Wpisy archiwalne w kategorii

szosa

Dystans całkowity:3401.37 km (w terenie 1.00 km; 0.03%)
Czas w ruchu:140:24
Średnia prędkość:24.23 km/h
Maksymalna prędkość:70.90 km/h
Suma podjazdów:47937 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:184 (94 %)
Suma kalorii:88678 kcal
Liczba aktywności:64
Średnio na aktywność:53.15 km i 2h 11m
Więcej statystyk

2x Salmopol, 3x Kubalonka

Niedziela, 28 lipca 2013 · Komentarze(7)
A po kolei było to tak: Salmopol - Kubalonka (Zameczek) - Istebna - Kubalonka - Wisła Głębce - Kubalonka - Salmopol.

Kiedyś wymyśliłem sobie, że fajnie by było wjechać na Kubalonkę wszystkimi głównymi drogami (sztuk 3). Niedawno dowiedziałem się, iż wylali nowy asfalt do Istebnej. Dawno tam nie byłem, w sumie to jeden raz, w 2011. Podjazd słabo pamiętałem, ale dziury w drodze zostały w głowie na dłużej - były dość uprzykrzające w czasie wspinaczki.

Ruszam o 6 z Bielska. Do Buczkowic, z lekkim wiatrem w twarz doczołgałem się po 29 min. To pierwsza oznaka, że coś nie tak. Tętno tez z dupy, cały czas 1.8-2.2 strefy, nie szło jechać mocniej, po prostu coś nie działało. Czyżby za mała regeneracja po czwartku?

Na Salmopolu © webit


Do tego całą drogę przez Szczyrk noga lewa coś mnie bolała. Dość mocno, ale nawet nie mięśnie jakby żyły. Co wstałem na pedały było lepiej. Jako że świat widzę czarno-białe (logika) to wykminiłem że gacie coś uwierały w pachwinę. Poprawiłem i było już ok, mimo że tętno nadal dupiate.

Na Salmopol jakoś wtoczyłem się (20:50) i szybko zjadłem ciacho owsiane i wypiłem shouta kawowego. W ogóle super sprawa, takie małe 100ml ma 100mg kofeiny. Napar kawy z mlekiem. 100mg kofeiny = 3x tyle co w red bullu (który dodatkowo ma laboratoryjnie wytworzoną taurynę). Dało mi kopa, po raz kolejny już raz ;)

Salmopol © webit


Zjazd do Wisły już ok, podjazd pod Zameczek super! Na Kubalonce krótka przerwa, 30 sek, i jadę od razu do Istebnej.

Zjazd super. Asfalt bajeczny. Jedzie się bosko. Na dole nawrót. I ruszam pod trzeci podjazd tego dnia.
Jechało się super, chyba najlżejszy podjazd tego dnia. Na pewno jeden z fajniejszych i milszych ;)


50km i ponad 1000m w górę ;) © webit


Po dotarciu na szczyt przejeżdżam Kubalonkę i zjeżdżam do Wisły. Tam krótka przerwa na batona & foto.

Podjazd na Kubalonkę z Wisły © webit


Robi się coraz cieplej, trzeci podjazd na Kubalonkę idzie nadal przyjemnie, ale pot zaczyna się powoli lać... Po dotarciu na górę, od razu kieruję się na Zameczek i zjeżdżam do Wisły Malinka. Odbijam w prawo i jadę na Salmopol. Po drodze postój w sklepie uzupełnić płyny.

Czas zacząć ostatnią wspinaczkę tego dnia... Jadę na luzie, bo upał niesamowity. Jest 9:30 a pot z czoła ocieram co 15-20 sekund, inaczej sól wpada do oka i traci się ostrość widzenia (skutek za krótkich włosów - nie ma co hamować tej wydzieliny ;)
Na szczycie melduję się po 24:32, czyli 4:27 dłużej jechałem niż ostatnio z Kubą. Trochę szok, ale też trochę temperatura robi swoje - nie było sensu przegrzać się w taką pogodę i dostać udaru. Wjeżdżając do Bielska o 10:10 licznik pokazywał 34 st.C, to całkiem sporo.

