyli dla niewtajemniczonych dwa podjazdy na Przegibek.

Dziś pobiłem swoje rekordy:
- z Bielska (ze Straconki) na szczyt - 27:25 (o około minutę lepiej niż rok temu)
- z Międzybrodzia (od krzyżówki) - 26:45 (!!!!) to jest totalny szał :))) bo jeszcze nie tak dawno, umierałem na tym podjeździe ;)

Przy okazji stwierdziłem, że nie będę montował szosowych opon do roweru mtb, a kupię szosówkę. Pewnie dopiero po tym sezonie, na "wyprzedażach", ale musi być i koniec. A wszystko, bo jakiś "kolarz" z lekkością mnie wyprzedził na ostatnich metrach podjazdu od strony Międzybrodzia (przy czym jakieś 300m przed szczytem miałem przewagę około 50-70m). Liczby mówią same za siebie. A jak chcę zacząć jeździć na Pętlę Beskidzką i Rajcza Tour - muszę mieć "szosę" ;)

PS wyrównałem rekord prędkości - 66,6 km/h - hell yeah!

PS 2 - średnia z dziś, ponad 24 km/h mnie powala. Rok temu miałem na tym dystansie 19.40 km/h, podobnie jak dwa lata temu (19,43 km/h).

Tym samym oznajmiam: mam topową formę, a myślę, że jeszcze się rozkręcę ;)

Salmopol (934 m n.p.m.)

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Ha! No i się udało.
Do roboty rano, pierwszy raz ze średnią ponad 21 km/h (a w zasadzie niemal 22 km/h .... wow!).

Półmetek: 5.10 km / 21.65 km/h śr. / 14:24 czas / 46.0 vmax / 11 st. C

Po pracy miał być Salmopol lub Orle Gniazdo (oba w Szczyrku) - w zależności jak noga będzie kręcić. A kręciła dobrze, zatem padło na Przełęcz Salmopolską (934 m n.p.m.), czyli niecałe 14km podjazdu od Buczkowic.

Profil podjazdu od Buczkowic:


Chciałem też ukończyć jeden z celów na 2011 (tam i z powrotem poniżej 2. godzin), ale jechałem z pracy - więc wynik jest wypaczony. Co cieszy to to, że na pewno o ok 4 min poprawiłem najlepszy czas (ale jest to estymowane 'na oko', więc trzeba będzie sprawdzić kiedyś czas z domu).

Podjazd od ronda w Buczkowicach zajął mi dokładnie 50:34. Nieźle, zważywszy, że miałem plecak z ciuchami "cywilnymi" wewnątrz + jakimiś tam pierdołkami ;)

Kilka zdjęć:
Salmopol (934 m n.p.m.) widok na Magurę i Klimczok © webit


Zajazd Biały Krzyż na Przeł. Salmopolskiej © webit


Na Przeł. Salmopolskiej po raz pierwszy w 2011 ;) © webit


Całkowity czas (z pracy) na Salmopol i do domu - 2:02:11 (WOW!). No i średnia najwyższa w tym sezonie - ponad 25 km/h (WOW!).

Jest dobrze - to widać, (słychać?) i czuć ;)

Przegibek, Targanice, Kocierz, Żar, Przegibek

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · Komentarze(12)
Na Kocierz to już chyba wszyscy znajomi w tym sezonie pojechali (jeremiks, tool i k4r3l). Nie mogło mnie zabraknąć w tym zacnym towarzystwie ;)

Początkowo jechało się super, szybko, mocno, ale bez wysiłku. Na Przegibek od stacji w Straconce wjechałem w 29:10. W Porąbce byłem po godzinie. Kolejne 25 min i jestem na Przełęczy Beskidek (zdaje się, że tak się nazywa ten podjazd w Targanicach). Później pozostał Kocierz. Oj ciągnął się straszne, ale jechało się względnie fajnie/szybko. Czasu niestety (tego i kolejnych) już nie pamiętam. Wiem, że na Kocierzu byłem po niespełna dwóch godzinach jazdy.

Po Kocierzu, będąc w Oczkowie zadecydowałem uderzyć jeszcze na Żar, czyli machnąć trasę o jakiej kiedyś z ww. kolegą tool, rozmawiałem.

Tylko, że to był błąd. WIELKI BŁĄD.

Już dojeżdżając do parkingu dla samochodów (ok 1400m podjazdu - jeszcze jakże lekkiego) czułem, że będzie ciężko, że będzie katastrofa. Paliwa w mięśniach zabrakło. Co prawda miałem jeden żel wysoko węglowodanowy, ale postanowiłem zostawić go na później. Sam podjazd się dłużył, i zdecydowanie wolniej poszedł niż przed rokiem.

Powrót przez Przegibek był katastrofą. Niemal 3/4 na małej tarczy, prędkość ok 7 km/h. Straszy ból mięśni prawego uda. Do tego takie rozgoryczenie, że już miałem zejść i prowadzić rower - widać siadła też strona psychiczna. I gdyby nie to, że na 15:00 musiałem być w domu, pewnie bym tak zrobił... No ale udało się jakoś wjechać i zjechać, doczołgać na os. Karpackie i pod domem byłem równo 15:02 ;)

Ogólnie mimo braku sił, przecenienia siebie (myślałem, że jak 2 tyg. temu Hrobacza poszła tak łatwo, to wszystko już tak będzie szło), jestem cholernie zadowolony.

Przejechałem coś co wydawało mi się mało możliwe ;) Ponad 1700 w pionie(!!), 5 podjazdów stromych, ze średnią 20km/h... na rowerze mtb - ładnie.

Trasa wyglądała tak:



PS odpoczywając od roweru, bo chyba nie prędko pojeżdżę, rozkoszuję się myślą o moim nowym cacku Garminie 605, które wygrałem w konkursie wody Żywiec Zdrój i hipermarketów Real. Czekam aż przyjdzie kurier, myślę, że może w tym tygodniu ;)

PS2 zdjęć dziś nie ma, bo nie było czasu ;)