Uphill combo: Magurka & Żar

Czwartek, 25 lipca 2013 · Komentarze(3)
...a na deser Przegibek ;)

Taki plan narodził się w głowie rano. Wiedziałem, że w czwartek pójdę na jakąś dłuższą trasę - padło na uphille.

Magurka szosówką = makabra. Czegoś takiego w życiu chyba jeszcze nie doświadczyłem. Podjazd zmasakrował mnie. Walka była nie z fizyczną siłą co psychiczną - 4 razy byłem bliski zejścia z roweru. Ale się nie poddałem! I mimo, że prawie cały czas licznik pokazywał mi 9 km/h na górze okazało się, że pobiłem swój czas o 19 sekund. WTF?!

Dalej szybko zjazd, bo czasu mało. W Wilkowicach na dole postój i sprawdzanie prognoz (ICM + MeteoGroup) bo Żywiec wyglądał jakby jakiś armagedon tam przechodził. Ale prognozy mówiły - słońce - więc jadę dalej.

Do Tresnej tranzyt szybki, z licznika na prostych nie schodziło 36-38 km/h. W Tresnej bruk. Wrrrr.... nienawidzę. Dalej przez tamę i w lewo. Znów bruk. NIENAWIDZĘ!!! Ale później gładki asfalt.

Podjazd na Żar już spokojnie, typowo treningowo, stąd czas 25:35 o ponad minutę słabszy od mojego najlepszego. Na górze baton, wiatrówka i sru na dół.

Wisienka na torcie (jak prawie zawsze) okazał się Przegibek. Ten już poszedł gorzej - 2 min słabiej niż tydzień temu. No ale w nogach już było ponad 1200m, przy czym dwie krótkie przerwy.

Ogólnie cały wyjazd zajął mi 3:19 z czego 3:08 samej jazdy. Na światłach w BB to stawałem co po chwila (do Wilkowic jechałem Żywiecką - nawet ok, chyba lepiej niż przez Bystrą).

PS zdjęć nie ma bo nie było czasu, za to jest coś FUNK'owego (ostatnio coraz bardziej mi się podoba ta muzyka, mimo że najlepsze lata miała kilka dekad temu).


Telemetria ;)
Magurka - 3.47 km / 381 m up / 180 HR avg / 23:09 time
Żar - 5.37 km / 322 m up / 169 HR avg / 25:35 time
Przegibek - 3.01 km / 194m / 172 HR avg / 14:19 time

Wapienica

Wtorek, 23 lipca 2013 · Komentarze(1)
Kategoria <25 km, szosa, wycieczka
Przedpracowo do Wapienicy w tym pod Zaporę. Niestety, mimo równego asfaltu, pełno tam małych kamyków.

W drodze do domu 2 sprinty po ok 100m, pierwszy prędkość doszła do 48 km/h za drugim zarazem do 44 km/h.

W domu oględziny kół, w obu po 2 małe kamyki mocno wbite. W tylnym jeden był może szkiełkiem, sam nie wiem. Igła pomogła się ich pozbyć, bo pewnie niebawem znów byłby kapeć.
Przy okazji okazało się, że opony już są nieźle ponacinane przez takie właśnie dziadostwa...

Przegibek - Żar - Przegibek. (Znów rekordowo...)

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(4)
Miała być Magurka, ale Kuba nie dał rady. A z Pawłem już jakoś się nastawiliśmy na rower. Zdecydowaliśmy się na Żar (dla mnie pierwszy raz w tym roku, co wstyd się przyznawać :P).

Tempo od Straconki było tak mocne, że na wysokości Karczmy zdecydowaliśmy nieco odpuścić. Ale od mostku już ogień.
No i ustanowił się kolejny rekord na Przegibek - 11:39. Tym razem czas poprawiłem o 34 sekundy. Jechaliśmy tak mocno, że nie pamiętam kiedy tak dawałem, no poza niedzielą i Salmopolem. Na prawdę jazda na 100%.

Na Żar niestety czasu nie policzyłem, ale jechaliśmy już spokojniej, chociaż nadal szybko. Ale pogaduchy po drodze i jakoś tak zeszło... wg GPS jechaliśmy mniej więcej 25:04 minuty, ale ja tam samemu GPS nie wierzę - musi być marker start & stop :)

Powrót na Przegibek to ciekawa sprawa. Minęliśmy typka na rowerze MTB. Koleś siadł nam na kole, a jechaliśmy całkiem szybko. Na mostku włączam licznik, robię miejsce kolesiowi (niech on teraz jedzie a nie wozi się). A typek jak nie depnie... trochę za nim pojechałem (ze 100m) ale tętno było za wysokie żeby go gonić. Niestety okazał się kozakiem. Pewnie jak Froome na epopirynie :P

Niemniej na Przegibek mocno jechałem, z nadzieją że gość gdzieś osłabnie. Na szczycie okazało się, że drugi raz tego dnia pobiłem swój czas podjazdu. Tym razem niemal o minutę. Nowy czas to 12:15, co jest całkiem całkiem (ale poniżej 12 min trzeba będzie zejść kiedyś :P).

Tak że, zamiast nieco się chillować po niedzieli, dołożyłem do gasnącego ogniska, i znów dziś (środa) nieco czuję nóżki :D

Salmopol - Równica - Salmopol

Niedziela, 14 lipca 2013 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Dużo by pisać o planach na ten wyjazd. W skrócie: wybieramy się z Kubą na Równica Uphill 2013. Jako że, Kuba jeszcze szosą nie był na tym szczycie, planowaliśmy wspólny wyjazd od kilku tygodni. Temat zarzuciliśmy Darkowi, z którym rok temu byliśmy na Krowiarkach - trzeba utrzymywać znajomości, a co!

Po zeszłotygodniowym Krakowie, napisałem Kubie "Równica calling!" Okazało się, że szybciej to zrealizowaliśmy niż nam się, chyba, śniło. Darek w środku tygodnia rzucił temat, że możemy jechać w niedzielę.

K4r3l & Daro908 w drodze na Salmopol © webit


Problemem była pogoda.
Pod koniec tygodnia, jak wiemy, pogoda się zchrzaniła strasznie. Na szczęście w niedzielę miało być ładnie od świtu.
W związku z tym, Kuba odpuścił mtb i postanowił pokręcić szosowo. Z racji dalekiego dojazdu kompana - przenieśliśmy start z 6:30 z Buczkowic na 7:30.
Mimo zmiany, obawy o dobre warunki atmosferyczne cały czas nie dawały nam spokoju. Niby prognoza mówiła bez deszczu, ale chmury były takie, jakby zaraz miało lunąć.

Udało się.
Szczyrk i Salmopol przejechaliśmy gadając. Zjazd do Wisły i już był większy ruch, więc trzeba było jechać sznurkiem.
U stóp Równicy, potwierdziliśmy miejsce startu, a następnie ruszyliśmy cały odcinek planowanego Uphillu. Cała trójka jest raczej zainteresowana startem, przynajmniej Kuba i ja na 100%, Darek chyba też pojedzie ;)
O dziwo dziś jechało mi się jakby z luką pamięci. Nigdy jeszcze ten pojazd nie minął mi tak szybko. Tempo mocne, ale Kuba okazał się nie do złapania. Na szczycie, przy Schronisku, strzelam że miałem stratę minuta/półtorej. Po prostu nie szło kolego dziś dogonić... (czasu niestety nie liczyłem dziś, ale było coś około 20 min - a mógłby być rekord, bo najlepszy zmierzony czas mam 20:59 ;().
Na szczycie mała przerwa bufetowa i jedziemy z powrotem. Szybko, bo znów się chmurzy. Ale już na wlocie do Wisły świeci słońce i jest tak ciepło, że robimy postój na rozbieranie nogawek/rękawek. Ot, pogoda zmienną w górach jest.

Mega mocny powrotny Salmopol.
Przycisnęliśmy z Kubą mocno od zatoczki. Na szczycie byliśmy ja 21:05, Kuba kilka-kilkanaście sekund za mną. Cały podjazd jechaliśmy mocno. Sprawdziłem w Garminie w Training Center i wykres jest niesamowity.
Efektem jest urwanie 4:48 (tak! 4 minuty 48 sekund!!!) z poprzedniego mojego najlepszego czasu. Nowy rekord: 21:05. Masakra normalnie. Masakra :-)

Do / z pracy

Wtorek, 9 lipca 2013 · Komentarze(3)
Po infekacji nia ma śladu, noga znów kręci niezle pod górę. W drodze do i z pracy, za każdym razem zahaczyłem o Kalwarię.
Jest to taka jedna ulica w Jaworzu - 1.1 km długości, 63m w górę, z czego druga połowa jest już "płaska", w pierwszej nachylenie dochodzi do 14% na kilkunastu metrach :D
I <3 it!

Kraków

Niedziela, 7 lipca 2013 · Komentarze(7)
Kategoria >100 km, szosa, wycieczka
Uczestnicy
Mrzenia się spełniają!

Nie można się mierzyć z Kościołem Mariackim © webit


Mieszkając jako dzieciak w Oświęcimiu, wtedy jeszcze jeżdżąc na rowerze (później kilka lat przerwy), chciałem pojechać do Krakowa na rowerze. Niestety towarzystwo się wykruszało, a mając ok 15-16 lat samemu nie chciałem tej trasy pokonywać.

Można powiedzieć, że marzenie udało mi się spełnić, po kolejnych 16+ latach :P ale lepiej późno niż wcale ;)

Pomysł rzuciłem Pawłowi, był chętny. Następnie zapytałem Kuby czy by nie pojechał z nami, jako że się wybieramy do miastu Kraka. Także był chętny :)
Drugi Kuba jednak niedomagał i odpuścił wypad...

Towarzysze wyjazdu © webit


W sobotę wieczorem okazało się, że dołączy do nas Kamil. We czterech to już fajna jazda, czym więcej tym lepiej przecież ;)

Niestety do końca nie wiedziałem, czy jako pomysłodawca pojadę :( W sobotę rano obudziłem się z masakrycznym bólem gardła, nic nie szlo przełknąć ani śliny ani jedzenia. Znów jakaś infekcja się przyplątała. Wieczorem dałem chłopakom znać, że rano o 5. dostaną cynk co ze mną. Rano w niedzielę okazało się, że jest lepiej, mimo że nie super. Ryzykuję, bo nie będę czekać kolejne 16 lat na okazję :P

Pojechaliśmy. Zwiedziliśmy rynek, nawet w serwis-mana się bawiłem - guma, przez jakieś mikro szkiełko, które lekko przedarło się przez stalowy oplot opony.

Na krakowskim rynku (autor: nachaj.bikestats.pl) © webit


Zjedliśmy obiad w Kwadrans Lunch Bar i ruszyliśmy w drogę powrotną. Jako że, gardło dawało o sobie znać, zacząłem minimalnie tracić na prostych, ale tempo było piekielne. Niemniej śladu po środowej nodze, kiedy to na Przegibek wykręciłem rekord, nie było :(

Z Krakowa do Bobrka zajechaliśmy w niecałe dwie godziny! Masakra :)
Wcześniej wcale nie wolniej, z Bielska-Białej do Skawiny do tabliczki Kraków - równiutkie 3 godz. jazdy!

Dzięki chłopaki za super wyjazd!

Ewenementem jest tętno. Zawsze wysokie a tu - na całej trasie strefa pierwsza - 4:49 h, druga - 2:04 h. Pozostałe w sumie - 38:18 minut! To coś niebywałego. Ale chyba dobrego ;)

Na Przegibek po rekord

Wtorek, 2 lipca 2013 · Komentarze(3)
Szybki wieczorny wypad na Przełęcz Przegibek.

Dojeżdżając do Straconki mijam szosowca. Widzę, że przy Orlenie czai się z licznikiem (pewnie będzie liczyć czas podjazdu). Wyprzedzam go, włączam nowe okrążenie w Garminie i jadę mocno, mając nadzieję że on da zamiany....

Nadzieje rozwiały się po ok 700m. Obracam się, a gość z 250m za mną :o - pozostało nic innego jak jechać mocno do końca, skoro noga dobra ;)

Do mostku dojechałem w 10:39, klik nowe okrążenie i pełna moc na pedały i do góro-przodu ;)

Pierwszy raz od kilku lat na podjeździe czułem ogień w nogach, no może nie palący ale rozrywający nogi ból? W każdym razie do zniesienia i nawet przyjemny :P

Na szczycie melduję się po 12:13

To mój nowy rekord, poprzedni pobity o 1:05. Poprzedni osiągnięty na rowerze górskim z oponami 1.0", a na szosie już chyba 3 razy w tym roku próbowałem pobić ów czas i się nie udawało. Do dziś.... ;)

Next step - zejść poniżej 12 min.

Równica

Czwartek, 27 czerwca 2013 · Komentarze(3)
Rano do pracy a po pracy, jak rok temu, na Równicę.

Równica © webit


Jechało się dziś ciężko, noga coś nie mogła się rozkręcić, a pogoda przecież idealna na takie wyprawy - temperatura niecałe 15C...

Panorama z Czantorią © webit


Czas wjazdu od końca ul. Sanatoryjnej do parkingowego (zawsze tak liczę) 22:16 - lepszy niż rok temu (23:38). Chociaż do rekordu trochę jeszcze zostało... Rekord z 2011 roku to czas 20:59. Ciężko będzie chyba pobić (przynajmniej jadąc samemu) ;)

k4r3l musimy razem pocisnąć mocno, jak pojedziemy razem ;)

Salmopol & Orle Gniazdo

Niedziela, 23 czerwca 2013 · Komentarze(8)
Plany były inne. Od piątku, z Kubą, planowaliśmy Salmopol, Równicę, Kubalonkę i Salmopol z powrotem.
Niestety prognozy były do bani więc plany przełożone na inny weekend.

Później była okazja na szosowanie o 6 rano, jak co niedzielę. Wstałem o 5. Popatrzyłem przez okno i dałem znać Pawłowi, że odpuszczam. Byłem święcie przekonany, że deszcz zacznie lać w przeciągu kolejnych 15 min.

Wstałem po 7. Patrze przez okno sucho. Ale byłem zły! No cóż, była okazja, niewykorzystana. Trudno.

Po 9, żona mówi "idź na ten rower", a że żony trzeba słuchać* to nie pozostało nic innego jak się przebrać i w końcu zawieźć dupe na Salmopol. Jechało się super, chociaż od centrum Szczyrku coraz mocniej bolało mnie lewe kolano. Przed szczytem, gdzieś ten ból znikł...

Na górze krótki postój. I w drogę powrotną.... przez Orle Gniazdo. Chciałem sprawdzić jak noga i rower wytrzymają te nachylenie. A nachylenie jest konkretne, nie schodzi poniżej 13%. W większości w okolicach 15%, maks 18%. Kadencja 40 rpm, prędkość poniżej 10 km/h (dochodząca do 6 km/h). To wszystko przez 1.1 km...

Ufff, udało się. Tyle, że na górze bylem cały mokry - łącznie z rękawiczkami. Jakby spod prysznica wyciągnięty. Masakra parno dziś było ;)


Podjazd na Salmopol (na 80% przez kolano) - 19:40 (nowy "personal best").
Orle od Biłej - 7:24.

* - z pewnymi wyjątkami ;)